sobota, 27 czerwca 2009

Pirackie opowieści: Panny Śniadaniowe

Nie, moi drodzy. Nie porzucamy jeszcze analizowania GM, ale jako, że chcemy trochę odpocząć od ekscytujących rozmów na temat wspaniałości tej opowieści, wyruszamy w morze.
Jest to pierwsza część analiz pirackich zatytułowanych "Pirackie Opowieści".
Zajrzyjcie też na Młot na Głupotę, gdzie wystąpiłem gościnnie.

ps. chciałem podziękować komentującym za w miarę merytoryczną wymianę ognia (zdań), prosić o czytanie ze zrozumieniem i o nie wszczynanie niepotrzebnych konfliktów. Wydają się one zbędne, tym bardziej, że strony i tak nie dojdą do porozumienia. Poza tym ocenianie poprzez wciskanie "zły" przez zwolenników opowiadania, które nawet nie czytały danej analizy (a może pseudo analizy, prawda?) jest zbędne i wcale nie rani naszych serc.

Pirate Trek.

AnnaMaria
Urodzona w Rosji,w wieku 4 lat matka pożuciła ją na Tortudze i tam własnie się wychowała.
Kolonie rosyjskie są bardziej widoczne, niż te angielskie w dwudziestym wieku.

Szkoły pirackiego życia dali jej mieszkający tam piraci.
Gwałty i rozboje weszły jej w krew. W wieku sześciu lat zabiła już trzy koty i dwie papugi.

Pewnego dnia gdy poznała Jacka postanowiła na dobre zostać piratem i dołączyła do jego załogi.
Jack zbiera wyrzutków z wszystkich części świata.

Na początku nie lubiła Elizabeth, lecz z czasem uległo to zmianie.
Zostały najlepszymi psiapsiółkami, bo Elizaebth pożyczyła jej kiedyś błyszczyk.


Elizabeth siedząc na plaży wspominała dawne czasy gdy to Will był przy niej, gdy czuła się bezpieczna.
Gdy zaczęła się obawiać, odszedł od niej z jakimś mężczyzną w stronę zachodzącego słońca.

Gdy była już w swym pokoju zrobiła się bardzo senna,więc natychmiast położyła się spać.
No ba, nie ma to jak śpiący bohater na początku opowieści.

Elizabeth stała na pokładzie statku. Pokład wydawał się jej dziwnie znajomy.
Była na USS Enterprice.

Załoga krzątała się po statku nie zwracając uwagi na dziewczynę.
Spock gładził się po uszach, Chekov mówił coś do siebie po rosyjsku, a Scotty powtarzał: "I like this ship! It's exciting!"

Elizabeth to bardzo zaniepokoiło, zaczeła się rozglądać.
Gdzie się podział kapitan Kirk? - pomyślała.

Ku jej zdziwieniu przy sterze ujrzała znajomą postać.
Obściskiwał się z kimś.

Nie mogła uwierzyć we własne szczęście to był Will.!
Kirk i Will razem?! J.J. Abrams rzeczywiście odnowił Star Treka.

Nareszcie po tylu miesiącach rozłąki mogła zobaczeć jego twarz i spojrzeć w jego czekoladowe oczy.
Już nie raz chciała je oblizać, ale powstrzymywały ją jego rzęsy.

Jednak przełamała się i pobiegła co sił po drewnianchy schodkach prowadzących do steru
Drewniane? Coś im się statek sypie...

Gdy dobiegła już blisko swojego męża przytuliła się do niego mocno i powiedziała:
- Jak mogłeś mnie z nim zdradzić?! - Kirk tylko się zaczerwienił.

Jednak to szczęśćie nie trwało długo, gdy tylko troszkę mocniej sciśneła swego ukochanego ten rozpłynął się w powietrzu,a statek razem z nim.
Włączyli napęd gwiezdny.

Lizzy natychmiast podniosła się z łóżka , a po jej policzkach jeszcze płyneły łzy.
Ciężar kryształowych łez przygniótł ją do podłogi.

Nagle tą niezręczną ciszęn przerwało pukanie do drzwi. Początkowo Elizabeth wystaszyła się, więc czym prędzej podbiegła do półki na której leżał dawny miecz Willa.
Zachował go sobie z występu w "Królestwie Niebieskim".

-Jack.?! Co ty tu robisz.?-zapytała zaniepokojona ale równie szczęśliwa Lizzy
*przeciera oczy i wzdycha* Już myślałem, że tam naprawdę jest napisane: "zaspokojona"...

-Tak się wyśmienicie składa że znalazłem sposób by uratować twojego mężusia,poczciwego..yy..jak mu tam.? Willa.!
Will. to nowy sceniczny pseudonim Turnera. Chciał być bardziej ziomalski i dostać się do Black Eyed Peas.

Elizabeth ruszyła w stronę spiżarni. Po 10 minutach dziewczyna wróciła z ciemnego pomieszczenia z zakurzoną butelką rumu i wręczyła ją Jackowi.
Po drodze wpadła we wrota czasu i zaburzyła kontinuum przestrzenne, dlatego wróciła po tak długim czasie, ale o tym w następnych notkach.

-Spokojnie moja droga.! Zaraz wszystkie twoje smutki i obawy miną ponieważ oto jest to czego potrzebujesz.!-wygłosił triumfalnie Jack wyciągając z kieszeni płaszcza nóż.
-Jack.! Przecierz to nóż.! Wiem że tęsknota jest ogromna ale Will liczy na mnie.! Nie mogę teraz umrzeć tylko po to by przewiózł moją duszę na tamtą strone.! To jest bezsensu.! - odpowiedziała kpiąco Elizabeth.
- Ale to nie jest taki zwykły nóż. To nóż zapożyczony od Harry'ego Pottera. Możesz się nim ciąć i nigdy nie umrzesz! - powiedział Jack.

-Więc tak...tak się składa że ten sztylecik obdarzony jest niezwykłą siłą - powiedział Jack pokazując dziewczynie napis widniejący z drugiej strony ostrza.
Nim to zrobił, rozkazał Elizabeth odłożyć miecz, który trzymała w swoich rękach od dobrych piętnastu minut.

" Ten nóż nie raz szczęście przyniósł już,
więc i Tobie on pomoże znaleść tego co zabrało morze."
Jack znalazł go zapewne na jednej z polskich plaż.

-To jest legendarny nóż wyspy Isla Puerte .! Jack skąd go masz.?! - wydusiła szczęśliwa jak dziecko Elizabeth.
Tym legendarnym nożem można kroić chleb bez obawy ucięcia własnego palca!

-Jesteś najlepszy na świecie.! - wykrzyknęła Lizzy rzucając się piratowi na szyję.
Porachunki mafijne byłyby o wiele prostsze, gdyby mafie używały boChaterki. Zamiast betonowych bucików można zastosować Mary Sue.

od aŁtorki:
No to już jest koniec.!
Wiem że ten rozdział był krótki i może niezbyt ciekawy,ale nie miałam ostatnio weny.
Po pierwszym zdaniu myśleliście, że zakończyło się pisanie, co nie? Ja też...

Rankiem cała załoga wraz z młodą panią Turner znajdowała się już na statku
Jeśli dobrze zrozumieliśmy, Elizabeth nie zaliczała się do załogi.

W tym momencie pustą samotność Lizzy przerwał ciepy,kobiecy głos nadchodzący zza jej pleców.
Nie był pusty, tak jak jej samotność, ale też był fajny.

Obróciwszy się piratka ujrzała smukłą dziewczyne o ciemnej karnacji i czarnych włosach.Dziewczyna ta miała na sobie potarganą i brudą białą koszule oraz brązowe (typowo pirackie) sponie z zwężanymi nogawkami, a na nogach pirackie buty.
W internecie można natknąć się na różne oferty "eleganckich sponi damskich", dlatego tym razem wierzę, że to nie jest kolejny wymysł aŁtorki.

-Witaj,jestem Anamaria. - powiedziała energicznie piratka,
Po chwili kazała Elizabeth wykonać sto pompek.

-Tak. Mieszkałam tam od 4 roku życia. Ale nie będe zanudzać cię historią mojego dzieciństwa.Właściwie to przyszłam tu z rozkazu Kapitana żeby zawołać cię na śniadanie. Idziesz..?
*parsk* Mary Sue doczekały się nawet własnych służących! Nadajmy im tytuł "Panien Śniadaniowych"!

Po kolacji obydwie panie zeszły do kajuty pod pokładem.Siedziały tam i opowiadały sobie historie swojego życia oraz plotkowały na różne tematy.
Elizabeth najbardziej poruszył temat pirata Nergala Behemotowego, który porwał z jednej z wysp księżniczkę Dodunę.

Elizabeth czuła że ma kogoś bliskiego. Nareszcie kogoś takiego kto może pomóc jej nie myśleć chwilowo o stracie ukochanego. Było jej dobrze w towarzystwie Anymarii.
Związek Willa i Elizabeth zaowocował odkryciem u nich homoseksualnych skłonności. *szykuje pociski anty-yuri*

Nagle gdy statek gwałtownie się poruszył dziewczyny tracąc równowage poleciały na drugi koniec pokoju.
Bo to stare hamulce były.

Gdy otrząsneła się już po wywróceniu około 3 koziołków ujrzała starą księge. Wzieła ją do ręki i otworzyła na pierwszej stronie. Gdzie widniał tytuł :
"Informacje i Tajemnice różnych zaklęć czyli jak zrozumieć piracką magię."
Widziałem już książkę o dźwięcznym tytule "Wampiraci", ale połączenia z Hogwartem nie było...


Ta bez podwójnej spółgłoski

od aŁtorki:
Dowiecie się tutaj jak zaczęła się cała historia o "Piatach z Karaibów". Dowiecie się, że Jack Sparrow ma rodzinę
Zawsze myślałem, że zrodził się z morskiej piany...

od aŁtorki:
Mam nadzieję, że pod pierwszą notką, której premiera jutro pojawią się komentarze. Jestem otwarta na uzasadnioną krytykę.
No włacha!

Karmin siedziała na plaży, kiedy przyszła do niej Layla - służąca z jej domu:
- Przepraszam panienkę, że przeszkadzam, ale matka panienkę wzywa do domu. Mówi, że to bardzo ważne.
Czyżby już przyszykowano śniadanie?

-Karmin... Córeczko... Wiesz jak ja was kocham! I wiesz, że wszystko co zrobiłam było dla waszego dobra...
Nie lubię zdań tego typu na początku rozmowy. To przynosi ze sobą złe wiadomości...

