sobota, 27 czerwca 2009

Pirackie opowieści: Panny Śniadaniowe

Nie, moi drodzy. Nie porzucamy jeszcze analizowania GM, ale jako, że chcemy trochę odpocząć od ekscytujących rozmów na temat wspaniałości tej opowieści, wyruszamy w morze.
Jest to pierwsza część analiz pirackich zatytułowanych "Pirackie Opowieści".
Zajrzyjcie też na Młot na Głupotę, gdzie wystąpiłem gościnnie.

ps. chciałem podziękować komentującym za w miarę merytoryczną wymianę ognia (zdań), prosić o czytanie ze zrozumieniem i o nie wszczynanie niepotrzebnych konfliktów. Wydają się one zbędne, tym bardziej, że strony i tak nie dojdą do porozumienia. Poza tym ocenianie poprzez wciskanie "zły" przez zwolenników opowiadania, które nawet nie czytały danej analizy (a może pseudo analizy, prawda?) jest zbędne i wcale nie rani naszych serc.

Pirate Trek.

AnnaMaria
Urodzona w Rosji,w wieku 4 lat matka pożuciła ją na Tortudze i tam własnie się wychowała.
Kolonie rosyjskie są bardziej widoczne, niż te angielskie w dwudziestym wieku.

Szkoły pirackiego życia dali jej mieszkający tam piraci.
Gwałty i rozboje weszły jej w krew. W wieku sześciu lat zabiła już trzy koty i dwie papugi.

Pewnego dnia gdy poznała Jacka postanowiła na dobre zostać piratem i dołączyła do jego załogi.
Jack zbiera wyrzutków z wszystkich części świata.

Na początku nie lubiła Elizabeth, lecz z czasem uległo to zmianie.
Zostały najlepszymi psiapsiółkami, bo Elizaebth pożyczyła jej kiedyś błyszczyk.


Elizabeth siedząc na plaży wspominała dawne czasy gdy to Will był przy niej, gdy czuła się bezpieczna.
Gdy zaczęła się obawiać, odszedł od niej z jakimś mężczyzną w stronę zachodzącego słońca.

Gdy była już w swym pokoju zrobiła się bardzo senna,więc natychmiast położyła się spać.
No ba, nie ma to jak śpiący bohater na początku opowieści.

Elizabeth stała na pokładzie statku. Pokład wydawał się jej dziwnie znajomy.
Była na USS Enterprice.

Załoga krzątała się po statku nie zwracając uwagi na dziewczynę.
Spock gładził się po uszach, Chekov mówił coś do siebie po rosyjsku, a Scotty powtarzał: "I like this ship! It's exciting!"

Elizabeth to bardzo zaniepokoiło, zaczeła się rozglądać.
Gdzie się podział kapitan Kirk? - pomyślała.

Ku jej zdziwieniu przy sterze ujrzała znajomą postać.
Obściskiwał się z kimś.

Nie mogła uwierzyć we własne szczęście to był Will.!
Kirk i Will razem?! J.J. Abrams rzeczywiście odnowił Star Treka.

Nareszcie po tylu miesiącach rozłąki mogła zobaczeć jego twarz i spojrzeć w jego czekoladowe oczy.
Już nie raz chciała je oblizać, ale powstrzymywały ją jego rzęsy.

Jednak przełamała się i pobiegła co sił po drewnianchy schodkach prowadzących do steru
Drewniane? Coś im się statek sypie...

Gdy dobiegła już blisko swojego męża przytuliła się do niego mocno i powiedziała:
- Jak mogłeś mnie z nim zdradzić?! - Kirk tylko się zaczerwienił.

Jednak to szczęśćie nie trwało długo, gdy tylko troszkę mocniej sciśneła swego ukochanego ten rozpłynął się w powietrzu,a statek razem z nim.
Włączyli napęd gwiezdny.

Lizzy natychmiast podniosła się z łóżka , a po jej policzkach jeszcze płyneły łzy.
Ciężar kryształowych łez przygniótł ją do podłogi.

