środa, 8 kwietnia 2009

Qwa Vadis, Hermione? II

Nie spodziewałem się, że mój aŁtoreczkowy szantaż emocjonalny - który de facto miał być żartem - odniesie taki sukces. Bez zbędnych ceregieli przechodzę więc do sedna sprawy - analizy.
Dzisiaj poznacie nowych uczestników do telewizyjnych programów tanecznych, nową magiczną szkołę, z kim kręci główna bohaterka oraz skąd wziął się tytuł
"Qwa Vadis?"...


- Ale z ciebie debil… Z tobą?! Naiwniak… Po prostu chce uchronić twoja białą koszulę od zabrudzenia sowimi odchodami.
Malfoy elegantem w każdej sytuacji.

Sprzątali jeszcze długo. Nie odzywali się do siebie. Ciszę, która panowała, przerywały jedynie pohukiwania sów oraz bliżej nieokreślone wycia dochodzące od strony Zakazanego Lasu. Na niebie pojawił się księżyc. W końcu, zmęczeni i brudni skończyli.
Dumbledore nie dba o rachunki za prąd (no bo skąd niby te wszystkie gadu gadu i w ogóle?!). Najważniejsza prokreacja!

od aŁtorki: Dziękuję... Dziękuję za to, że jesteście ze mną. Za to, że mogę na Was liczyć. Za te słowa pełne piękna a zarazem otuchy. Za wszystkie wypowiedzi, które podniosły mnie na duchu. Przy których, po prostu ogarniało mnie wzruszenie.
Opętańcze Bzdury!

Draco siedział w wygodnym fotelu, swojego prywatnego dormitorium. Co i raz wyglądał przez okno, na zielono-srebrną poświatę księżyca i gładził dłonią kawałek drewna.
Drewno-Fetyszysta. Leśny fetysz!

Różdżka Granger. Sam nie wiedział czemu czuł do niej pewien sentyment i był dumny z tego, że mógł jej dotknąć.
o__O Przepraszam, można jeszcze raz?

- Przedyskutowałam wasze zachowanie z opiekunek twojego domu, Draco. Razem z profesorem Snape’em ustaliliśmy dla was karę.
Nie wiedziałem, że Snape też jest w to zamieszany!

Za chwilę złączę was zaklęciem. Przez dwa tygodnie nie możecie się oddalić od siebie nie dalej niż na 10 metrów.
Czego to aŁtoreczki nie wymyślą...

Dała upływ emocją i mimo bliskości nauczycielki nie potrafiła się pohamować.
Hermiona kręci z Minerwą?

- Razem z Profesorem Severusem, ustaliliśmy, że nocować będziecie w prywatnym dormitorium Pana Malfoy’a natomiast lekcje będą odbywać się według planu Pani Granger.
Dumbledore już zaciera ręce na myśl o wieczornych seansach. A wszystko dzięki zainstalowanym kamerom w pokoju Malfoya.

Pokój urządzony był wyjątkowo gustownie. Było w nim dość mrocznie ale przytulnie, Na ścianach dało zauważyć się zielono -srebrną tapetę. Na podłodze leżał dywan haftowany w połyskujące, wijące się węże. Pod oknem stało duże, dwuosobowe łóżko. Szyby zasłaniały ciężkie, grube kotary. Jedynym źródłem światła była niewielka lampa, stojąca przy stoliku obok masywnego, miękkiego fotela. W kominku dało zauważyć się szarawy popiół. (...) Weszła do łazienki. Ściany wyłożone były szaro-niebieskimi płytkami. Na podłodze, leżała niebieska terakota, a jedynie przy wannie położony został niewielki, puchaty dywanik. W rogu stała masywna, emaliowa wanna z hydromasażem. Nad umywalką wisiało duże, oprawione w drewnianą ramę lustro, a po obu jego stronach wesoło świeciły kinkiety, w kształcie kropel wody.
Burżuazja większa niż u Michaela. Hermiona to ma styl.

- Jakbyś był facetem, to ty przespałbyś się na podłodze.
- Przypominam że to MOJE łóżko, Granger! Gdybyś o tym zapomniała! I jestem 100% facetem. Może udowodnić?
Czekajcie, czy on chce zrobić coś z tym krawatem?

Na drzwiach wisiał duży plakat, ogłaszający, że za dwa dni odbędzie się wyjście do Hogsmeade.
Brawo za poprawne użycie nazwy miasta! Juhuuuu!

Hermiona przebrała się w bikini, wyszła z łazienki i zaczęła chodzić po całym pokoju, kompletując ekwipunek potrzebny do kąpieli w łazience prefektów.
Prawie jak Fort Boyard.

- Granger nie paraduj tak przede mną w tym bikini.
- A niby dlaczego? - zapytała zdezorientowana dziewczyna przypatrując się Malfoy’owi.
- Bo jeszcze za bardzo się podniecę. - odpowiedział poruszając brwiami w górę i w dół.
- Świntuch! - krzyknęła Gryfonka i rzuciła w niego poduszką.
Sielanka. Jakby byli ze sobą od lat... (Chociaż biorąc pod uwagę te wszystkie opka na przestrzeni wieków...)