Może i jest zbuntowana nastolatką, która nie chce chodzić w ciasnych gorsetach i niewygodnych sukniach, ale kocha swoją matkę i nie chce żeby coś jej dokuczało i ciążyło na sercu.
Dlatego też co noc ostrzy swój sztylet.

- Pamiętasz jeszcze ojca i to miejsce, w którym kiedyś mieszkaliśmy? Miałaś wtedy 3 lata.... Zapewne nie pamiętasz…
Pamięć jest zawodna, pamiętaj o tym, gdy zapomnisz.

- Jak mogłabym pamiętać ojca, skoro zostawił nas jak ja, Aghatte i Patriss byłyśmy małe.
I nie dał mi imienia z dwoma spółgłoskami!

- Twój ojciec jest piratem…
- CO!!?? – Wykrzyknęła zdziwiona dziewczyna
Po czym upadła, uduszona tlenkiem węgla.

Gdy poznałam Twojego ojca to uciekłam z domu. Najpierw pływałam po Karaibach razem z nim, ale po urodzeniu się Patriss to przestałam.
Karaiby stały się wtedy takie oklepane...

Gdy Ty miałaś 3 lata zrozumiałam, że nie było tam dla was warunków do życia. Wszędzie piraci, kobiety i ten typowy zapach…
W społeczeństwie zabrakło wtedy mężczyzn. Byli tylko piraci i kobiety.

Wróciłam wtedy do domu, do Port Royal – Twój dziadek był tam gubernatorem, ale… wygonili mnie - nie chcieli się do mnie przyznać… i wtedy poznałam Johna… Zakochał się we mnie i zabrał nas ze sobą tutaj – na Hawanę
Czyli wychodzi na to, że to matka porzuciła Carlosa, a nie on ją. Wiedziałem, wiedziałem, że to zawsze się dzieje przez kobiety!

- JAK MOGŁAŚ POWIEDZIAŁAŚ MU ŻEBY NAS ZOSTAWIŁ?! JAK MOGŁAŚ!! NIENAWIDZĘ CIĘ!!! – Dziewczyna „wybuchła”.
*zastanawia się nad użyciem avadziego kwadracika* Nie zastanawiajmy się nad formą 'wybuchu'...

Miała sto myśli na raz i nie panując nad emocjami krzyknęła na matkę
Kim on jest?... Czy to wszystko było prawdą?... Dlaczego nie mam dwóch spółgłosek?... Gdzie to śniadanie?...

- A gdzie on teraz jest?
- Nie wiem… Przykro mi, ale to dla waszego dobra…
- Żegnaj! Nie chcę już spędzić tutaj, ani chwili dłużej!
Wybiegła, zapisała się do wojska i tyle ją widzieli.

Nastolatka wbiegła szybko do gabinetu ojczyma zabrała mu kilka przypadkowych map.
Plan budowy nowego centrum handlowego, mapę naszej galaktyki...

Potem wpadła do swojego pokoju i pośpiesznie przebrała się koszule i spodnie, które w tajemnicy przed matką kupiła. Zabrała tez pieniądze i kompas, który był jej jedyną pamiątką po ojcu.
Pieniądze też były, w pewnym sensie, pamiątką po ojcu.

Zrobiwszy to wszystko wybiegła z domu na plaże, gdzie już czekały na nią siostry…
No, to jeszcze tylko kupić statek i w drogę!

-A wiesz, że za tydzień hrabia Blight urządza bal! Będzie tam też jego syn! A wiecie, że jemu podobno podoba się, któraś z nas!!! – Wyszczebiotała podniecona Aghatte
-Oj to na pewno nie chodzi o mnie! – podkreślając słowa „na pewno” odpowiedziała siostrze Karmin – A kto by tam chciał dziewczynę w spodniach?!
-No właśnie! Myślę, że to właśnie JA mu się podobam! – Najmłodsza siostra rozmarzyła się…
*chrząka niepewnie* Czy Karmin nie spotkała się z siostrami, aby opowiedzieć całą historię o ojcu i uciec?

Gdy siostry odchodziły Karmin wyściskała je, a one roześmiane poszły do domu. Wtedy nastolatka została sama ze swoimi myślami… A miała ich tysiąc na minutę.
Widzę, że coraz bardziej przyspiesza z tym myśleniem. Już niedługo przegoni światło.

Nastolatka ukradła jednemu z przechodniów duży, skórzany kapelusz i założyła go sobie na głowę, tak żeby nie było widać spod niego jej długich, pięknych włosów.
Papparazzi czyhali wszędzie.

Pierwszy dzień Karmin na statku okazał się pochmurny i niezwykle upalny.
No tak, to zestawienie zazwyczaj się sprawdza.

Marynarze z gorąca słaniali się na nogach. Tylko kapitan miał możliwość przebywania w znośnych warunkach, czyli w swojej kajucie.
Kilku z marynarzy padło na pokład z jęzorami zwisającymi z otworu gębowego.

Z zamyślenia wyrwał ją bosman:
-Kapitan Cię wzywa. – powiedział twardym głosem
-Mnie?- zapytała zdziwiona dziewczyna
- Tak, mówił coś o jakimś śniadaniu...

Kapitanem był szczupły,przystojny mężczyzna, w wieku około czterdziestu lat. Na głowie miał białą perukę, która zwykli nosić urzędnicy, bogacze, itp.
Do grona nosicieli peruk dołączył się również Angelina Jolie i Brad Pitt. Mają nawet własne konto na Facebooku.

-Tak się składa, że ja wiedzę cię tu pierwszy raz a ostatnio nie szukałem ludzi na statek. Po prostu uciekłeś z domu w poszukiwaniu przygody, jak to teraz robią twoi zbuntowani rówieśnicy.Przecież tylko panienki się boją morza i sztormów, więc chciałeś się popisać przed kolegami, a może przed jakąś niewiastą, co?
Albo Karmin nie miała piersi, albo peruka ograniczała widoczność kapitanowi...

-Jesteś tak bardzo do niej podobna… - mężczyzna wziął głęboki oddech i drżącym ze wzruszenia głosem kontynuował wypowiedz – Jesteś taka piękna… Jesteś… - wtedy załamał mu się głos… Odwrócił się po chwili, ponieważ poczuł, że łzy same napływają mu do oczu…
Teatralnie przyłożył dłoń do czoła i westchnął.

Po tym, co wypowiedział Karmin miała tysiąc myśli na minutę.
Każda kolejna porcja myśli przybliżała ją do pobicia własnego rekordu.

Po kilkunastu minutach milczenia, które dla obojga z nich ciągnęły się niczym godziny odezwał się kapitan, który zdążył już się uspokoić
Po wspólnym makijażu mogli wreszcie dokończyć rozmowę.

-Pewne już wiesz nazywam się Joshua Taylor. A Tobie jak na imię?
- Yy... Joshua Tree - odparła niepewnie.

Gdy kapitan pośpiesznie opuścił swoją kajutę została w nim sama Karmin. Widząc drewniany kuferek z błyszczącymi pieniędzmi, czym prędzej zabrała się do jego „opróżniania”. Ukradła ile tylko się dało.
Wepchała sobie nimi stanik, aby bardziej przypominał piersi.

Na pokładzie była ogromna krzątanina. Wszyscy szykowali się do walki z piratami.
Jedni stali w kolejce do toalety, drudzy poprawiali makijaż przeglądając się w szablach.

Dziewczyna szybko podbiegła do burty i zobaczyła piękny statek. Na rufie miał napis: „Gwiazda Poranku”
I statek NA PEWNO nie miał nic wspólnego z Gwiazdą Mroku.

Dziewczyna świetnie władała szablą. Na początku jej uderzenia była takie, aby nie zabić. Później dziewczyna zorientowała się, że inaczej się nie da…
Ten godzinny pojedynek z jednym osobnikiem zupełnie ją zmęczył, więc postanowiła zabijać resztę.

Dziewczyna złapała mocniej za linę i puściła się ku „Gwiździe Poranku”.Po chwili znalazła się już na pokładzie pirackiego statku.
Jakimś dziwnym trafem każdy wystrzelony pocisk oraz ostrze szabli omijały ją, nie stwarzając żadnego zagrożenia.

Wszyscy korsarze już tam byli. Nastolatka spojrzała w miejsce, gdzie wcześniej stał „Dolphin”. Nie było go!
Rachu, ciachu i po strachu.

- Wszyscy są?! – Wykrzyczała owa kobieta.
- Ay, kapitanie! – Odpowiedziała chórem załoga.
- Odliczyć się! – Rozkazała kapitan.
- Chciałam powiedzieć... odlać się!

- Bennet!
- Tylor!
- Snake!
- River!
- Giraffe!

- Witaj w załodze „Gwiazdy Poranku”! Jak już pewnie wiesz ja jestem jej kapitanem, a nazywam się Morgan Adams. – Powiedziała kobieta podając Karmin butelkę rumu.
Widzicie, jak daleko poszło równouprawnienie wśród piratów?

- Twój ojciec zaginą. Jakieś 13 lat temu.
Zaginą i znik.

- Przykro mi. Mój ojciec też nie żyję.
*myśli nad komentarzem*

- Nie zupełnie. Carlos Marentes był wspaniałym i szanowanym piratem.
Był dobrym ojcem i przykładnym mężem, czy jakoś tak..

Był chyba najlepszym piratem na całych Karaibach i nie tylko… Zapuszczał się swoim statkiem daleko… Bardzo daleko.
czy ona dalej mówi o morzu, czy może przeszła do erotycznych wypraw ojca Karmin?

Uwierz mi jesteśmy chyba jedynymi kobietami piratami. – dodała Adams ukazując zęby w uśmiechu
O ile ałtoreczki nie wpadły na kolejny genialny pomysł obsadzenia statku samymi kobietami...

Było już dość ciemno, gdy „Gwiazda Poranku” dobijała do brzegu.
Dobijała nie tyle do brzegu, co doszczętnie. Mnie.

Pirat opierając się na zakurzonym, starym fortepianie wstał i ledwo trzymając się na nogach wybełkotał:
- Cóż za miłe spotkanie! – Powiedział i złapał nastolatkę za biust.
- Zaraz się porzygam. – Odparła i uderzyła go w twarz.
Ścisnął jej za mocno żołądek, a ona właśnie zjadła śniadanie.

Na słowa „barmanki” szamotanina trochę ucichła.
Władze przejmują kobiety. Będzie się działo...


Flirt z Flipperem.