Nagle tą niezręczną ciszęn przerwało pukanie do drzwi. Początkowo Elizabeth wystaszyła się, więc czym prędzej podbiegła do półki na której leżał dawny miecz Willa.
Zachował go sobie z występu w "Królestwie Niebieskim".

-Jack.?! Co ty tu robisz.?-zapytała zaniepokojona ale równie szczęśliwa Lizzy
*przeciera oczy i wzdycha* Już myślałem, że tam naprawdę jest napisane: "zaspokojona"...

-Tak się wyśmienicie składa że znalazłem sposób by uratować twojego mężusia,poczciwego..yy..jak mu tam.? Willa.!
Will. to nowy sceniczny pseudonim Turnera. Chciał być bardziej ziomalski i dostać się do Black Eyed Peas.

Elizabeth ruszyła w stronę spiżarni. Po 10 minutach dziewczyna wróciła z ciemnego pomieszczenia z zakurzoną butelką rumu i wręczyła ją Jackowi.
Po drodze wpadła we wrota czasu i zaburzyła kontinuum przestrzenne, dlatego wróciła po tak długim czasie, ale o tym w następnych notkach.

-Spokojnie moja droga.! Zaraz wszystkie twoje smutki i obawy miną ponieważ oto jest to czego potrzebujesz.!-wygłosił triumfalnie Jack wyciągając z kieszeni płaszcza nóż.
-Jack.! Przecierz to nóż.! Wiem że tęsknota jest ogromna ale Will liczy na mnie.! Nie mogę teraz umrzeć tylko po to by przewiózł moją duszę na tamtą strone.! To jest bezsensu.! - odpowiedziała kpiąco Elizabeth.
- Ale to nie jest taki zwykły nóż. To nóż zapożyczony od Harry'ego Pottera. Możesz się nim ciąć i nigdy nie umrzesz! - powiedział Jack.

-Więc tak...tak się składa że ten sztylecik obdarzony jest niezwykłą siłą - powiedział Jack pokazując dziewczynie napis widniejący z drugiej strony ostrza.
Nim to zrobił, rozkazał Elizabeth odłożyć miecz, który trzymała w swoich rękach od dobrych piętnastu minut.

" Ten nóż nie raz szczęście przyniósł już,
więc i Tobie on pomoże znaleść tego co zabrało morze."
Jack znalazł go zapewne na jednej z polskich plaż.

-To jest legendarny nóż wyspy Isla Puerte .! Jack skąd go masz.?! - wydusiła szczęśliwa jak dziecko Elizabeth.
Tym legendarnym nożem można kroić chleb bez obawy ucięcia własnego palca!

-Jesteś najlepszy na świecie.! - wykrzyknęła Lizzy rzucając się piratowi na szyję.
Porachunki mafijne byłyby o wiele prostsze, gdyby mafie używały boChaterki. Zamiast betonowych bucików można zastosować Mary Sue.

od aŁtorki:
No to już jest koniec.!
Wiem że ten rozdział był krótki i może niezbyt ciekawy,ale nie miałam ostatnio weny.
Po pierwszym zdaniu myśleliście, że zakończyło się pisanie, co nie? Ja też...

Rankiem cała załoga wraz z młodą panią Turner znajdowała się już na statku
Jeśli dobrze zrozumieliśmy, Elizabeth nie zaliczała się do załogi.

W tym momencie pustą samotność Lizzy przerwał ciepy,kobiecy głos nadchodzący zza jej pleców.
Nie był pusty, tak jak jej samotność, ale też był fajny.

Obróciwszy się piratka ujrzała smukłą dziewczyne o ciemnej karnacji i czarnych włosach.Dziewczyna ta miała na sobie potarganą i brudą białą koszule oraz brązowe (typowo pirackie) sponie z zwężanymi nogawkami, a na nogach pirackie buty.
W internecie można natknąć się na różne oferty "eleganckich sponi damskich", dlatego tym razem wierzę, że to nie jest kolejny wymysł aŁtorki.