- Granger idziemy do tego Hosmeade? - zapytał dziewczynę
To gdzieś niedaleko Gabonu?

Wiktor Krum odwrócił się w stronę Gryfonki i posłał jej wyjątkowo piękny i zachęcający uśmiech. Dziewczyna nie czekając dłużej i zupełnie zapominając o zaklęciu łączącym ją z Draco pobiegła w stronę chłopaka.
Hermiona reaguje na mimikę twarzy?

- Granger! Qwa co ty wyprawiasz?!
Qwa Vadis, Hermione?!

- Wiktor! Co ty tu robisz?! - zapytała dziewczyna, kiedy wreszcie udało jej się przepchnąć przez grupkę dzieci.
- Hermiona! (od autorki: wersja będzie bardziej znormalizowana - nie chce mi się wymyślać jakby to powiedział Wiktorek.)
No bo przecież nietuzinkowe postacie są takie passe.

Jak dobrze cię widzieć! Ale się zmieniłaś! (od autorki: to ten sam sweter?! Ach ta siła reklamy…)
Kto zna jeszcze jakieś fajne reklamy telewizyjne? Chętnie poczytamy!

powiedział Krum z nutką podziwu przyglądając się dziewczynie. - Jesteśmy tu razem z drużyną na krótkich wakacjach…
Chwilę później zza rogu wyłonił się Bill i reszta jego zespołu. Co tam Hawaje!

Jednak ktoś obserwował ich od strony ulicy. Dziewczyna wybuchła złością. Zgniotła w ręku pakunek trzymany w dłoni i wypuściła. Teraz zawładnęła nią chęć zemsty…
Obstawiajmy: Pansy czy Minerwa?

- On… on… on już mnie nie kocha! - wybuchnęła płaczem Pansy, kiedy wreszcie udało jej się spotkać Dainę.
Dlaczego czytając jej imię, mam ochotę powiedzieć: SKOJARZENIA!

- Och, Pansiu nie płacz!
'Paniusiu' byłoby odpowiedniejsze.

Jej usta w kolorze dojrzałych malin, wręcz zachęcały do złożenia pocałunku. Brązowe oczy, z bystrością i uśmiechem patrzyły na otaczający świat, a policzki, na których od chłodu pojawił się rumieniec kusiły niczym zakazany owoc...
Cholera, zaczynam się robić głodny. To może zróbmy z Hermiony sałatkę owocową?!

od aŁtorki: Chyba nie wszyscy zrozumieli koniec ostatniej notki... Chodziło o to, że ta dziewczyna która ich obserwowała, poprzysiągła zemste na Hermionie ;) A nie Hermiona na niej :) To jednak duża różnica ;)
Mając takich czytelników, już dawno przestałbym pisać...

Gryfonka udawała, że czyta książkę. Właśnie: udawała.
Właśnie wyszło na jaw, że przez te wszystkie lata Hermiona udawała, że czyta. Ciekawe kto robił to za nią...?

Ta wczorajsza bitwa na poduszki… Była tak normalna i prozaiczna, ale zarazem piękna, że dziewczynie wydawało się, iż to wszystko było jedynie piękny snem.
Latające poduszki, latające ubrania, latające sztuczne piersi...

Ja nigdy nie czułem się kochany… Ojca całe dnie nie było w domu. Wracał późnymi wieczorami.
Z cyklu: ojciec kocha mnie wieczorami.

I słyszałem wszystko. Ich liczne kłótnie, wywody, aż w końcu, prawie nocną, jęki matki dochodzące z sypialni obok.
Czy Malfoya nikt nie uświadomił, co tak naprawdę słyszał?

Radzę teraz ładnie się ułożyć na łóżeczku, przytulić się do podusi i posłuchać. Bajka na dobranoc pani Malfoy: Ta bajeczka znowu będzie o nas, czarodziejach czystej krwi i szlamach. Tym razem wytłumaczę ci, dlaczego my jesteśmy lepsi. Zobacz - powiedziała kobieta, napełniając jedną ze szklanek malinowym sokiem. - To jest nasza krew. Piękna, wyjątkowo czerwona, a co najważniejsze, czysta. A teraz zobacz: to jest krew szlam i mugoli - zwróciła się do chłopca napełniając drugą szklankę dokładnie tym samym sokiem.
- Ale mamusiu, one są takie same! - wykrzyknął chłopczyk, delikatnie podskakując na kolanach rodzicielki.
- Nie, Dracusiu. One tylko na pozór są takie same. Popatrz teraz: - dodała kobieta, po czym stuknęła w krawędź szklanki, a sok znajdujący się w środku stał się zieloną, cuchnącą, wyjątkowo okropną i gęstą mazią.
- Rozumiem! - wykrzyknął chłopiec. - Ich krew jest taka zielona i brzydka! Ale za pomocą zaklęcia staje się podobna do naszej!
- Dokładnie kochanie. - dodała kobieta całując go w czółko. - Widzisz sam rozwiązałeś tą zagadkę. Oni na pozór są tacy sami. Ale tak naprawdę mają brzydką krew! Brudną! Gorszą od naszej! Oni niszczą nas wspaniały świat czarodziejów! Trzeba ich tępić! - zrozumiałeś kochanie? - dodała pieszczotliwie.
- Tak, mamusiu. Teraz wiem, że szlamy są złe. I mugole też.
- Właśnie Draco. Dokładnie tak, a teraz wracaj do zabawy. - powiedziała i obdarzyła go czułym pocałunkiem w czoło…
I tak oto, pięcioletni Draco zaczął być rasistą!