Eli wyczołgała się z łóżka i narzuciła na siebie szlafrok. Wyszła z kajuty. Wyglądała jak żywy trup. Jej twarz była blada i przemęczona.
Mimo to postanowiła, że nic nie stoi na przeszkodzie, aby zejść na śniadanie. No to z powrotem pod pokład!

Wzrok miała zapłakany ,bez życia.
Już samo wyrażenie "zapłakany wzrok" zabija.

Do jej zmęczonych oczu wpadały brudne , niechlujne i oklapnięte włosy.
Oczywiście pół dobry spędzonej w łazience i wyglądałaby jak nowa.

Nagle przed Lizzy wyrósł jak z pod ziemi Jack.
Spod pokładu, chciałoby się rzec.

Chciał jej coś powiedzieć, coś co podniesie ją na duchu..
- Nie wyglądasz jeszcze w połowie tak źle jak Amy Winehouse. - powiedział.

Jej oczom ukazał się piękny widok. Nieskalane zwierciadło oceanu złociście iskrzyło w promieniach południowego słońca.
Nie mogła znieść faktu, że tak źle wygląda przy tym całym pięknie.

Przy horyzoncie niebo splatało się z taflom wody i powstawał niewiarygodny jasny odcień błękitu.
Jasny odcień błękitu, no co ty nie powiesz?

Dziewczyna spuściła wzroku ku tafli przeźroczystego oceanu i zmrużyła oczęta by lepiej dostrzec jego dno.
Po tym opisie można się domyśleć, że to nie jest nasz Bałtyk...

We włosy Eli wplótł się lodowaty wiatr. Przeszył jej ciało jak wystrzelona z daleka, wirująca w powietrzu strzała.
Czyżby za chwilę mieli natknąć się na górę lodową?!

6 miesiące temu.
Nijak nie potrafię odgadnąć o co chodzi.

Elizabeth leżała w łóżku wpatrując się w sufit. Na jej twarzy malował się radosny uśmiech. Powoli zaczęła się rozciągać gdy do pokoju wparował jak opętany William.
Zaczął obijać się o ściany kajuty i takie tam.

- Ciii- uciszył ją chłopak.- musimy być cicho- po wypowiedzeniu tych słów umilkł. Rozejrzał się niespokojnie po pokoju i po raz kolejny przemówił.- ,,Oni” zaraz mogą tu być.
- Jacy oni?- spytała zdziwiona
- Inni! Ci z głębi wyspy! - odpowiedział.

W oczach Turner’a było widać złość i bezsilność. Próbował wymyślić jakiś genialny plan, który pomoże im, ale jego umysł widocznie dziś miał zamiar strajkować.
- A gdybym tak wytatuował sobie plan statku na plecach?! - spytał Elizabeth.

Chwycił się za głowę w nadziei, że pomorze mu to w danej sytuacji.
Niestety, morze nie miało nic do powiedzenia.

Will odwzajemnił ej pocałunek, lecz nie był to długi i namiętny pocałunek, ale był od niego silniejszy, wspanialszy.
Po raz pierwszy w życiu mógł się całować, bez obawy o niedotlenienie mózgu.

po chwili odwróciła się od chłopaka i wyskoczyła przez otwarte okno. Turner gwałtownie podbiegł w stronę okna
I aŁtorka włączyła opcję 'slow motion', aby ukazać lepiej całą akcję.

Wyjrzał przez okno i jego oczom ukazał się dla niego bardzo radosny widok.
Elizabeth zabawiała się z Flipperem.

Elizabeth machała rękoma do Willa krzycząc : ,, skacz , skacz”.
William zaczął się rozbierać i przeszukiwać pomieszczenie jednocześnie, aby znaleźć jakieś kąpielówki.

Dziewczyna spojrzała w górę i zobaczyła jak niektórzy z piratów zaczęli wyskakiwać przez okno.
Niektórzy mieli ze sobą koła ratunkowe i dmuchane piłki.

Myśli Jack'a błądziły gdzieś daleko. Nie wierzył w gohst raider’ów, a jednak już raz ich spotkał.
Nie wierzył w ludzi z płonącymi łbami poruszającymi się na motocyklach. Jak mógł!?

-Wysłuchaj mnie! Nie byłeś tam, nie widziałeś tego co ja. Dziesiątki statków szło na dno, setki ludzi nie przeżyły tego wstrząsu to było nie do zniesienia. Stwory nie z tej ziemi atakowały nasze statki, naszych ludzi. Nic nie dało się zrobić tylko jakiś cudotwórca zdołałby ich pokonać. Wszyscy polegli. Tylko mi udało się ujść z życiem, ale co to za życie. Wszyscy twoi znajomi giną, a ty dalej żyjesz…
To brzmi prawie jak opis "Wojny Światów" z Tomem Cruisem.

wyciągnął z kieszeni swojego długiego czarnego płaszcza małą skrzyneczkę.
To Czarna Skrzynka lotu Oceanic 815!

-Ja nigdy niczego nie żałuje- I na twarzy Jack’a pojawił się szyderczy wyraz.- A tu twoja zapłata.- mężczyzna położył na stole niewielką sakiewkę ze złotem.
-Nie ma mowy nie przyjmę tego!
Ech, nawet piracki charakter zszedł na blogaski...

Poczuł zimny sztylet na swojej szyi i czyjś oddech na karku.
To oddech tego sztyletu. Za dobrze znał ten chuch.

Szabla jego przeciwnika została odrzucona na bok. Kapitan przystawił swój miecz do szyi Nick’a. Uniósł jego głowę do góry.
Jack mógłby spokojnie iść na Igrzyska Olimpijskie. Zawody w szermierce ma wygrane.

Po prawej stronie szyi przy uchu był mały tatuaż. Przedstawiał on literę T. Jack spojrzał na niego podejrzliwie.
- Ty też oglądasz "United States of Tara"? - spytał.

- Co się dzieje kapitanie?- nie uzyskał zadnej odpowiedzi, gdyż zza rogu z hukiem wybiegli ludzie Nickolsona.
Nick Nickolson to nawet niezłe imię. Chociaż dobrze, że to nie jest Nicholson. Znowu by się narobiło...

od aŁtorki:
Wiem, że mogłam troche przynudzić tymi opisami galionu itp. ale starałam się żeby było to taka bardziej książka:):)
Jednak wyszedł bardziej blogasek.

Elizabeth właśnie zabierali piraci. Dotykali jej pięknego ciała swoimi brudnymi, śmierdzącymi łapami. Jeden z nich zaczął ściągać spodnie. ,, O! Nie!”- pomyślał Will-,, Nikt nie będzie dotykał Elizabeth”.
Będzie ją gwałcił w trakcie przenoszenia na statek czy odprawią bukkake?

Ze złości aż się w nim zagotowało. Wydobył miecz z pochwy i pobiegł na ratunek ukochanej.
*próbuje przestawić wyrazy, aby wyszło na to że Will wydobył miecz z z pochwy ukochanej*

Mimo swoje szybkości był marnym przeciwnikiem. W mgnieniu oka Will go pokonała.
Zmiana płci bohaterów - wykonane!

Alex po raz kolejny wymierzył w plecy bosmana i z wielkim zamachem uderzył go batem.
Szalona piracka impreza przerodziła się w erotyczne party.

Na pokładzie było słychać tylko świst przecinanego powietrza przez bicz i mocny cios w obnażony grzbiet.
- Ukarzę cię w imieniu Księżyca - krzyczał Alex.

Piraci oglądający tą scenę krzywili się na widok jego ran. Były one głębokie. Z każdej wylewał się potok mocno czerwonej krwi, która zabrudzała całe otoczenie wokół mężczyzny.
*zaczyna się zastanawiać, czy za pisanie opek nie wziął się sam Tarantino*

Gdzie niegdzie było widać kawałki mięsa, różowego mięsa.
*zdławiony krzyk* Zabili konia Jolanty!

Najgłębsza, najwięcej krwi się z niej wylewało i na sam jej widok można było puścić pawia. Po obdzierane mięso wychodziło wszędzie.
Jedno na piwo, drugie na dziwki.

Połączyli się oni w głębokim pocałunku. Ręce Alex’a powoli ssuneły się na talię Lin.
Wyczuwam jakiś sunący podtekst.

Chwycił jej bluzkę od dołu i zaczął z niej ściągać. Dziewczyna uniosła ręce do góry by chłopak z łatwością mógł zdjąć bluzkę. Przez cały czas jednak nie rozłączyli się z pocałunku.
Wymieniali się płynami przez ubrania.

Drogi Jack’u!
*przeciera oczy*

Przykro mi, ale dla twojego bezpieczeństwa nie dałem ci klucza do skrzynki z mapą. Wiem, że pewnie teraz szasta Tobą ze złości i z przyjemnością byś mnie zabił. Nie musisz trudzić się z próbami otworzenia szkatułki. Da się ją otworzyć tylko kluczem, który niestety mam ja. Ta skrzynka jest zaczarowana i nikt nigdy jej nie otworzy.
Otwiera ją tylko magiczny klucz, bowiem jest na tyle magiczny, że pokonuje całą inną magię

Gdy dałem Ci mapę udałem się natychmiast do mojego domu gdzie zniszczyłem owy klucz i już nikt nigdy nie będzie musiał przeżywać tego co ja.
Serdecznie pozdrawiam zakapturzony!
PS. Całuski dla załogi :*

A i przepraszam że nie komentowałam waszych notek ale cos mialam z kompem i mi sie nie chciało wysyłać ale już jest wporządku spróbuje wszystkie komcie nadrobić ale narazie nie mam czasu. Najpóżniej nocia pojawi się w grudniu.
Patrząc na datę (listopad 2008) śmiem twierdzić, że wena opuściła aŁtorkę. A zapowiadała się wspaniała przygoda.


Live long and prosper!

czwartek, 18 czerwca 2009

O Harrym Głęboko Cierpiącym I

Podejmujemy się bardzo odważnego wyzwania, albowiem analizatorzy, którzy napotkali to dzieło a następnie próbowali zanalizować, zniknęli bez śladu. Do tej pory trwają nieustanne poszukiwania. Spekuluje się, żę wsiedli na pokład lotu Oceanic 815, albo po prostu leżą gdzieś w kącie, sponiewierani tym co przeczytali.
Mimo wszystko, razem z KatEv przedstawiamy sztukę: "O Harrym Głęboko Cierpiącym"

1.) To jest SLASH, czyli opowiadanie, które przedstawia związki męsko-męskie. Jeśli tego nie tolerujesz, radzę od razu stąd wyjść.
Przeżyliśmy Batmana, przeżyliśmy 'Billotoma'. Dlaczego by nie przetrwać tego?
Zawsze sądziłam, że slashe odnoszą się także do związków damsko-damskich.