-Witaj,jestem Anamaria. - powiedziała energicznie piratka,
Po chwili kazała Elizabeth wykonać sto pompek.

-Tak. Mieszkałam tam od 4 roku życia. Ale nie będe zanudzać cię historią mojego dzieciństwa.Właściwie to przyszłam tu z rozkazu Kapitana żeby zawołać cię na śniadanie. Idziesz..?
*parsk* Mary Sue doczekały się nawet własnych służących! Nadajmy im tytuł "Panien Śniadaniowych"!

Po kolacji obydwie panie zeszły do kajuty pod pokładem.Siedziały tam i opowiadały sobie historie swojego życia oraz plotkowały na różne tematy.
Elizabeth najbardziej poruszył temat pirata Nergala Behemotowego, który porwał z jednej z wysp księżniczkę Dodunę.

Elizabeth czuła że ma kogoś bliskiego. Nareszcie kogoś takiego kto może pomóc jej nie myśleć chwilowo o stracie ukochanego. Było jej dobrze w towarzystwie Anymarii.
Związek Willa i Elizabeth zaowocował odkryciem u nich homoseksualnych skłonności. *szykuje pociski anty-yuri*

Nagle gdy statek gwałtownie się poruszył dziewczyny tracąc równowage poleciały na drugi koniec pokoju.
Bo to stare hamulce były.

Gdy otrząsneła się już po wywróceniu około 3 koziołków ujrzała starą księge. Wzieła ją do ręki i otworzyła na pierwszej stronie. Gdzie widniał tytuł :
"Informacje i Tajemnice różnych zaklęć czyli jak zrozumieć piracką magię."
Widziałem już książkę o dźwięcznym tytule "Wampiraci", ale połączenia z Hogwartem nie było...


Ta bez podwójnej spółgłoski

od aŁtorki:
Dowiecie się tutaj jak zaczęła się cała historia o "Piatach z Karaibów". Dowiecie się, że Jack Sparrow ma rodzinę
Zawsze myślałem, że zrodził się z morskiej piany...

od aŁtorki:
Mam nadzieję, że pod pierwszą notką, której premiera jutro pojawią się komentarze. Jestem otwarta na uzasadnioną krytykę.
No włacha!

Karmin siedziała na plaży, kiedy przyszła do niej Layla - służąca z jej domu:
- Przepraszam panienkę, że przeszkadzam, ale matka panienkę wzywa do domu. Mówi, że to bardzo ważne.
Czyżby już przyszykowano śniadanie?

-Karmin... Córeczko... Wiesz jak ja was kocham! I wiesz, że wszystko co zrobiłam było dla waszego dobra...
Nie lubię zdań tego typu na początku rozmowy. To przynosi ze sobą złe wiadomości...

Może i jest zbuntowana nastolatką, która nie chce chodzić w ciasnych gorsetach i niewygodnych sukniach, ale kocha swoją matkę i nie chce żeby coś jej dokuczało i ciążyło na sercu.
Dlatego też co noc ostrzy swój sztylet.

- Pamiętasz jeszcze ojca i to miejsce, w którym kiedyś mieszkaliśmy? Miałaś wtedy 3 lata.... Zapewne nie pamiętasz…
Pamięć jest zawodna, pamiętaj o tym, gdy zapomnisz.

- Jak mogłabym pamiętać ojca, skoro zostawił nas jak ja, Aghatte i Patriss byłyśmy małe.
I nie dał mi imienia z dwoma spółgłoskami!

- Twój ojciec jest piratem…
- CO!!?? – Wykrzyknęła zdziwiona dziewczyna
Po czym upadła, uduszona tlenkiem węgla.

Gdy poznałam Twojego ojca to uciekłam z domu. Najpierw pływałam po Karaibach razem z nim, ale po urodzeniu się Patriss to przestałam.
Karaiby stały się wtedy takie oklepane...