Wstała, przespacerowała się po pokoju. Usiadła na parapecie i zasnęła...
Ulubione miejsce snu wszystkich Mary Sue?

Gdy tylko zobaczył śpiącą Gryfonkę, postanowił przenieść ją na łóżko.
Cholera, jednak nie spadła - pomyślał.

Ona na chwilę jakby delikatnie się przebudziła, zarzuciła mu swoje ręce na szyję i wyszeptała:
- Pośpijmy jeszcze troszkę…
Tak! Razem, na parapecie! I nie próbujcie zamykać tego okna!

Delikatnie ułożył ją na łóżku i przykrył kocem. Potem położył się obok. Jednak ona, przekręciła się i zupełnie nieświadomie wtuliła w jego ramiona.
Czy od tak pięknej i wzruszającej sceny nie chce się zawyć z... bólu?

Hermiona i Draco siedzieli właśnie, w szatni Slytherinu i przysłuchiwali się ostatnim uwagą trenera.
Hermiona notowała wszystko skrupulatnie, aby w razie potrzeby przedyskutować taktykę z Malfoy'em.

W pewnym momencie stało się coś zupełnie nieoczekiwanego. Miotłą Ślizgona zaczęły wstrząsać jakieś dziwne, niewyjaśnione wibracje.
- Przepraszam - powiedziała zdenerwowana Hermiona - To mój... mo... mój pager!

Kołysała się na prawo i lewo, po czym gwałtownie ruszała naprzód i zaraz potem hamowała, niemalże zwalając tego, kto ją dosiadał.
Stare nawyki Snape'a?

w końcu zmęczone dłonie, ześlizgnęły się, a dziewczyna poleciała w dół…
Chyba się nie martwicie, co nie?

Ślizgonowi w porę udało się ją złapać. Kurczowo trzymał jej dłoń, starając się nie puścić.
Co ta miłość robi z ludźmi!

- Granger trzymaj się! Nie pozwolę ci spaść! - krzyknął chłopak wzmacniając uścisk.
Czekajcie. Czy jeśli Hermiona spadnie, Draco poleci na dół wraz z nią, czy też może Miona zatrzyma się w powietrzu?

W ciągu zaledwie sekundy jej dłoń omsknęła się. Poczuła, jak leci w dół, ku wolności, nicości i ciemności…
Odbyt wieków.

- Może powinniśmy skończyć? Mecz najwyżej pozostanie nierozstrzygnięty… - zaczął, jednak dziewczyna od razu mu przerwała.
- Nie możemy zawieść twojej drużyny. No to szukajmy tego znicza!
Tógewar! *chlip*

- Znicz złapała… Hermiona Granger! Tak więc Slytherin zdobył 150 punktów i tym samym zwyciężył!!
- Ale zaraza, zaraz - krzyknął komentator. - Dostaję informacje, że punkty należą się Gryffindorowi, ponieważ Hermiona jest zawodniczką z tego domu!

Pansy przyglądała się całej tej scenie z pewnej, dość dużej odległości. Ze złości aż tupnęła nogą. Jej plan był taki wspaniały!
Niestety nie wiedziała, że Mary Sue może umrzeć dopiero gdy w końcu odkryje swoje uczucie do mężczyzny.

- Nie wiem jak ty Granger, ale ja mam ochotę na długą kąpiel w łazience prefektów. A ty nie masz wyboru i idziesz ze mną. - powiedział blondyn
- Właśnie to samo miałam zaproponować…
I tak oto całą łazienkową sielankę przerwała jedna osoba...

Zdenerwowana do granic wytrzymałości Parkinson zaczęła miotać zaklęciami na prawo i lewo, zupełnie nie przejmując się tym, że właśnie dewastuje całą łazienkę.
- Mój próg z Indii! - rzucił Mafoy.

Dokładnie w tym momencie, z różdżki trzymanej przez Dracona wyleciało kolorowe światło, które poleciało prosto w stronę Ślizgonki...
Zabójcza tęcza?

W pewnym momencie usłyszeli zbliżające się kroki, aż w końcu w drzwiach pojawiła się grupka nauczycieli z profesor McGonagal oraz Dumbledorem na czele.
Przyszli zobaczyć, czy ich para skończyła się już kochać.