4.) Raczej niekanoniczne.
No ba. Ałtoreczkowo.
>W normach Onetu! Jeśli można połączyć razem słowa opka, norma i Onet. :>


Wysoki, kruczowłosy chłopak leżał na łóżku i tępo wpatrywał się w sufit. Był bardzo blady, miał cienie pod oczami.
Na pierwszy rzut oka mogło się wydawać, że to jeden z przedstawicieli subkultury emo.
Albo cierpi na bezsenność.

Wyglądał jakby od dawna się nie wyspał.
Zdradzały go porozrzucane wszędzie kubki po kawie, którą wypił.
I kłaczki po owieczkach.

Od początku lata strasznie schudł, więc ubrania wisiały na nim bardziej niż zwykle.
Producenci preparatów na odchudzanie byliby zachwyceni. Wystarczy wrzucić do internetu zdjęcie "przed" i "po" a sukces murowany!
Moim zdaniem Harry w ubraniach Dudleya może reklamować preparaty na odchudzanie. Bez diet, wystarczy photoshop na „przed”.

Nikt jednak nie zwrócił na to najmniejszej uwagi. Dursleyów nie obchodziło to, że brunet od dłuższego czasu nie wychodzi z domu, prawie nic nie je.
U Dursleyów anoreksja to dzień powszedni.

Czasami nawet zapominali o jego istnieniu, gdy ten zamykał się w sypialni i nie dawał znaków życia.
Znaków dymnych nie widzieli od tygodnia.
A świetlnych od miesiąca.

Obwiniał się o śmierć Syriusza Blacka. Nie dość, że naraził swoich przyjaciół na niebezpieczeństwo, to jeszcze przez głupotę stracił najważniejszą osobę w swoim życiu.
Mógł sprzątnąć tą przeklętą zasłonkę, żeby im się nie plątała pod nogami w czasie walki na śmierć i życie.

Przysiągł sobie, że za wszelką cenę zabije Bellatriks Lestrange. Nie wiedział, kogo nienawidzi bardziej – jej, czy Voldemorta.
Ten drugi zabił właściwie dwie osoby, a Bellatriks tylko jedną. To chyba proste, nie?
Ale to Syriusz prawie zabił Snape'a...

Zawaliło się jego całe dotychczasowe życie. Czuł się o wiele bardziej samotny niż kiedykolwiek...
Wstał, poprawił swoją czarną bluzę z wprasowaną w nią różową czaszką i udał się w stronę toalety, cały czas poprawiając opadającą na oczy mroczną grzywę.

Na biurku leżało kilka nieotwartych listów od Rona i Hermiony. Harry jednak nie miał zamiaru czytać o tym gdzie spędzają wakacje, jak im tam jest miło i dobrze, ani odpisywać na te ciągłe pytania czy wszystko jest dobrze i jak się czuje.
Empatia ulatywała z niego z każdym nałożeniem cieni pod oczy.
Na oczy mój drogi na oczy! A konkretniej na powieki.

Od wydarzeń w Ministerstwie zaczął się trochę odsuwać od przyjaciół. Z każdym dniem coraz bardziej. Czuł, że nie są mu już tak bliscy jak kiedyś, że nie potrafią go zrozumieć.
Emostan obowiązuje!
Tego wymaga!

Słyszał jak ciotka Petunia woła go z dołu na kolację. Odkrzyknął, że nie jest głodny i żeby zostawili go wreszcie w spokoju.
Jak tak będą go chcieli karmić, to w końcu go przekabacą i jego kariera w promowaniu leków na odchudzanie legnie w gruzach.

Sen urywa się. Chłopak otwiera oczy. Leży w skołtunionej pościeli na niewygodnym, metalowym łóżku.
Prycza więzienna. Wspomniane wcześniej kanapki i woda tylko dopełniają jego rozpaczliwą sytuację. Dzięki takim opisom możemy powiedzieć, gdzie przebywa i co robi nasz bohater... A, przepraszam. To nie taka analiza...

Niemal każdej nocy śni mu się ten sam koszmar. To go powoli wyniszcza… Kawałek po kawałku…
Będzie musiał zażywać więcej kawy.

Próbuje się jakoś uspokoić, ale to nie pomaga.Nigdy. Wstaje i szybko zaczyna przeszukiwać szufladę. Znajduje to, czego szukał – żyletkę.
Rozgląda się niepewnie, czy żaden ze strażników nie odkryje jego ostrego narzędzia. Na szczęście nikt go nie widzi.

Taki mały, niepozorny przedmiot, który czasami potrafi mu trochę pomóc.
Już wiemy czego używa do krojenia tych kanapek.

Skierował się prosto do łazienki. Bezszelestnie zamknął drzwi na zasuwę. Gdyby jego wujostwo dowiedziało się o tym co robi, z pewnością wysłaliby go na odział zamknięty.
Do izolatki, do izolatki!

Zapalił światło i podszedł do umywalki. Niezgrabnym ruchem podciągnął rękawy od pidżamy.
Tak myślę, skoro wszystkie ubrania z niego spadały i wyglądał jak wieszak, to czemu ich po prostu nie zdejmie?
Bo dostanie 10 punktów lansu za każdą zakrwawioną rzecz.

Obie jego ręce były pokryte cięciami. Jedne dłuższe, inne krótsze.
Ta niesymetryczność doprowadzała go do istnego szaleństwa.
To ile on ma rąk?

Niektóre płytkie, drugie głębokie.
Będzie musiał mierzyć swoje cięcia dokładniej.
Linijką i cyrklem.

Zaczął się okaleczać kilka tygodni temu.
Dlaczego ciągle przychodzi mi na myśl, aby zastąpić słowo "okaleczać" na "onanizować"?
Bo martwisz się o dojrzewanie Harry'ego. Jak większość.

W przypływie tego straszliwego uczucia bezsilności, roztrzaskał dwukierunkowe lusterko od Syriusza.
Biedna, narcystyczna dusza Syriusza nie ma się gdzie podziać po takiej stracie.
Jak roztrzaskał, to jest jeszcze więcej tych lusterek, co oznacza że Syriusz będzie miał pole do popisu.

Odkrył, że przynosi mu to trochę ulgi od wewnętrznego cierpienia. Koncentrował się na fizycznym bólu, przez co mógł na trochę zapomnieć o tym w środku.
Stara dobra zasada: Jeśli boli cię palec, uderz się w głowę. Najlepiej siekierą.
Z korzyścią dla świata.

Nieco drżącą dłonią przejechał żyletką po niemal całej długości lewej ręki.
Obojczyk wyraził sprzeciw dalszemu nękaniu i Harry poprzestał na kości ramieniowej.

Krew… Całe mnóstwo krwi zaczęło spływać do umywalki cienkim strumykiem.
Gdzie strumyk płynie z wolna?
Rozsiewa krwinek raj...
Stokrotka rosła polna, a nad nią szumiał gej gaj.

Kolejne cięcie. Jeszcze więcej krwi.
Dursleyowie trzymali zapasy krwi w lodówce, więc Harry spokojnie mógł się uzupełnić.
Jak wampiry w Underworldzie.

Wiedział, że źle robi, ale nie potrafił przestać. Nie wiedział nawet czy chciałby z tego zrezygnować.
Ciekawe czy przepowiednia obejmuje samobójstwo głównego bohatera, nie?
*wznosi ręce ku Niebiosom* Panie spełnij mą prośbę.

Kolejny raz, ostry przedmiot zagłębia się w skórze. Był świadomy tego, że blizny mogą zostać już nawet na całe życie, ale nie obchodziło go to.
Ta na czole była już wystarczającym upokorzeniem.
Podziękujmy Voldemortowi.

Prawdę mówiąc, nie przejmował się już niczym.
To może... wejdź do pralki i ją włącz?
Albo wskocz do wanny z suszarką!

Odkręcił kran z zimną wodą i zaczął spłukiwać krew. Czuł, że przesadził. Krew nie chciała przestać płynąć..
Jeśli jeszcze nie wiecie skąd wzięła się nazwa Morza Czerwonego, możecie się przekonać...

Chwilę później wyjął z szafki bandaże i niezręcznym ruchem obwiązał ręce.
*myśli intensywnie* A następnie tymi obandażowanymi rękami owinął jeszcze pozostałe kończyny, czyż nie? Wybraniec potrafi wszystko.

Miał nadzieję, że Dursleyowie nie zauważą, że regularnie sporo ich ubywa.
Nie mówiąc już o zakrwawionych ubraniach i pobrudzonych kafelkach.
Może to wpływ Hari i jej tamponów? :>

Nie mógł ustać na nogach, więc osunął się po ścianie do pozycji siedzącej. Wydawało mu się, że powietrze jest takie ciężkie… Miał problemy ze złapaniem tchu i mroczki przed oczami.
Po chwili zobaczył też resztę rodziny Mostowiaków.
I Steffena!

– Mamo! Nie mogę dostać się do łazienki! Tato! Chodź tu natychmiast!!!
- Gdzie śrubokręt? - krzyczał młody Dursley - Łazienka jest zamknięta!
- Ale co się stao? - wybąkał zdezorientowany Harry.

Harry leżał na kafelkowej posadzce, beż żadnych widocznych oznak życia. Całe rękawy od jego pidżamy były bordowe, a bandaże już dawno przesiąknęły krwią.
Co prawda seniorka rodu Mostowiaków próbowała powstrzymywać krwawienie, jednak na próżno.
Bo mówiła Dudley'owi, aby umył rączki, bo zaraz będzie obiad... Chwila nie ta bajka.

Mężczyzna w białym fartuchu westchnął przeciągle i zaczął mówić nieco znużonym tonem: – Jak pewnie zdążyliście się domyślić, najprawdopodobniej była to próba samobójcza.
Wszyscy zgromadzeni wytrzeszczyli oczy.
- Myśleliśmy, że zaciął się przy goleniu!
- Bawiłem się sam ze sobą w House'a – odkrzyknął Harry z końca korytarza.

Chłopiec chciał ze sobą skończyć, podcinając sobie żyły. Zrobił to jednak niezbyt umiejętnie i spowodował jedynie silny krwotok.
Apel do przyszłych samobójców: Nigdy nie rozszarpujcie całej ręki, bo to nic nie da. Jedna mała dziurka wystarczy.
*uważnie notuje* No, co? To na wypadek jakby blogasek za bardzo zaszedł mi na umysł.