Gdy Ty miałaś 3 lata zrozumiałam, że nie było tam dla was warunków do życia. Wszędzie piraci, kobiety i ten typowy zapach…
W społeczeństwie zabrakło wtedy mężczyzn. Byli tylko piraci i kobiety.

Wróciłam wtedy do domu, do Port Royal – Twój dziadek był tam gubernatorem, ale… wygonili mnie - nie chcieli się do mnie przyznać… i wtedy poznałam Johna… Zakochał się we mnie i zabrał nas ze sobą tutaj – na Hawanę
Czyli wychodzi na to, że to matka porzuciła Carlosa, a nie on ją. Wiedziałem, wiedziałem, że to zawsze się dzieje przez kobiety!

- JAK MOGŁAŚ POWIEDZIAŁAŚ MU ŻEBY NAS ZOSTAWIŁ?! JAK MOGŁAŚ!! NIENAWIDZĘ CIĘ!!! – Dziewczyna „wybuchła”.
*zastanawia się nad użyciem avadziego kwadracika* Nie zastanawiajmy się nad formą 'wybuchu'...

Miała sto myśli na raz i nie panując nad emocjami krzyknęła na matkę
Kim on jest?... Czy to wszystko było prawdą?... Dlaczego nie mam dwóch spółgłosek?... Gdzie to śniadanie?...

- A gdzie on teraz jest?
- Nie wiem… Przykro mi, ale to dla waszego dobra…
- Żegnaj! Nie chcę już spędzić tutaj, ani chwili dłużej!
Wybiegła, zapisała się do wojska i tyle ją widzieli.

Nastolatka wbiegła szybko do gabinetu ojczyma zabrała mu kilka przypadkowych map.
Plan budowy nowego centrum handlowego, mapę naszej galaktyki...

Potem wpadła do swojego pokoju i pośpiesznie przebrała się koszule i spodnie, które w tajemnicy przed matką kupiła. Zabrała tez pieniądze i kompas, który był jej jedyną pamiątką po ojcu.
Pieniądze też były, w pewnym sensie, pamiątką po ojcu.

Zrobiwszy to wszystko wybiegła z domu na plaże, gdzie już czekały na nią siostry…
No, to jeszcze tylko kupić statek i w drogę!

-A wiesz, że za tydzień hrabia Blight urządza bal! Będzie tam też jego syn! A wiecie, że jemu podobno podoba się, któraś z nas!!! – Wyszczebiotała podniecona Aghatte
-Oj to na pewno nie chodzi o mnie! – podkreślając słowa „na pewno” odpowiedziała siostrze Karmin – A kto by tam chciał dziewczynę w spodniach?!
-No właśnie! Myślę, że to właśnie JA mu się podobam! – Najmłodsza siostra rozmarzyła się…
*chrząka niepewnie* Czy Karmin nie spotkała się z siostrami, aby opowiedzieć całą historię o ojcu i uciec?

Gdy siostry odchodziły Karmin wyściskała je, a one roześmiane poszły do domu. Wtedy nastolatka została sama ze swoimi myślami… A miała ich tysiąc na minutę.
Widzę, że coraz bardziej przyspiesza z tym myśleniem. Już niedługo przegoni światło.

Nastolatka ukradła jednemu z przechodniów duży, skórzany kapelusz i założyła go sobie na głowę, tak żeby nie było widać spod niego jej długich, pięknych włosów.
Papparazzi czyhali wszędzie.

Pierwszy dzień Karmin na statku okazał się pochmurny i niezwykle upalny.
No tak, to zestawienie zazwyczaj się sprawdza.

Marynarze z gorąca słaniali się na nogach. Tylko kapitan miał możliwość przebywania w znośnych warunkach, czyli w swojej kajucie.
Kilku z marynarzy padło na pokład z jęzorami zwisającymi z otworu gębowego.