- Co tu się dzieję?! - zapytała opiekunka Domu Lwa, a jej głos odbił się echem od nagich ścian łazienki.
- I dlaczego nie jesteście nadzy?!

Po wysłuchaniu, dyrektor przez chwilę spoglądał w dal, po czym zaczął mówić:
- W takim razie potraktuję to jako obronę własną. Jednak Panie Malfoy, musi pan sobie zdawać sprawę, że rzucanie jakichkolwiek zaklęć na koleżanki lub kolegów jest surowo zabronione! W ramach kary, wraz z Panną Parkinson oraz Panną Granger posprząta pan łazienkę prefektów.
Co? A nie będzie musiał być z nią połączony przez najbliższe tygodnie?! To skandal!

Zajęli swoje stałe miejsca przy stole Slytherinu. I właśnie wtedy, do ich stolika podeszła profesor McGonagal. Zupełnie bez słowa, wręczyła im dwa, pożółkłe pergaminy.
Ukradkiem włożyła do nich dziurawe prezerwatywy. Dumbledore cały czas się nie poddawał.

Spojrzeli na nagłówek: Pretendenci do wyjazdu na wymianę z Akademią Examenarion…. Pośród licznych nazwisk kandydatów, dostrzegli również swoje…
Ciekawe gdzie mnie wyślą, jak rozwalę łazienki w moim LO?

- Wasza kara dobiegła końca. Mam nadzieję, że nauczyliście się przebywać w swoim towarzystwie i nigdy więcej nie zobaczę was celujących w siebie różdżkami. Jesteście gotowi? - zapytała, wyciągając z kieszeni różdżkę. Wymienili znaczące spojrzenia, po czym nieśmiało kiwnęli głowami. Nauczycielka nakierowała na nich kawałek drewienka.
Po chwili, oboje z guzami na czole, leżeli na ziemi.

Wszystkie pary oczu, zwróciły się w stronę starca z długą siwą brodą, odzianego w purpurową szatę wyszywaną w złote gwiazdy.
Dumbledore znowu zapomniał się przebrać po nocnych łowach w barze ze striptizem...

- Przepraszam, że przeszkadzam wam w posiłku, jednak chciałbym ogłosić, że wyczytani uczniowie, zaraz po obiedzie proszeni są o stawienie się w moim gabinecie. Dracon Malfoy, Hermiona Granger, Jessica Die oraz Martin Naughten.
Fajne nazwisko, nie powiem. Jessica, sit down. Jessica, die!

To właśnie WY zostaliście wybrani i to WY pojedziecie szerzyć dobre imię naszej szkoły.
I prokreację - powiedział w myślach - To najważniejsze.

Wyjazd za tydzień. Będziecie mieszkać w pokojach dwuosobowych. Na razie wiadomo tylko tyle.
Bo najważniejsze to zbadać teren. Dumbledore już obmyśla chytry plan opanowania świata potomkami Malfoya i Granger.

Poprosiła, żeby się zmienił… Żeby zaczął mieć uczucia… Żeby nauczył kochać, rozumieć, szanować i akceptować…
Draco powinien napisać do MTV o stworzenie jakiegoś bajeranckiego programu, w którym mógłby się tego nauczyć.

Ron delikatnie zbliżył się do Hermiony. Objął ją ramieniem… i pomyślał życzenie. Poprosił, by zawsze z nią być. Nie ważne czy jako chłopak, czy przyjaciel. Po prostu chciał czuć jej obecność, pocieszać ją w trudnych chwilach i zawsze z nią być, nawet kiedy będzie źle…
Dlaczego mam ochotę podrzeć tom siódmy, a w szczególności rozdział "Dziewiętnaście lat później"?

Książki wypadły jej z rąk i podobnie jak ich właścicielka wylądowały na ziemi. Krótka spódniczka podciągnęła się tak bardzo, że eksponowała białe, koronkowe majteczki.
Who let's the Hermiona out?!

W końcu, po długich rozmyślania i wielu nieprzespanych godzinach, udała się w krainę snów… Obudziła się bardzo wcześnie. Dopiero świtało. Słońce nieśmiało wyglądało zza widnokręgu
Dziwię się, że do tej pory Hermiona nie ma jeszcze worów pod oczami.

Właśnie wtedy, wszyscy usłyszeli głośny trzask i oczom zgromadzonych ukazała się pewna czarownica…
Która, jak się okazało, zamieniła siedzenie w czekoladowej chatce na posadę w szkole.

od aŁtorki: Witajcie! :) Po raz kolejny onet postanowił wyróżnić mojego bloga :)
Takiego chłamu jeszcze nie widzieli.

- Amelia Dissenfort. - przedstawiła się, po czym podeszła do każdego z uczniów i przywitała ich krótkim uściśnięciem dłoni.
Szkoda, że nie pocałowała ich w policzki.