Stracił dużo krwi, nie wiemy ile czasu minęło zanim go znaleźliście, ale jego stan jest już stabilny.
Harry użył niewłaściwych żyletek. Te z Hogsmeade byłyby lepsze.
Proponowałabym zainwestować w skalpel.

Harry zaczął się powoli budzić. Leniwie uchylił powieki, które natychmiast zmrużył, bo promyki słońca wpadały do pomieszczenia przez okno i raziły go w oczy.
Jak się okazało jego łóżko stało na środku polany.
A nad nim opiekę roztaczał błyszczący się Edward Cullen.

Kiedy wreszcie przyzwyczaił się do jasnego światła, spostrzegł, że wszystko wokół niego jest sterylnie białe. Ściany, pościel… Jedynie posadzka była w kolorze jasnego, chłodnego błękitu. Okropny, specyficzny zapach unosił się w powietrzu. Skojarzył wszystkie fakty – szpital. Był w szpitalu, ale nie pamiętał dlaczego.
Na ten trop doprowadziła go posadzka.
Ja bym obstawiała, że kostnica.

– Nazywam się Catherine Jones. Jestem tutaj żeby ci pomóc. Myślę, że musimy porozmawiać – mówiła wolno i wyraźnie.
Lekcja pierwsza zatytułowana jest: "Jak prawidłowo trzymać żyletkę"
A nie przypadkiem: „Jak uwieść starszego od siebie faceta”?

Jego myśli krążyły teraz tylko wokół żyletki. Gdyby ją miał ze sobą, mógłby trochę się wyładować, a tak…
Ciekawe jak wyglądają "doładowania"!?
*nawetniechceciewiedziećcowidzę*

Kilka minut później, do pomieszczenia weszłam jakaś młoda dziewczyna ze strzykawką w ręku, a za nią Catherine Jones. (...)
– NIE JESTEM OBŁĄKANY! – wydarł się na cały korytarz brunet.
Nagła zmiana w przestrzeni została dokonana!
A ja nie mam skojarzeń. Niestety skoro mam, to Ty Harry jesteś wariatem.

– Harry? – Jakiś niepewny męski głos.
Głos miał problemy z ustaleniem swojej tożsamości gender.
Albo miał problemy z pensją. /Harry Potter i Problemy Dubbingu! (wybierzcie wersję komentarza.)

– Och… – Mężczyzna nagle zrozumiał. – Wybacz, ale to Kwatera Główna, na polecenie profesora Dumbledore’a musieliśmy zabrać cię tutaj. Jesteś tu bezpieczny, Harry.
Wszystkie ostre przedmioty znajdujące się w pobliżu zostały schowane, a najbliższe sklepy dostały zakaz sprzedawania żyletek.
Ale Harry jak na postać z serialu przystało ma żyletkę wszytą pod skórę.

– Nawet nie wiemy, co się stało, jak znalazłeś się w szpitalu. Twoja ciotka powiadomiła jedynie profesora Dumbledore’a gdzie jesteś, a on natychmiast się tam deportował i przyniósł cię tutaj. Zaraz potem wyjechał w jakiejś ważnej sprawie. – Spojrzał na kruczowłosego pytającym wzrokiem.
Albus jeszcze nigdy nie okazywał swojej empatii tak bardzo. I jak go nie kochać?
Albus dba o dawców na... napływu pieniędzy.

Chłopakowi zaschło w gardle. Teraz wszystko się wyda.
Na miejscu Harry'ego opowiedziałbym historię o Śmierciożercach, którzy zaatakowali go żyletkami.
Albo o nowym kombajnie Czarnego Pana.

Po prostu chciał jak najprędzej znaleźć się z dala od tego wszystkiego. Najlepiej w łazience z żyletką w ręku.
A na usta ciśnie mi się tylko jedno słowo. Zaczynające się na "o"...
Okurwa?
Prawie...

Przez chwilę wpatrywał się w nie bez słowa. Zanim zielonooki zdążył zareagować, odwiązał bandaż i wstrzymał powietrze, kiedy jego oczom ukazał się makabryczny widok. Szwy, blizny, rany...
– Harry… – Wykrztusił z trudem, wciąż wpatrując się w nadgarstki czarnowłosego.
Chłopak wyszarpnął się i wybiegł z domu, trzaskając drzwiami.
Nie będzie czekoladki od Remusa, oj, nie będzie...
Wolałby kawę.

– Harry! – Głos Remusa.
Dlaczego on nie go zostawi w spokoju?! Po co za nim poszedł?!
– HARRY ZATRZYMAJ SIĘ!!!
- STÓJ, POLICJA! - dodał. Mało kto wie, że Remus dorabiał jako stróż prawa i występował w jednym z odcinków CSI: Miami.
W takich warunkach powiedziałabym, że jest to raczej 'W11'.

Ciemnowłosy odwrócił się. Zdążył jedynie zauważyć błysk świateł, i coś wielkiego, pędzącego prosto na niego.
Żyletkowi Śmierciożercy powrócili. To ten blask żyletek tak go oślepił.
Kombajn Voldemorta. (jeśli ktoś z czytających potrafi lepiej rysować ode mnie i Marka, prosimy bardzo uprzejmie o takowy rysunek.)
Hola, ja umiem rysować! No, dobra...

Pojazd nie zdążył wyhamować i uderzył w chłopaka. Siła uderzenia sprawiła, że odrzuciło go metr dalej.
Po chwili na ziemię spadł wielki meteoryt...
I tak wyginęły dinozaury.

Przez tłum gapiów, przedarł się Remus. Szybo podbiegł do Gryfona i przyklęknął przy nim.
– Harry..? Harry, słyszysz mnie? – mamrotał roztrzęsionym tonem, klepiąc go lekko po twarzy.
Zero kontaktu. Ale żył, i to było najważniejsze.
Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie ta wielka kupa gruzu lecąca w ich kierunku. Ale pewnie Harry jako jedyny przeżyje...
„Jestem Legendą” w wersji, że zamiast psa będzie wszędobylska żyletka.

Nie zastanawiając się dłużej, mężczyzna wziął lekkie ciało bruneta na ręce.
Remus nigdy nie przyznał się, że nie zdał testu z pierwszej pomocy.
Ale obciach.

– Ja… Chyba się jeszcze prześpię… Jestem trochę zmęczony.
– Oczywiście. Pamiętasz, że masz dzisiaj urodziny? – spytała cicho Hermiona.
Cóż za wspaniały prezent! To może teraz lewatywa?
Jeśli jest wcieleniem Ludwika XVI, to chyba trafiony prezent.

Brunet tępo wpatrywał się w okno.
Obmyślał, aby wybić szybę i się pociąć.

Harry trzymał początek gazety. Na okładce zobaczył swoje zdjęcie. Leżał zakrwawiony na ulicy, a wokół niego stał tłum ludzi.
Przeczytał nagłówek: „Harry Potter – niedoszły samobójca?
A może tylko Żyletkowi Śmierciożercy?

Albo Biały Kombajn Śmierci Czarnego Pana?

Otóż Harry Potter – nadzieja naszego świata, przeżywa ostatnio załamanie psychiczne, spowodowane stratą jedynej osoby z rodziny – Syriusza Blacka, jego ojca chrzestnego.
Prorok dorwał tajne pamiętniki Harry'ego, które trzymał w szufladzie.
A zdjęcia sprzedawał na aukcjach.

Z zaufanych źródeł, wiemy, że próbował się zabić podcinając sobie żyły, jednak jego wujostwo w ostatniej chwili zdążyło zareagować.
Papparazzi są wszędzie! *rozgląda się niepewnie*
*poprawia włosy*

Po pierwszej nieudanej próbie, znów postanowił odebrać sobie życie. W środku dnia rzucił się pod samochód (Patrz zdjęcie numer 1).
A macie jakiś pokaz slajdów? Byłoby łatwiej.

– Ale dlaczego nic mi nie powiedzieliście? Dlaczego znowu próbowaliście coś przede mną ukryć?!
– Zrozum Harry… Nie chcieliśmy, żebyś…
Harry'ego wszyscy traktują jak dziecko specjalnej troski. Byle tylko nie doszły do niego żadne złe wiadomości bo jeszcze będzie miał depresje!
A to już nie ma?

– Nie chodzi mi o ten pieprzony magazyn! Tylko o was! I wy niby jesteście moimi przyjaciółmi?! Udajecie, że chodzi wam o moje dobro, a w ogóle nie wiecie, czego potrzebuję! Ciągle wszystko przede mną ukrywacie!
– My?! – warknął nagle Ron. – To ty nic nam nigdy nie mówisz!
– Nieprawda!
– Nie? To skąd masz te blizny?!
Voldemort znowu bawił się różdżką.
*niemamskojarzeń*

Założył kaptur i spuścił głowę w dół. Nie chciał, żeby ktokolwiek go rozpoznał, tym bardziej, że nie panował już nad łzami, które spływały mu po policzkach.
Pożyczył sobie te fajne wdzianka od Śmierciożerców i wyszył na plecach różową czaszkę?
Jak to mówią Amerykanie: How Ftrzygwiazdki Sweet.

Jego rozmyślania przerwał nieco przeciągający sylaby głos: – Uważaj jak chodzisz!
Tylko nie on. Mógł wpaść na każdego, ale on musiał akurat na Malfoya. Czy można mieć większego pecha?
No wiesz, ten meteor...

– Potter? – spytał pełnym niedowierzania głosem, wpatrując się w pobladłą i załzawioną twarz bruneta.
Jeszcze nigdy, przez cale pięć lat w Hogwarcie, nie widział, żeby Harry Potter… Płakał?
I tak oto Malfoy został rozdziewiczony. No, przynajmniej jeśli chodzi o płaczącego Pottera.
Zależy po czym płakał.

– No dalej! Śmiej się! Przeklnij mnie! Uderz! Zrób, co chcesz! Mam już to wszystko gdzieś!
Draco Malfoy jeszcze przez chwilę spoglądał na Harry'ego, po czym puścił go i odszedł bez słowa.
Dlaczego ałtoreczki zawsze robią z Malfoya takiego... ciapowatego wrażliwca?
Może ciało ze stali uniemożliwia dobrą koordynację?

– Powinno być przemówienie, ale jak pewnie się domyślacie – nie będzie go.
Przez te wszystkie wyjazdy w interesach, Albus zupełnie zapomniał napisać te szesnaście stron przemowy.