Z zamyślenia wyrwał ją bosman:
-Kapitan Cię wzywa. – powiedział twardym głosem
-Mnie?- zapytała zdziwiona dziewczyna
- Tak, mówił coś o jakimś śniadaniu...

Kapitanem był szczupły,przystojny mężczyzna, w wieku około czterdziestu lat. Na głowie miał białą perukę, która zwykli nosić urzędnicy, bogacze, itp.
Do grona nosicieli peruk dołączył się również Angelina Jolie i Brad Pitt. Mają nawet własne konto na Facebooku.

-Tak się składa, że ja wiedzę cię tu pierwszy raz a ostatnio nie szukałem ludzi na statek. Po prostu uciekłeś z domu w poszukiwaniu przygody, jak to teraz robią twoi zbuntowani rówieśnicy.Przecież tylko panienki się boją morza i sztormów, więc chciałeś się popisać przed kolegami, a może przed jakąś niewiastą, co?
Albo Karmin nie miała piersi, albo peruka ograniczała widoczność kapitanowi...

-Jesteś tak bardzo do niej podobna… - mężczyzna wziął głęboki oddech i drżącym ze wzruszenia głosem kontynuował wypowiedz – Jesteś taka piękna… Jesteś… - wtedy załamał mu się głos… Odwrócił się po chwili, ponieważ poczuł, że łzy same napływają mu do oczu…
Teatralnie przyłożył dłoń do czoła i westchnął.

Po tym, co wypowiedział Karmin miała tysiąc myśli na minutę.
Każda kolejna porcja myśli przybliżała ją do pobicia własnego rekordu.

Po kilkunastu minutach milczenia, które dla obojga z nich ciągnęły się niczym godziny odezwał się kapitan, który zdążył już się uspokoić
Po wspólnym makijażu mogli wreszcie dokończyć rozmowę.

-Pewne już wiesz nazywam się Joshua Taylor. A Tobie jak na imię?
- Yy... Joshua Tree - odparła niepewnie.

Gdy kapitan pośpiesznie opuścił swoją kajutę została w nim sama Karmin. Widząc drewniany kuferek z błyszczącymi pieniędzmi, czym prędzej zabrała się do jego „opróżniania”. Ukradła ile tylko się dało.
Wepchała sobie nimi stanik, aby bardziej przypominał piersi.

Na pokładzie była ogromna krzątanina. Wszyscy szykowali się do walki z piratami.
Jedni stali w kolejce do toalety, drudzy poprawiali makijaż przeglądając się w szablach.

Dziewczyna szybko podbiegła do burty i zobaczyła piękny statek. Na rufie miał napis: „Gwiazda Poranku”
I statek NA PEWNO nie miał nic wspólnego z Gwiazdą Mroku.

Dziewczyna świetnie władała szablą. Na początku jej uderzenia była takie, aby nie zabić. Później dziewczyna zorientowała się, że inaczej się nie da…
Ten godzinny pojedynek z jednym osobnikiem zupełnie ją zmęczył, więc postanowiła zabijać resztę.

Dziewczyna złapała mocniej za linę i puściła się ku „Gwiździe Poranku”.Po chwili znalazła się już na pokładzie pirackiego statku.
Jakimś dziwnym trafem każdy wystrzelony pocisk oraz ostrze szabli omijały ją, nie stwarzając żadnego zagrożenia.

Wszyscy korsarze już tam byli. Nastolatka spojrzała w miejsce, gdzie wcześniej stał „Dolphin”. Nie było go!
Rachu, ciachu i po strachu.

- Wszyscy są?! – Wykrzyczała owa kobieta.
- Ay, kapitanie! – Odpowiedziała chórem załoga.
- Odliczyć się! – Rozkazała kapitan.
- Chciałam powiedzieć... odlać się!

- Bennet!
- Tylor!
- Snake!
- River!
- Giraffe!