- Albusie, w takim razie mogę ich już zabrać? - powiedziała szatynka uśmiechając się przy tym z sympatią.
- Oczywiście. - odpowiedział dyrektor nieznacznie kiwając głową.
Im szybciej, tym lepiej - pomyślał, obliczając ile dziewcząt może zapłodnić młody Malfoy.

Zamek był piękny. Choć wyglądał na mniejszy niż Hogwart to i tak zachwycał swym ogromem. Zbudowano go z szarych cegieł. Dachy licznych wieżyczek pokryto niebieskimi i złotymi dachówkami, które w chłodnych i nieśmiałych promieniach słońca emanowały niezwykłym, wręcz magicznym blaskiem.
W końcu szkoła magii, więc i dachówki muszą się dostosować.

Teren wokół porastały liczne drzewa.
Bo co byśmy zrobili bez ciemnego lasu...

Ich korony mieniły się najróżniejszymi kolorami – od pomarańczowego i żółtego, poprzez czerwony, na brązowym skończywszy.
To jaki teraz mamy miesiąc?

Wśród brunatnych pni drzew, z cichym szumem płynął strumyk. Dzięki nieskazitelnej czystości wodzie, można było dostrzec różnorakie kamienie pokrywające dno.
- O! Widzicie!? - zachwycała się Hermiona - Camycus pospolitus!

Stanęli przed ogromnymi, dębowymi wrotami, z mosiężną, rzeźbioną klamką.
Wyrzeźbili ją, gdy robili tors Malfoya.

Dyrektorka podeszła do niej i delikatnie ją nacisnęła. Drzwi ustąpiły z cichym skrzypnięciem. Lekko przestraszeni weszli do środka.
Dyrektorka bała się najbardziej. Nie zaglądała tu od dobrych dwóch miesięcy.

Ściany pomalowane były na kolor jasnego beżu.
Który teraz przypominał bardziej szary. A wszystko, przez te wiszące pajęczyny...

Podłoga pokryta była bukowym drewnem, jednak niewielką jej część pokrywały ręcznie tkane dywany.
"Panie majster! Żadnej podłogi! Dywany kłaść, ale już!"

Na wyższe piętro prowadziły schody usytuowane zarówno z prawej jak i lewej strony, które jednak na samej górze łączyły się w jego.
Myślę nad tym zdaniem i... sam nie wiem.

Na dole, dokładnie na samym ich środku znajdowały się kolejne wrota, bardzo podobne do tych, które prowadziły do Wielkiej Sali.
Dumbledore wyciągnął je z zawiasów w Hogwarcie i podarował Examenarionowi, aby jego uczniowie mogli poczuć klimat swojej szkoły.

W powietrzu unosił się słodkawy zapach kwiatów.
Gdzieś pomiędzy tym wszystkim można było wyczuć dyskretny zapach płonącej marihuany.

Pomieszczenie zupełnie nie przypominało Wielkiej Sali w Hogwarcie. Ściany pomalowane były na biało, jedynie z nielicznymi elementami żółtych gwiazd.
- Przeklęci sataniści - mruknęła pod nosem dyrektorka.

W sali znajdowały się liczne, bukowe stoliki. Na każdym z nich stała niewielka, nieprzytomnie paląca się lampka. Przy każdym z nich znajdowały się cztery krzesła
Widać, że szkoła podrzędna. Nie to, co potężne Hogwardzkie stoły.

Po pomieszczaniu krzątały się liczne, bliżej nieokreślone zwierzątka, które roznosiły tace pełne przysmaków.
Hermiona rozpoznała Gumisie oraz Muminki.

- Proponuję, żebyście podzielili się na mniejsze grupki. Na przykład po dwie osoby. - powiedziała rudowłosa.
No tak. Oprowadzanie po szkole czteroosobowej grupy jest zajęciem dla co najmniej pięciu osób.

I najbliższe dwa miesiące, spędzą nie dość, że w jednym miejscu, nie dość, że w swoim towarzystwie, to jeszcze w jednym pokoju…
Mają już wprawę.

- Oto wasz apartament. – powiedział Erni, otwierając duże, mahoniowe drzwi na końcu korytarza na trzecim piętrze.
Ciekawe, czy te też pożyczył Dumbledore?

- Jak tu ładnie… - szepnęła Hermiona, podchodząc do mebli i dotykając ich opuszkami palców. – biorę łóżko przy oknie! – dodała, pośpiesznie siadając na wybranym siedzisku.
- Nie, Granger! To ja śpię przy oknie! – dodał blondyn zajmując miejsce obok niej.
Ciekawe kto dostanie przywilej zabawiania się ze słonecznymi promykami? Stawiam na Hermionkę...

- W takim razie zajmę to drugie… - odpowiedziała z udawanym smutkiem, po czym położyła się na łóżku obok.
- Dobra, Granger, niech ci będzie. Łóżko przy oknie jest twoje. – powiedział Ślizgon, podnosząc się z siedziska i ustępując miejsca dziewczynie.
Tak się zastanawiam po co im dwa łóżka? Dumbledore wysłał przecież list do Amelii, że ma być jedno. JEDNO!