Mam zaszczyt powitać nowego nauczyciela Obrony przed Czarną Magią, profesora Fabiana Banes'a. Młody, przystojny szatyn wstał i uśmiechnął się do uczniów. Rozległy się brawa. Klaskały zwłaszcza dziewczyny.
Szkoda, że ałtorka nie pokusiła się o zdjęcie. Obstawiałbym Davida Borenzoa.
A ja Orlando Blooma.

Następnego dnia, na śniadaniu w Wielkiej Sali do wszystkich uczniów szóstego roku przyleciały sowy z przywiązanymi do nóżek planami lekcji.
Plany lekcji wyrywały się, jednak żaden nie zdołał się uwolnić.

Harry zamiast tego otrzymał krótki liścik.
„Zaraz po śniadaniu proszę przyjść do mojego gabinetu.
Profesor McGonagall „
*oburzenie* Jakie śniadanie? A gdzie dbanie o anorektyczny wygląd?
Bo chudość nie pomaga w zajściu w ciążę. Bo w końcu jakiej płci jest Harry?
Hari Potter II?! *noway*

– Chciałam z tobą porozmawiać odnośnie przedmiotów, które wybrałeś.
– Tak? – Zdziwił się.
–Mówiłeś, że chcesz zostać aurorem, a nie wybrałeś eliksirów.
– Nie mam odpowiedniej oceny z tego przedmiotu.
Zapewne za chwile okaże się, że z każdej sytuacji jest jakieś wyjście i Harry jednak będzie mógł je zdawać. Uwaga...
*jako fanfary włącza muzykę z Prince of Tennis Musical*

– No właśnie… – westchnęła kobieta. – Rozmawiałam z profesorem Snapem, i udało mi się go przekonać, by przyjął cię na okres próbny. Jeśli będziesz sobie radził, pozwoli ci dalej uczęszczać na jego przedmiot.
Bingo! *Unosi ręce w triumfalnym geście*
Pięć piw poproszę!

Ron i Hermiona siedzieli razem na każdym przedmiocie.
Ile razy ja już widziałem te oddalanie się przyjaciół od Harry'ego i na odwrót? Ja rozumiem, że nie ma zbyt wielu opcji do wykorzystania, ale inwencja twórcza popłaca. Szczególnie, jeśli porzucimy fanficki i zabierzemy się za coś własnego.
Albo w ogóle porzucimy pisanie.

– Ja… – zaczął słabym tonem. – Przepraszam, ale muszę wyjść… – Nagle stracił grunt pod nogami i osunąłby się na podłogę, gdyby nie szybka reakcja Snape’a, który zdołał go podtrzymać w pionie.
Prawdziwe bohaterstwo Severusa będzie nagrodzone... całusem!
W czółko!

– Będziemy się uczyć, a raczej będziemy próbować się uczyć zaklęcia, Patronusa.
- Ja sam tego jeszcze nie potrafię, ale mam nadzieję, że z wami wszystko pójdzie lepiej. - powiedział.
Drugi Lockheart.

– Ron Weasley – mruknął rudzielec. – To coś w rodzaju tarczy, która chroni nas przed dementorem. Może przybierać różne postacie. Ja i parę innych osób… – zawahał się. – Potrafimy go wyczarować.
Ron jako pilny uczeń. Nie trzeba dodawać nic więcej, bo już wiesz, że to na pewno opowiadanie ałtoreczkowe...
Albo wpływ Hermiony. Lub wszystko naraz.

Harry spojrzał na niego spode łba.
Bezczelny gnojek. Ciekawe, kto go tego nauczył…? – Myślał, czując jednocześnie złość i ukłucie żalu.
Harry powinien teraz się zgłosić i powiedzieć, że on też to wiedział. Nie będzie się tu Weasley wywyższał.
A Malfoy mu pomoże w poniżaniu Rudego!

Wyciągnął różdżkę i starając się skoncentrować na jakimś przyjemnym wspomnieniu powiedział stanowczo:
– Expecto Patronum.
Was też zastanawia które z 'przyjemnych wspomnień' wybrał Harry?

Z różdżki wystrzelił jedynie strzęp białej mgiełki. Nic poza tym. Żadnej postaci, żadnego jelenia.
To było jedno z tych wspomnień, które skończyły się za szybko...
Ale że niebieska tabletka?

Zaczął rozpaczliwie poszukiwać innego wspomnienia.
– Expecto Patronum – powtórzył ostrym tonem.
Znowu to samo.
Prawdziwy powód zerwania z Cho? Nie chcemy wiedzieć...
Ja chcę, ja!
"Dlaczego nie staje, dlaczego nie..."

Rozległy się zdziwione szepty.
Wszelkie plotki mówiły co innego. A tu proszę, na jaw wyszedł problem Harry'ego.

– Kurwa – zaklął szpetnie nie mogąc się powstrzymać
Gdzie? - zapytała skonsternowana KatEv
Myślisz, że mówił o którymś z nas, analizatorów?

Wszyscy patrzyli wprost na niego. Zapanowała całkowita cisza.
– Spokojnie nie ma, co się denerwować. I proszę nie używać takiego…
- ...Mugolskiego języka - dokończył nauczyciel, gapiąc się bezmyślnie na Harry'ego, który próbował raz po raz wyczarować Patronusa.

Zjadł trochę jakiejś sałatki i wypił szklankę soku dyniowego.
Chciał utrzymać swoją wagę, mając nadzieję, że dalej znajduje się w bankach twarzy.
O, naiwny...

CDN...

czwartek, 11 czerwca 2009

Rosół z Legolasa

Z góry przepraszam za brak analizy w poprzednim tygodniu. Cieszę się, że w dniu dzisiejszym mogę was uraczyć kolejnymi opowiadankami, bo niewiele brakowało, a musielibyście przeżyć dwutygodniową przerwę. Ale nie ma tego złego.

Dzięki za głosowanie w ankiecie.
Tak jak wy teraz, ja też się zastanawiam po co to robiliście, ale to już wasze stracone sekundy.
Bardzo, ale to bardzo domagacie się czegoś męsko-męskiego. Dostaliście Mrohnego i Avenitra, było wam mało. Czy będzie więcej takich związków, zobaczymy.
Seks i przemoc? My nie z tych co deprawują młodzież, skądże! To młodzież, a w tym przypadku aŁtoreczki deprawują nas...
A screena ankiety można zobaczyć obok.

A dzisiaj przed nami nowi superbohaterowie, przelotne uczucie dwóch chłopaków i pewien elf, co się zakochał...
Ostrzegam, że analiza będzie krótka i mało śmieszna.



Nike Squad

Dla niej czas już nie istniał.
Marvel wydał nowy komiks? "The Thief of Watches"

Od kilku dni miała właśnie takie wrażenie.
Akcja komiksu rozciągała się na kilkadziesiąt zeszytów.

W końcu, nie musiała się nigdzie śpieszyć ani na nic czekać.
To oni zazwyczaj czekali na nią.

Śniadanie było na ósmą, a ona na tą godzinę nastawiała budzik.
Będzie musiała niemal "sfrunąć" na śniadanie.

Nigdy nie zasypiała na lekcji Profesora X- rzadko musiała go słuchać.
Patrick Steward woli czynić, niż mówić.

Kolejne dni mijały jej w monotonni... Aż do pewnego czwartku.
Zaczęła słuchać? Ktoś wsadził za kraty Złodzieja Zegarków?

Jak zwykle weszła na śniadanie równo z wybiciem ósmej, jak zwykle najmniej zaspana.
Pewnie wcale nie musiała sypiać... *przewraca oczyma*

-Witajcie studenci- w tym momencie wjechał czy może wleciał psorek X.
Dla dobra profesora, nazwiska nie podamy.

-To jest Aqua, Aqua to Logan alias Wolverine. -Uśmiechnęła się i podała mu rękę.
-Aqua Adams lub, jak kto woli Enes. -Uścisnął jej dłoń.
-Logan. –Usiadła z powrotem.
A po co ci te długie paznokcie?

-Aqua potrafi kontrolować czas, może go zatrzymywać lub przyśpieszać...Jak na razie z czasem pewnie jej moce się rozwiną.
Niedługa będzie mogła go nagrywać i przesyłać znajomym.

-Nike? -Wstała od stołu.
-Siostra? To Ty.. Aqua..?
-Nike!
To ty robisz te czaderskie buty?!

-Jaką masz moc?
- Ożywianie przedmiotów i lewitacja. - Uśmiechnęła się szeroko - A Ty?
-Manipulacja czasem, mogę go zatrzymywać i przyśpieszać...Na razie -uśmiechneła się przebiegle.
Ciekawe, czy Nike będzie mogła również manipulować obuwiem?

Shedowscat jest świetna.
She's Dominicans On Wall Street Cat.

Minęło już pół roku odkąd Nike pojawiła się u Bractwa.
Od tej pory wygrywali zarówno walki z wrogami, jak i ze sportowcami.

Zaprzyjaźniła się z X-Menami.
A każdy otrzymał po oliwnej gałązce.

Lance siedział przy swoim samochodzie, Todd oglądał telewizję, a Pietro i Fred grali w karty.
Superbohaterowie czekali na telefon od burmistrza.

Rzuciła mu ostatni uśmiech i odwróciła się napięcie.
Natężenie nie wytrzymało.

Dzień był jak zawsze piękny. Niebo było błękitne, ani jednej białej chmurki, a słońce grzało. Nike zamknęła oczy i wystawiła twarz do słońca. Jego promienie delikatnie głaskały ją w twarz.
Po chwili przystąpiły do zmasowanego okładania pięściami.

Po drodze spotkała resztę członków Bractwa, prócz Wandy.
Wanda miała już swoją własną bandę.

Dziewczyna przytuliła się do niego. Lekko zdziwiony oddał uścisk. Chciał ją pogłaskać po głowę, ale się wahał.
W końcu słońce było pierwsze.

Szła dziedzińcem szkoły i rozglądała się na boki. Dookoła same zakochane pary. No tak, była sama, przez co zakochani bardzo ją denerwowali.
Zaraz ich wylewituje albo co!


Rosółek dla Harry'ego.

Może zacznę od tego o czym będzie ten blog. Mianowicie jest to opowiadanie yaoi. Paring HP/DM to podstawowy temat. Oczywiście będą wplatane wątki o innych bohaterach typu Ron, Hermiona, Dumbledore, a także kilka razy pojawią się notki dotyczące wojny z Sami-Wiecie-Kim.
Gwałty z Voldemortem, trójkącik z dyrektorem, gwałt na Hermionie wykonany przez Rona i takie tam...