- Witaj w załodze „Gwiazdy Poranku”! Jak już pewnie wiesz ja jestem jej kapitanem, a nazywam się Morgan Adams. – Powiedziała kobieta podając Karmin butelkę rumu.
Widzicie, jak daleko poszło równouprawnienie wśród piratów?

- Twój ojciec zaginą. Jakieś 13 lat temu.
Zaginą i znik.

- Przykro mi. Mój ojciec też nie żyję.
*myśli nad komentarzem*

- Nie zupełnie. Carlos Marentes był wspaniałym i szanowanym piratem.
Był dobrym ojcem i przykładnym mężem, czy jakoś tak..

Był chyba najlepszym piratem na całych Karaibach i nie tylko… Zapuszczał się swoim statkiem daleko… Bardzo daleko.
czy ona dalej mówi o morzu, czy może przeszła do erotycznych wypraw ojca Karmin?

Uwierz mi jesteśmy chyba jedynymi kobietami piratami. – dodała Adams ukazując zęby w uśmiechu
O ile ałtoreczki nie wpadły na kolejny genialny pomysł obsadzenia statku samymi kobietami...

Było już dość ciemno, gdy „Gwiazda Poranku” dobijała do brzegu.
Dobijała nie tyle do brzegu, co doszczętnie. Mnie.

Pirat opierając się na zakurzonym, starym fortepianie wstał i ledwo trzymając się na nogach wybełkotał:
- Cóż za miłe spotkanie! – Powiedział i złapał nastolatkę za biust.
- Zaraz się porzygam. – Odparła i uderzyła go w twarz.
Ścisnął jej za mocno żołądek, a ona właśnie zjadła śniadanie.

Na słowa „barmanki” szamotanina trochę ucichła.
Władze przejmują kobiety. Będzie się działo...


Flirt z Flipperem.

Eli wyczołgała się z łóżka i narzuciła na siebie szlafrok. Wyszła z kajuty. Wyglądała jak żywy trup. Jej twarz była blada i przemęczona.
Mimo to postanowiła, że nic nie stoi na przeszkodzie, aby zejść na śniadanie. No to z powrotem pod pokład!

Wzrok miała zapłakany ,bez życia.
Już samo wyrażenie "zapłakany wzrok" zabija.

Do jej zmęczonych oczu wpadały brudne , niechlujne i oklapnięte włosy.
Oczywiście pół dobry spędzonej w łazience i wyglądałaby jak nowa.

Nagle przed Lizzy wyrósł jak z pod ziemi Jack.
Spod pokładu, chciałoby się rzec.

Chciał jej coś powiedzieć, coś co podniesie ją na duchu..
- Nie wyglądasz jeszcze w połowie tak źle jak Amy Winehouse. - powiedział.

Jej oczom ukazał się piękny widok. Nieskalane zwierciadło oceanu złociście iskrzyło w promieniach południowego słońca.
Nie mogła znieść faktu, że tak źle wygląda przy tym całym pięknie.

Przy horyzoncie niebo splatało się z taflom wody i powstawał niewiarygodny jasny odcień błękitu.
Jasny odcień błękitu, no co ty nie powiesz?

Dziewczyna spuściła wzroku ku tafli przeźroczystego oceanu i zmrużyła oczęta by lepiej dostrzec jego dno.
Po tym opisie można się domyśleć, że to nie jest nasz Bałtyk...

We włosy Eli wplótł się lodowaty wiatr. Przeszył jej ciało jak wystrzelona z daleka, wirująca w powietrzu strzała.
Czyżby za chwilę mieli natknąć się na górę lodową?!

6 miesiące temu.
Nijak nie potrafię odgadnąć o co chodzi.

Elizabeth leżała w łóżku wpatrując się w sufit. Na jej twarzy malował się radosny uśmiech. Powoli zaczęła się rozciągać gdy do pokoju wparował jak opętany William.
Zaczął obijać się o ściany kajuty i takie tam.