W końcu znaleźli się w takiej pozycji, że młody arystokrata górował nad Gryfonką, która co chwila wybuchała donośnym śmiechem, odbijającym się echem od ścian pokoju.
W tych czasach już nikt nie myśli o czerwonych kwadracikach...

Gdy tylko w niewielkim stopniu rozpakowali swoje bagaże, wyruszyli na poszukiwanie pokoju Erniego.
No tak. Nie tak łatwo rozpakować wszystkie kosmetyki Hermiony.

Przemierzali kolejne korytarze, jednak w dalszym ciągu nie udało im się znaleźć tego odpowiedniego. W końcu zrezygnowani, postanowili sami zwiedzić szkołę.
Po chwili natrafili na Dumbledore'a, który na swoim stoisku sprzedawał mapy, przewodniki i żele nawilżające...

W Examenarionie nie istniało coś takiego jak prace domowe.
Hermiona już miała pisać list zaskarżający takie traktowanie uczniów.

Nauczyciele wychodzili z założenia, że potrzebne umiejętności zdobywa się i utrwala na lekcjach.
*odchrząkuje cicho* Oczywiście...

Niektórzy byli dość sceptycznie nastawieni do obyczajów panujących w tej szkole. W końcu z pewnością było to odstępstwo od tradycji. Jednak dyrektorka, Amelia Dissenfort, zupełnie nie przejmowała się opinią publiczną. Wciela w życie swoje pomysły i postanowienia.
Dlaczego ten opis tak bardzo przypomina mi ałtoreczkowe zachowania?

Zmierzch zapadł wyjątkowo szybko.
Osobiście wolę wersję "przepadł".

„…Tęsknie… Nie mogę się doczekać kiedy wrócisz… Na zawsze twój Ron…” – zaczął czytać poszczególne fragmenty listu, co i raz spoglądając na stojącą w osłupieniu Gryfonkę.
- Przeczytałeś MÓJ list?! Jak mogłeś?! – dodała, zbliżając się w stronę chłopaka.
Draco jest już na tak zaawansowanym poziomie nauczania, że potrafi czytać. W końcu arystokracja.

Jednak straciła równowagę i wylądowała na Draconie. Poły szlafroka niemalże całe się rozsunęły, w wielkim stopniu ukazując… to, czego nie powinny dojrzeć oczy chłopaka.
Obfite owłosienie pleców?

Emocje, uczucia, przemyślenia, aż w końcu zdarzenia. W notatniku Dracona znajdowało się dokładnie wszystko.
"Podrapałem się po tyłku i spojrzałem na Hermionę. Była taka... piękna!"

Życie w Examenarionie toczyło się wyjątkowo nudno.
Nie ma to jak przyjść po lekcjach i przez następne trzy godziny odrabiać prace domowe. Fun!

Ślizgon uwielbiał być podziwiany. Ubóstwiał te wszystkie wzdychające za nim dziewczęta, które oddałyby wszystko, by chociaż rzucił na nie okiem. Jednym słowem był sławny i wyjątkowo mu to pasowało.
Lecz właśnie wtedy, do pokoju wkroczyła ONA.
- Jesteś najbardziej zajebistą osobą w tym opku - powiedziała do Malfoya, sprawnie posługując się parafrazą.

- Granger, co czytasz? – mimo usilnych prób początek konwersacji nie wyszedł mu najlepiej. (od autorki: kto by pomyślał, przecież on wszystko robi dobrze :P)
Nie wiem jakie kontakty z Draco ma aŁtorką, ale niedługo zapewne się dowiemy.

Szła po popękanym i oblodzonych betonie, który wyścielał całe podłoże wewnętrznego dziedzińca.
A teraz, kochani, spójrzcie na pierwsze zdanie analizy tego opowiadanie. Hermiona ma zbyt ciężkie stopy i drogi pękają!

Mimo grubego swetra i zarzuconej na niego szaty, chłód przeszywał ją na wylot, niczym zakończona ostrym grotem strzała.
Hermiona upadła na ziemię, zalewając się swoją nieczystą krwią. Draco tylko uśmiechnął się pod nosem.
A myślała, że to chłód - pomyślał.

od aŁtorki: *Nienawidzę reklam, dlatego też nie liczcie na to, że kiedykolwiek wejdę na jakiegoś bloga, który zostawił komencik. (bo przebrzydłe reklamy właśnie tak okropnie trzeba nazywać!)
A ostrzegam, że znajdę nawet dobrze ukrytą reklamę ;)
A jak mi wyskoczy jakaś reklama z Orange, to skopię jej tyłek!

Z pewnością nie należeli do stałych bywalców Pokoju Wspólnego Krukonów.
Bo żaden Gryffindor nie będzie się z hołotą zadawać.

Jak się okazało Alan, miał wielu znajomych. Nie tylko ze swojego domu.
I miał swój FanClub?