Uwaga!
Nie biorę pod uwagę tomu szóstego i siódmego!!!
*parsk* Bo do tego czasu Harry był jeszcze w pełni homoseksualny. Potem ta brzydka Rowling zrobiła z niego hetero.

Dumbledore żyje, Snape nie jest zabójcą, a Malfoy, no cóż to po prostu Malfoy.
Nie tylko Gandalf był inny...

Dzień jak co dzień oczywiście nie dla Harry'ego Pottera. Noc nie była dla niego łatwa.
Tyle sztucznych penisów do wypróbowania...

Koszmar który nawiedzał go juz od tygodnia był straszny i nie dawał mu spać.
Śniło mu się, że zakochał się w dziewczynie.

Zaraz za drzwiami złapał go ktos za rękę i syknął do ucha:
-Potter, dziś o dwudziestej w lochach. Musimy sobie wszystko wyjaśnić
Draco dowiedział się o snach swojego kochanka.

Harry bardzo dobrze znał ten kpiący, zimny głos. Albowiem należał on do Ślizgona, Draco Malfoya. Już po chwili blond czupryna znikała za rogiem ciemnego korytarza.
Kobiety lubią brąz. Harry lubi blond.

-Chcę wyjaśnić to co się stało wczoraj na błoniach-a stało się dużo.-Zapomnij o tym i nikomu nie mów-Wybraniec bardzo dobrze pamiętał tę wczorajszą noc.
Seks w pierwszym rozdziale? Już mi się podoba!

Siedził wpatrując sie w jezioro, gdy jego szyję oplotły blade ręce i czyjeś usta pocałowały jego wargi. Poczuł wtedy smak mocnego alkoholu i papierosów.
*drapiąc się po głowie* Amy Winehouse?

Odepchnął od siebie tego kogoś. Blond włosy, szare oczy, drogie ubranie.
Paris Hilton?

Draco Malfoy.
Ubranie było tak drogie, że od samego patrzenia bolały oczy.

-Masz o tym zapomnieć , słyszysz? I jeżeli komuś powiesz to będie z tobą kiepsko-ton głosu blondyna był złowrogi.
I spalmy tą Wierzbę Bijącą. Ona może wszystko wyśpiewać.

Wziął go na ręce, a że Harry był chudy i od niego odrobinę mniejszy nie było to żadnym problemem. Tak samo jak wniesienie go do dormitorium ślizgonów, a później do swojego, prywatnego. Kładąc na łóżku bruneta poczuł się dziwnie, za dziwnie.
*szuka w dyskografii Marszu Weselnego*

Zgredek dotknął czoła czarnowłosego.- Harry Potter jest chory. Panicz Malfoy go rozbierze, a Zgredek pójdzie po rosół i coś jeszcze.
Zabraniam wam mieć kudłate myśli! A kysz!

-Ja mam go rozebrać?!- krzyknął Draco, ale stworzenia już nie było.- I co ja mam zrobić? - jęknął żałośnie. Potter rozbierz się sam...
Ja popatrzę - dodał.

-Panicz Malfoy też musi się rozebrać-do czarnowłosego doszedł głośny skrzek.
-Po co?- arogancki głos Dracona był przepleciony nutkami zdenerwowania.
-Panicz musi przytulić Harry'ego Pottera i go ogrzać.
*parsk* Gdyby Dumbledore przekupił panią Pomfrey, takie teksty mielibyśmy w co drugim opowiadaniu.


Śniadaniowa Ania

Witacie moi mili. To jest juz mój trzeci blog. Pierwszy to www.i-cant-sleep.blog.onet.pl a drugi to www.my-virtual-life.blog.onet.pl .
Oba mają patronat Mrohnej Cwoorcy, więc zapraszamy serdecznie.

Ania
Ma 15 lat. Jest nieśmiała. Lubi wszystkim pomagać.
Sprzeczność, sprzeczność! *wydaje dziwny pisk*
Rok temu została upokożona przez swoją koleżanke z klasy.
Carrie: second heat.
Od tej pory nei ma żadnych przyjaciół. Kiedy poznaje Legolasa odrazu sie w nim zakochuje. Jednak zostaje przez niego odrzucona.
No masz ci los! Spoiler!

Legolas
Ma 113 lat. Jest wyśmienitym łucznikiem.
Reumatyzm jednak nie daje za wygraną.
Wszyscy uważają go za opnowanego i mądrego elfa.
Tak naprawdę jest nieokrzesanym trolem.
Kiedy poznaje Anie zakochuje się w niej od pierwszego wejrzenia. Jednak wie, że między nimi jest za duża różnica wieku i dlatego odtrąca Anie.
Nie ma nawet stu lat różnicy. A jeśli nie widać znaczącej różnicy, to po co przepłacać?

Gandalf
Czarodziej, którego wszyscy podziwają, a niektórzy nwet sie go boją. Zawsze przybywa w tedy kiedy dzieje się coś złego.
Zawsze ma włączony FAIL-radar.


Obudziała sie w nocy zlana potem. Ten sen, a reczej koszmar. Juz od kilku tygodni ją prześalduje Ciągle widzi tą obrzydliwą twarz, która zbliża sie do niej powoli.
Zbliża się powoli, aby można było ją w pełni zobaczyć. Obserwować, jak bardzo brzydka jest...

Ona jest zwiazana. Nie ma jak sie poruszyć. Liny zaciskają sie coraz bardziej.
A brzydka twarz jest coraz bliżej. O nie, czy ona ma zmarszczki?! W tym wieku!

W końcu przebudziła sie z krzykiem.
Pryszcz.

-Już mam dosć! Juz od kilku tygodni śni mi sie to samo. Mamo..pomóż mi! - płakała dziewczyna. Fkatycznie miała tego dosć.
Mnie od kilku tygodni śni się czwartek i kolejna analiza. Ale cóż począć?!

Tym razem nie pojawił sie ten wstreny potwór tylko starzec w białej szacie tzrymając w ręku białą długą laske.
Bohaterka będzie musiała zbadać, czy i on ma pryszcze.

Mówił do niej w jakimś nieznanym języku.
Języku-trądziku.

Dziewczyna stała na srodku w jakieś stali bez konca i początku.
*przeciera oczy* Ke? *przeciera jeszcze raz*

Wkońcu starzec podszedł do nie i położył jej ręke na ramieniu.
Mianuję cię na rycerza... A, nie ta bajka.

- Musisz nam pomóc uwolnić Alatara. Jeśli nam nie pomożesz zniknie twój świta i nasz - powiedział łagodnym głosem
Świat bez białych pokoi i brak klamek, których i tak brak? No way!

- Co?? Jaki Alatar? Kim jestes? - zaczeła zadawać pytania
Starzec pochwycił notes i zaczął szybko zapisywać kolejne dane, o które go wypytywała.

- C..co się stało? - zapytała zdwiona. Spojrzała na okno i zobaczyła, ze słonce juz świeci.
- Wstawaj..i chodź na śniadanie.
*wiwatuje*

- Już ide - dziewczyna wstała z łóżka i poszła do łzazienki sie ubrać.
Brak higieny? Nigdy, przecież to Mary Sue - czysta bez granic.

Tata poszeł do pracy siora poszła z qmpelkami na impreze,a ona i mama zostały same.
Siora i qmpelki zdążyły wypić resztki alkoholu i posprzątać. Impreza śniadaniowa.

Około godziny biegała po całym parku.
Wiewiórki powinny złożyć skargę za zakłócanie spokoju.

Kiedy szła ulicą i przechodziła koła ciemnej małej uliczki ktoś nagle złapał ja w pasie i zatkał jej usta ręką.
Ciemne uliczki są wszędzie - strzeżcie się!

zaczeła kopac go i próbowac krzyczec.
Dlaczego zawsze porywacze są płci męskiej?

Nasz szyi poczuła ciepły oddech. jeszcze bardziej zaeczła kpac
"Zaeczła kpać" to jakiś nowy sport?

Mężczyzna odrazu ja puscił. Dziewczyna odwróciła sie i ujżała przystojengo blondyna.
Znając życie, i opka, bohaterka zakocha się w swoim porywaczu...

Miał długie włosy, a pod nimi wystawały dziwne uszy. Zza pleców wystawał mu łuk i kołczan na strzały oraz dwa sztylety.
*wybraża sobie sztylety wystające z pleców* To pobija wszystko.

Jak na współczwsność był dość dziwnie ubrany.
*ironia mode on* Nie, skądże...

Ubranie miał podobne do ubrania Robin Hooda
A jak wiadomo, bohaterka fanficka ma kontakty ze wszystkimi.

Muisz nam pomóc, bo jesli ty nam nie pomozesz to twój i nasz świat pogrązy sie w chaosie.
Jesteś ostatnią Mary Sue, którą musimy spalić, aby ocalić ludzkość. Zgadzasz się?

- Kim ty jestes i co musze zrobić żeby ocalic mój i twój świat przed chaosem? - zapytała zdzwiona.
Zupełnie nie zdała sobie sprawy, że facet może pochodzić z sekty, inne światy istnieją w filmach i komiksach a sztylety w plecach powodują śmierć.

- Jestem Legolas. Ksiąze Mrocznej Puszczy i przybyłem do twojego świata by sprowadzić cie do naszego.
Czyżby Mary Sue miała okazać się Księżniczką Puszczy Białowieskiej?

Nagle pojawił sie portal.
Oboje zastanawiali się przez chwilę, czy Onet.pl to dobry wybór...

Wskoczył do niego, a ona za nim.....
Mam nadzieję, że nie zapomną o jakimś inteligentnym komentarzu.

- Ciekawe po co? - nagle usłyszałą rżenie konia i po chwili ujżała przepięknego siwego konia biegnacego w ich kierunku.
- To jest Midnight. Pojedziemy na niej do Minas Tirith.
*sięga pamięcią wstecz* Czy ostatnio nie spotkaliśmy kota imieniem Midnight?

- Aha - Ania podesza do klaczy i pogłaskałą ją po miękkim nosie. Klacz polubiła dziewczynE.
Za pogłaskanie po nosie zrobię wszystko co zechcesz. Bierz mnie!

- Bedziesz jechała ze mną, na jednym koniu. Tak będzie bezpieczniej.
Szczególnie dla konia.

- Jetsm Elfem. Wszystkie elfy mają takie uszy.
- W moim świecie elfy to wyobraźnia ludzi. Sa dużo mnijesze i mają skrzydłą. Umią czarowac, a pozatym to zupełnie inaczej wyglądają. KIedy byłam małą dziewczynką marzyłam by spotakc elfa i chyba marzenie sie spełniło. Jednak warto wierzyć w marzenia. Opłaca sie - usmeichneła się sama do siebie.
Ten pogodny cytat powinniśmy sobie zostawić na koniec, ale jako, że do końca jeszcze trochę, zostawimy go w spokoju.