- Ciii- uciszył ją chłopak.- musimy być cicho- po wypowiedzeniu tych słów umilkł. Rozejrzał się niespokojnie po pokoju i po raz kolejny przemówił.- ,,Oni” zaraz mogą tu być.
- Jacy oni?- spytała zdziwiona
- Inni! Ci z głębi wyspy! - odpowiedział.

W oczach Turner’a było widać złość i bezsilność. Próbował wymyślić jakiś genialny plan, który pomoże im, ale jego umysł widocznie dziś miał zamiar strajkować.
- A gdybym tak wytatuował sobie plan statku na plecach?! - spytał Elizabeth.

Chwycił się za głowę w nadziei, że pomorze mu to w danej sytuacji.
Niestety, morze nie miało nic do powiedzenia.

Will odwzajemnił ej pocałunek, lecz nie był to długi i namiętny pocałunek, ale był od niego silniejszy, wspanialszy.
Po raz pierwszy w życiu mógł się całować, bez obawy o niedotlenienie mózgu.

po chwili odwróciła się od chłopaka i wyskoczyła przez otwarte okno. Turner gwałtownie podbiegł w stronę okna
I aŁtorka włączyła opcję 'slow motion', aby ukazać lepiej całą akcję.

Wyjrzał przez okno i jego oczom ukazał się dla niego bardzo radosny widok.
Elizabeth zabawiała się z Flipperem.

Elizabeth machała rękoma do Willa krzycząc : ,, skacz , skacz”.
William zaczął się rozbierać i przeszukiwać pomieszczenie jednocześnie, aby znaleźć jakieś kąpielówki.

Dziewczyna spojrzała w górę i zobaczyła jak niektórzy z piratów zaczęli wyskakiwać przez okno.
Niektórzy mieli ze sobą koła ratunkowe i dmuchane piłki.

Myśli Jack'a błądziły gdzieś daleko. Nie wierzył w gohst raider’ów, a jednak już raz ich spotkał.
Nie wierzył w ludzi z płonącymi łbami poruszającymi się na motocyklach. Jak mógł!?

-Wysłuchaj mnie! Nie byłeś tam, nie widziałeś tego co ja. Dziesiątki statków szło na dno, setki ludzi nie przeżyły tego wstrząsu to było nie do zniesienia. Stwory nie z tej ziemi atakowały nasze statki, naszych ludzi. Nic nie dało się zrobić tylko jakiś cudotwórca zdołałby ich pokonać. Wszyscy polegli. Tylko mi udało się ujść z życiem, ale co to za życie. Wszyscy twoi znajomi giną, a ty dalej żyjesz…
To brzmi prawie jak opis "Wojny Światów" z Tomem Cruisem.

wyciągnął z kieszeni swojego długiego czarnego płaszcza małą skrzyneczkę.
To Czarna Skrzynka lotu Oceanic 815!

-Ja nigdy niczego nie żałuje- I na twarzy Jack’a pojawił się szyderczy wyraz.- A tu twoja zapłata.- mężczyzna położył na stole niewielką sakiewkę ze złotem.
-Nie ma mowy nie przyjmę tego!
Ech, nawet piracki charakter zszedł na blogaski...

Poczuł zimny sztylet na swojej szyi i czyjś oddech na karku.
To oddech tego sztyletu. Za dobrze znał ten chuch.

Szabla jego przeciwnika została odrzucona na bok. Kapitan przystawił swój miecz do szyi Nick’a. Uniósł jego głowę do góry.
Jack mógłby spokojnie iść na Igrzyska Olimpijskie. Zawody w szermierce ma wygrane.

Po prawej stronie szyi przy uchu był mały tatuaż. Przedstawiał on literę T. Jack spojrzał na niego podejrzliwie.
- Ty też oglądasz "United States of Tara"? - spytał.