Nie zabrakło tam tak znanych dziewcząt, do jakich niepodważalnie należała Viki Jacson. Znała ją cała męska część Hogwartu.
I tylko nieliczni, którzy czytali Harry'ego Pottera.

I bynajmniej nie dlatego, że była taka mądra, czy specjalnie wyróżniała się w jakiejś dziedzinie wiedzy. Viki po prostu była osobą… dość prowokującą.
Pisała prowokacje na łonecie.

Krótkie spódniczki, odsłonięte i wydekoltowane bluzki oraz kolczyk w pępku z pewnością były prowodyrami takiego stanu rzeczy.
Dumbledore musiał być w siódmym niebie.

Bez zbytniego entuzjazmu wpatrywali się w jubilata który siedział na jednej z kanap i z zaciekawieniem wpatrywał się w pokaźnych rozmiarów tort.
Harry próbował powstrzymać Rona, który chciał rzucić się na górę kalorii.

Jedynym oświetlanym elementem pozostało ogromne ciasto. Jego górna część uchyliła się… a ze środka, ku zaskoczeniu wszystkich obecnych wydostała się Viki Jacson ubrana jedynie w kostium kąpielowy, otoczona napisami w stylu „Wszystkiego Najlepszego” tudzież „Sto lat”.
Tudzież "Die in Hell!"

Skonsternowani chłopcy z nieukrywanym zaskoczeniem wpatrywali się w dziewczynę, która, podbiegła do chłopaka, obdarzyła go pocałunkiem w policzek, po czym założyła na siebie jedynie spódniczkę i zaczęła wyginać się w tańcu który wyglądał niczym godowy i erotyczny.
Albus nie szczędzi na swojej misji.

Harry, co i raz żłopał kolejny kufel Kremowego Piwa.
Czyżby Cho nie została zaproszona?

Wybraniec wstał i lekko chwiejnym krokiem skierował się na parkiet. Zaczął kokietować jedną z hogwarckich dziewczyn, po czym już po chwili wykonywali ruchy, bardzo podobne do tych Viki.
*wyobraża sobie tańczącego Harry'ego* Hardcore! Wy też spróbujcie!

Jednak Viki była szybsza. Porwała go na parkiet, a, że akurat leciała wolna piosenka, wtuliła się w jego ramiona.
Ron ubrał zapewne swój sweter, który dostał na święta...

Lecz pod koniec piosenki, panienka dość lekkich obyczajów, delikatnie odsunęła się od chłopaka i po omacku zaczęła szukać jego ust.
Ron był jednak sprytniejszy, bo już wcześniej schował je do kieszeni.

Wzburzony rudzielec, odsunął ją od siebie, po czym nawet się nie obejrzawszy zszedł z parkietu.
- Jak dziewczyna może całować geja!? - wykrzyczał.

Podczas gdy on namiętnie, zachłannie całował jej szyję, ona pozbawiała go koszuli. Gwałtownie, rozpinała białe guziki górnej części garderoby, która wkrótce znalazła się pod łóżkiem.
*napięcie*

W dalszym ciągu obdarzając pocałunkami ściągnął jej jeansy i włożył palce za niewielkie, cieniutkie paseczki koronkowych stringów, które w niedługim czasie łagodnie opadły obok biustonosza… Jego spodnie i bokserki niechlujnie rzucone zawisły na kloszu lampy…
*niemy krzyk*

Właśnie w momencie, kiedy namiętnym pocałunkiem tłumił krzyk bólu wydobywający się z gardła dziewczyny, drzwi pokoju gwałtownie otworzyły się i stanęła w nich osłupiała Hermiona.
A wy już myśleliście, że to Hermiona i Draco, nie?

Biegła przed siebie, niemalże na oślep. Łzy, które zbierały się w jej oczach doszczętnie przeszkadzały w widzeniu.
Nagimi stopami wbijała się w kryształy, wypadające z jej oczu.

W końcu, wyczerpana po długim biegu, ciężko dysząc, wbiegła do jakiejś opuszczonej łazienki.
To ktoś w niej kiedyś mieszkał? Rany!

Zamknęła drzwi, po czym zsunęła się po nich w dół siadając na zimnej, kafelkowej posadzce. A już miała nadzieję… Która w tym momencie pękła niczym mydlana bańka…
Po chwili posadzka również została zniszczona.

Wyszedł z pokoju, po drodze zapalając papierosa.
Przecież jeszcze nawet nie skończyli się kochać!

- Granger… - Słowa stały się zbędne… Ich usta złączyły się w namiętnym pocałunku.
Dopełniło się!

Języki zawirowały w tańcu pożądania.
*spogląda niepewnie na "Wirujące Języki"*

Dracon łapczywie, zachłannie szukał smaku ust Gryfonki.
"Mhm... sałatka owocowa..."

Jego dłoń wędrowała po całych jej plecach, dając dodatkową rozkosz…
"Te owłosienie... rozpływam się..."