Dowiedziałą sie bardzo wiele rzeczy na temat Śróziemia. Gdzie własnie sie znajduja.
A może... Śrótziemie?

Popatzrył na jej twarz. Serce mu szybciej zabiło.
Cholera, ma trądzik! - pomyślał.

Wiedział co to znaczy, ale nie mógł do tego dopuscić by ona poczuła to samo...nie teraz kiedy jest misja do wykoniania!
Wyciskanie pryszczy zostawi na później.

Na pierwszy żut oka widac było, ze jest bardzo młoda, nie umie jeździc konno i co najwazniejsze..jest z nie tego swiata. Potargane blond włosy, wystrasznoe oczy.
Wyglądała jak moja nauczycielka fizyki... *chwila ciszy* Ona jest nie z tego świata!

- Zanieście ich do komat. Służba! Szubko pomóżcie im! - zawołał Aragon.
- Żeby tylko mi dywanu krwią nie pobrudzili!

Elf zasyczał z bulu.
*sssss* Boli...

- Tak masz racje drogi przyjacielu Orki zrobiły się soatnio jeszzce groźnijesze nix przed wojną o pierścień.
Jeśli nie dotarło do was, że jesteśmy w innym świecie, to powyższe zdanie jest tego potwierdzeniem.

Na łóżku leżała dziewczyna. Gandalf opatrzył ją. - Nic jej nie jest. No moze z wyjatkiem niewielkiego guza na głowie.
Według specjalistów poradnika 'BRAVO' jest to... ciąża pozamaciczna.

Zejdzie za dwa dni.
Albo dziewięć miesięcy.

Emilka zaczeła sie pomału wybudzać. Strasznie bolała ją głowa.
Ta wczorajsza impreza u Gandalfa. Było dość biało, jeśli wiecie co mam na myśli...

- Ssss....-zasyczała kiedy dotkneła obolałej głowy.
To pewnie z "bulu".

Poczułą pod palcami cos szorstkiego. To chyba bandaż. Ale..co on robi na jej głowie.
Czyta najnowszy numer 'Cosmo'!

Otworzyła okno, a do niewielkiej komanty wpadł świerzy podmuch,
Był tak "swierzy", że postanowiła użyć odświeżacza powietrza.

- Gandlaf kazał mi do ciebie przyjsć. Przy okazji przyniosłam ci kilka sukni. Wybierz sobie, którą chcesz. - i położyła na łóżku suknie. Sporo ich było.
Gandalf lubił przebierać się w damskie ciuszki... Ciekawe tylko kto zakładał męskie?

Ania długo przyglądałą sie każdej. W końcy wybrała biało-niebieską. Skromna z niewielkim dekoldem.
A gdzie wolność? Gdzie t-shirty?

Jesli to zrobi zniszczy medalion, który moze wywyałoć wieksze zło. Większe niż Pierścień. Jeśli uwolni go zło to..cały świat pogrązy sie w chaosie i ciemnosci.
Emo będą czuły się jak w raju.

Złe duch będą nękały ludzi, elfy i krasnoludy przejdą na strone zła.
I tak powstanie tylko jedna strona, która nie będzie miała komu się przeciwstawić.

Jedynym zajeciem były odwiedziny przyjaciół i Ani, z która nawiązał nić przyjaźni.
Z niecierpliwością czekamy na zawiązanie nici na szyi...

Lubili swoje towarzystwo. Choc nie często sie widywali. Ania musiała ciagle gdzies wychodzić. Poznawac wiele osób lub Gandalf ciągle opowiadał jej o misji.
TVP też o tym opowiada, a mimo wszystko gwiazdy tańczą na lodzie...

- Zapraszam cie na śniadanie. Będzie za 10 min.
- Dobrze zaraz zejde
Już drugi raz w ciągu dwóch rozdziałów! jeszcze jej to wejdzie w nawyk!

- Kochani usiadźcie. - nakzał Gandalf. Wszyscy posłusznie usiedli. - Żeby nieprzedłużać. Doszły do mnei złe wieści. Otóż Urk-hai i Orkowie się jednoczą. Zbierją siły przeciw Gondorwi. Podjerzewam, że chcą odwrócić naszą uwagę od Altara i medalionu. Wiedzą, że mamy Anie. Będą próbowali wszystkich możliwych sposobów żeby niedopuscić do uwolnienia Maga i zniszenia medalionu. Boję się, że już wyruszli w drogę. Ale napewno tego nie wiem.
Gandalf poskubał się w głowę po czym wyciągnął zza tronu swojego laptopa i wystukał jakiś adres. Po chwili powiedział wszystkim, że na portalach plotkarskich jeszcze nic nie wiedzą na ten temat.

- Legolasie, Aniu! - usłyszeli głos Argona.
- Co się stało? - zapytała Ania, keidy tylko zobaczyła zdyszanego Króla.
- Chodźcie, bo Erlond przyjechał i chce cię Aniu widzieć - wysapał.
Ania jest rozchwytywana niczym papież! Czuję dziwny związek z Mary Sue...

Ania podeszła do nich niepewnie. Nigdy nie lubiała poznwac nowych osób. Zwłaszcza chłopaków, a w tym przyapdku mężczyzn.
No ba. Wolała dziewczynki. Ale poznawać tylko przez seks. Zero rozmów.

Poszła do ogradu. (...) Amia krążyła po ogrodzie. Nagle nabrała ochoty na jabłko...
I tak oto dowiedzieliśmy się, że to nie Ewa była jedyną, którą kręciły jabłka!

- Jesteś w ciąży? - zapytała nagle. Arwena w odpowiedzi uśmiechneła się i lekko zarumieniła. - Ha! Wiedziałam. Który miesiąc?
- Trzeci. A ty skąd niby to wiesz? Aragon ci poiwedizał? - zapytała
- Sama się zorientowałam. Nie schodziłaś na śniadania. Masz takie same objawy jak moja ciocia. Wiec pomyślałam, że ty też możesz być w ciąży.
Jeśli jutro nie zejdziecie na śniadanie, to możecie być w ciąży. Uważajcie na siebie!

- Eh..bo..ja..coś ze mną się dzieje. ..dziwnego - dodała
- Co takiego? - zapytała spokojna jak zawsze Arwena i upiła łyk herbaty.
- Czasami czuję, jakbym... Jakbym żyła w blogasku!

- Mam czasami, podkreslam CZASAMI mdłości i takie..jakby tu powiedzieć..mhm..motylki w brzuchu.
- Grypa żołądkowa - powiedziała z przekonaniem Arwena.

- Aaa..zapomniałam ci powiedzieć. Jutro wieczorem jest przyjęcie. Więc przygotuj sobie suknie na jutro.
Czyżby znowu niebiesko-biała z małym dekoltem?

- Przyjęcie odbędzie sie o godzinie siódmej. Ale i tak po ciebie przyjde. Musze cię ładnie ubrać i uczesać.
Prawie niewidoczna aluzja na temat wyglądu Mary Sue...

- Nic nie szkodzi - odpowiedział z dzikim uśmiechem na twarzy i ręką lekko przejechał po jej pośladkach Ania szybko wyrwała się z jego uścicsku i spojrzała na niego ze strachem w oczach.
- Pedofil!

- Elhiorze! - krzykneła. Jednak Efl nie zdązył odpowiedzieć, bo ze stajni wyszedł Legolas, który nic nie widział o całym zajściu.
Myślę, że był w stanie się dołączyć. Poza tym siatkarze cały czas się klepią po tyłkach więc nie widzę nic złego w 'przejeżdżaniu'...

Ania i Legolas weszli do sali, gdzie miał być obiad.
Jednak pomylili się i weszli do sali, gdzie właśnie trwało śniadanie.

Oczywiście Ania zaskarbiła sobie serca Hobbitów bo tak nazywała sie ich rasa. Merry, Frodo i Pippin byli bardzo wesołymi Hobbitami. Ciągle opowiadali różne anegdoty o Shire. Krainy skad pochodzili. Ania oczywiście śmiała się razem z nimi.
- I wtedy... hahha... zabiliśmy wszystkich z Mordoru... hahahah!

Nagle do pokoju wpadła jakas postac. Ania upadła na podłoge gdyż niespodziwany gośc wpadł do komnaty w tym samym momencie keidy chciała zamknąć okno.
Sowa Harry'ego zabłądziła.

Postać była odziana w czarny poszarpany płaszcz. Twarzy nie widziała. Kaptur był zbyt duży, żeby cokolwiek zobaczyć.
Zakapturzona postać również miała problemy z dostrzeżeniem otoczenia.

- Ja? Ja jestem twoim przeznaczeniem. Twoim snem, który nigdy się nie skończy jeśli wybierzesz złą drogę. - powiedział nachylając się nad wystraszoną dziewczyne, która schowała nos w rekach, gdyż z jego ust wydobywał się potforny odór przypomniający gnijące zwierze. - Wiem o tobie wszystko.
Gdyby wydawał dziwne dźwięki, Ania zapewne schowałaby uszy w kieszeniach.

Postać zaczeła się śmiać na głos, a jego śmiech był tak głośny i tak przerażajacy, że Ania musiała zasłonić sobie uszy. Smiech ustał. Ania odsłoniła uszy.
Wcześniej wyciągając je z kieszeni, oczywiście.

Usłyszała jak w nieznamym języku wypowiada jakies zaklecie.
Wszystkie słowa wypowiedziane w językach, których nie rozumiecie są zaklęciami. I nie ma bata!

Wkońcu wszystkie te linie zatrzymały się i umiejscowiły się na prawym ramieniu. Ania zaczeła krzyczec głośno, gdyż zaczeło ją to boleć. Ból był tak wielki, że z nosa zaczeła lecieć jej krew.
Inne otwory ciała były niezagrożone... Póki co.

Do komnaty wpadł Legolas i Aragon, którzy chcieli się dowiedzieć od Ani co jej jest.
Jest chora i pogody dzisiaj nie będzie!

Ujrzeli jak Ania upada na podłogę. Natomiast z jej prawego ramienia wylewała się czarna maź, przypominająca smołę.
Malfoy powiedziałby zapewne, że Ania jest nieczystej krwi.

Dziewczyna wybudziła się w czasie kolacji,
dlatego zasnęła, czekając na porę śniadania.