- Co się dzieje kapitanie?- nie uzyskał zadnej odpowiedzi, gdyż zza rogu z hukiem wybiegli ludzie Nickolsona.
Nick Nickolson to nawet niezłe imię. Chociaż dobrze, że to nie jest Nicholson. Znowu by się narobiło...

od aŁtorki:
Wiem, że mogłam troche przynudzić tymi opisami galionu itp. ale starałam się żeby było to taka bardziej książka:):)
Jednak wyszedł bardziej blogasek.

Elizabeth właśnie zabierali piraci. Dotykali jej pięknego ciała swoimi brudnymi, śmierdzącymi łapami. Jeden z nich zaczął ściągać spodnie. ,, O! Nie!”- pomyślał Will-,, Nikt nie będzie dotykał Elizabeth”.
Będzie ją gwałcił w trakcie przenoszenia na statek czy odprawią bukkake?

Ze złości aż się w nim zagotowało. Wydobył miecz z pochwy i pobiegł na ratunek ukochanej.
*próbuje przestawić wyrazy, aby wyszło na to że Will wydobył miecz z z pochwy ukochanej*

Mimo swoje szybkości był marnym przeciwnikiem. W mgnieniu oka Will go pokonała.
Zmiana płci bohaterów - wykonane!

Alex po raz kolejny wymierzył w plecy bosmana i z wielkim zamachem uderzył go batem.
Szalona piracka impreza przerodziła się w erotyczne party.

Na pokładzie było słychać tylko świst przecinanego powietrza przez bicz i mocny cios w obnażony grzbiet.
- Ukarzę cię w imieniu Księżyca - krzyczał Alex.

Piraci oglądający tą scenę krzywili się na widok jego ran. Były one głębokie. Z każdej wylewał się potok mocno czerwonej krwi, która zabrudzała całe otoczenie wokół mężczyzny.
*zaczyna się zastanawiać, czy za pisanie opek nie wziął się sam Tarantino*

Gdzie niegdzie było widać kawałki mięsa, różowego mięsa.
*zdławiony krzyk* Zabili konia Jolanty!

Najgłębsza, najwięcej krwi się z niej wylewało i na sam jej widok można było puścić pawia. Po obdzierane mięso wychodziło wszędzie.
Jedno na piwo, drugie na dziwki.

Połączyli się oni w głębokim pocałunku. Ręce Alex’a powoli ssuneły się na talię Lin.
Wyczuwam jakiś sunący podtekst.

Chwycił jej bluzkę od dołu i zaczął z niej ściągać. Dziewczyna uniosła ręce do góry by chłopak z łatwością mógł zdjąć bluzkę. Przez cały czas jednak nie rozłączyli się z pocałunku.
Wymieniali się płynami przez ubrania.

Drogi Jack’u!
*przeciera oczy*

Przykro mi, ale dla twojego bezpieczeństwa nie dałem ci klucza do skrzynki z mapą. Wiem, że pewnie teraz szasta Tobą ze złości i z przyjemnością byś mnie zabił. Nie musisz trudzić się z próbami otworzenia szkatułki. Da się ją otworzyć tylko kluczem, który niestety mam ja. Ta skrzynka jest zaczarowana i nikt nigdy jej nie otworzy.
Otwiera ją tylko magiczny klucz, bowiem jest na tyle magiczny, że pokonuje całą inną magię

Gdy dałem Ci mapę udałem się natychmiast do mojego domu gdzie zniszczyłem owy klucz i już nikt nigdy nie będzie musiał przeżywać tego co ja.
Serdecznie pozdrawiam zakapturzony!
PS. Całuski dla załogi :*

A i przepraszam że nie komentowałam waszych notek ale cos mialam z kompem i mi sie nie chciało wysyłać ale już jest wporządku spróbuje wszystkie komcie nadrobić ale narazie nie mam czasu. Najpóżniej nocia pojawi się w grudniu.
Patrząc na datę (listopad 2008) śmiem twierdzić, że wena opuściła aŁtorkę. A zapowiadała się wspaniała przygoda.


Live long and prosper!

1 komentarz:

atha pisze...

Łii, piracka analiza! Tego tu było trzeba :D