W pewnym momencie dziewczyna gwałtownie odepchnęła go od siebie.
I skończyło się rumakowanie...

- No i co ty najlepszego zrobiłeś?! Myślisz, że jestem jedną z tych łatwych panienek, których mógłbyś mieć całe mnóstwo?! Do twojej wiadomości podaję, że NIE! – krzyknęła rozjuszona i wybiegła z łazienki…
Podczas pocałunku Mary Sue, jej mózg wyłącza się na jakieś 30 sekund, aby potem znowu pracować i zorientować się wat's goin on.

Upewniwszy się, że jej współlokator spał, zapaliła nocną lampkę. Zsunęła się z łóżka, podeszła do swojego podróżnego kufra i wyciągnęła pamiętnik.
Za chwilę okaże się, że tylko Mrohny nie posiada pamiętnika (dlatego swoje uczucia wylewa w analizach...)

Już dawno, cały zamek obiegła plotka, o międzyszkolnym konkursie tańca towarzyskiego. Kto miał w nim wystąpić, trzymano w tajemnicy, jednak Granger i Malfoy doskonale o tym wiedzieli, jako, że jedną z par tańczących byli ich znajomi ze szkoły - Jessica Die oraz Martin Naughten.
Umierająca Jessica nie wytrzymała napięcia i wypaplała.

- Jak zapewne wiecie, w naszej szkole organizowany jest turniej tańca towarzyskiego. Jako reprezentanci waszej szkoły mieli wystąpić Jessica oraz Martin. Jednak sprawa trochę się skomplikowała, ponieważ wasza koleżanka skręciła sobie kostkę
Martin natomiast tak się załamał, że postanowił zamknąć się w toalecie swojego apartamentu i powiedział, że nie wyjdzie do końca pobytu

- Jak to?! Przecież konkurs jest za tydzień! Nie zdążymy nic przygotować! Zwłaszcza, że nie mam pojęcia o tańcu… - dodała dziewczyna, po raz pierwszy od kilku dni wymieniając znaczące spojrzenie z blondynem.
Gdyby istniały jakieś czary, to może... Kto wie?

- Wiem. Jednak z tego co słyszałam twój współtowarzysz jest bardzo dobrym tancerze.
Widziała go na castingach do You Can Dance.

The end.

Analiza wcześniej, w środę, bo i święta idą... Więc, nie, żadnego 'więc'!
Życzymy wam wesołych świąt, no!
I do czwartku...

6 komentarzy:

kura z biura pisze...

"Po prostu chce uchronić twoja białą koszulę od zabrudzenia sowimi odchodami"
Ponieważ w aŁtoreczkowym slangu bardzo często "sowimi" = "swoimi", zastanawiam się, czy Hermiona przypadkiem nie cierpiała na jakąś eee... rzadką przypadłość.

Anonimowy pisze...

Analiza boska, po prostu boska :) A twór aŁtoreczki potworny, po prostu potworny.
Wesołych świąt, mroczni analizatorzy :)

Ome

Anonimowy pisze...

Uśmiałam się jak nigdy XD Cudo, po prostu cudo. Bajkę na dobranoc autorstwa Narcyzy chyba opowiem mojemu młodszemu braciszkowi na dobranoc.

Dziś mogę wam, analizatorzy życzyć już tylko mokrego lanego poniedziałku. Więc życzę. I wena analizatorskiego.

Miszel

Miss Derisive pisze...

W pewnym momencie dziewczyna gwałtownie odepchnęła go od siebie.
I skończyło się rumakowanie...
>> I w tym momencie Miss Ómarła...

;)

Anonimowy pisze...

Matko, ta analiza delikatnie mówiąc ssie. Ni to śmieszne, ni zgryźliwe, a że notka nienajlepsza to chyba wszyscy wiemy, jak poczytamy późniejsze.
Naucz się pisać analizy zanim zabierzesz się za coś, co zna chyba 95% krejzi nastolatek...
Bo nawet dla mnie taka analiza tego bloga jest obrazą.

Nami

Anonimowy pisze...

Trafiłam kiedyś na tego 'blgaska', choć serdecznie nie znoszę tych HiStOrYjEk, stwierdziłam, że przynajmniej pośmieje się z bezsensowności tego tworu. Akurat czytałam właśnie te 'notki', które analizowałeś i mam nadzieje, że autorka tego bloga love Hermionowe&Dracowe też tu trafi. Przydało by jej się. Jest jeszcze taki element beznadziejności tego bloga o którym nie wspomniałeś, najbardziej zirytował mnie moment w którym Draco mówi, że lubi Hermi za to iż jest taka twarda, silna, nieugięta... a od początku historyjki aż do tego momentu Hermiona beczała jakieś 50 razy z zupełnie trywialnych powodów.
Najczęściej powtarzające sie słowa: "Z jej policzka spłynęła kryształowa łza i kolejna, i kolejna i kolejna..."

Fajna analiza. Pozdrawiam;)