czwartek, 23 kwietnia 2009

CSI: Don't get fooled again I

Opuszczamy szkolne mury, pełne sale koncertowe, poważne lekarskie przypadki i nieskazitelne piękno nagich torsów, jakie było nam dane widzieć. Podróż to będzie niebezpieczna i tajemnicza, a więcej zagadek niż w blogaskach nie ma chyba nigdzie. Tym bardziej, że jest z nami on - Horatio.
Opka analizowane z nieocenioną pomocą Kury, której analizy CSI możecie znaleźć na blogu Sierżant & Sapera (numery: 37, 38 i 39)


Horatio i próbki z Marsa.

Scenariusz napisały:
"Hey! Mam na imię Agata (ale mówcie mi Rika;) i mieszkam na Śląsku. Lat mam 15.
To zawęża obszar poszukiwań ałtoreczki...

Jestem 'uzależniona' od większości seriali kryminalnych, jakie lecą w TV. Nawet widać, od którego najbardziej - CSI: MIAMI. Mój ulubiony serial z ulubionym Davidem Caruso* :) (*nie licząc Wiktora z "Detektywów";)"
A ja się dziwię, jak można oglądać polskie seriale...

A poza tym lubię oglądnąć LOST i FMA, a także poczytać fantastykę i posiedzieć przed ekranem ;P
A wszystko to robię w jednym czasie. Wielofunkcyjność, to moje trzecie imię.

Witam wszystkich, jestem Karcia, mam 18 lat, ale tylko na papierze xD.
Pewnie wpisała w rubryce "Imię" >Karcia xD<>

Jestem troche zakreconą nastolatką, serfuje po internecie, słucham muzyki i jem xD.
*parsk*
Nie chcę sobie wyobrażać, jak wygląda Twa klawiatura...


Był piekny i słoneczny dzien, na niebie zadnej chmurki, lekki wiaterek ochładzał twarze strudzonych przechodniów zmierzajacych do pracy, do sklepu, do domu.
Zaczyna się jak w filmie familijnym. Ale zobaczymy co będzie dalej...

W gabinecie jednego z budynków, przy oknie stal rudy policjant i przygladał sie beztroskim wyrazom twarzy przechodniów.
Dwunaste piętro wieżowca nadawało się do tego doskonale.

Wiedzial, ze ten dzien nie bedzie tak spokojny na jaki wyglada. Spojrzał na buirko gdzie lezały dwie kupki akt spraw.
Będzie musiał zbadać odchody, aby dowiedzieć się, który z jego podwładnych to zostawił.
Rurku, co jest z tym stołem, czemu on taki upierdolony?!

- Zaraz tam bedziemy - były to rutynowe słowa, które wypowiadał przy każdej takiej okazji.
A założył swoje okulary?

Zamiast tego wyciągnał czarne okulary i załozył na nos.
*wiwat*
Rutynowe słowa, rytualne gesty.

Szedł wolnym krokiem ciemnym korytarzem, oswietlonym tylko przez jedną słaba lampe, za nim z róznych pomieszczen wychodzili rózni ludzie, uzbrojeni w biale rekawiczki, spore walizki i aparat.
Sprzęt najwyższej jakości.
Uzbrojeni w mordercze walizki, wielostrzałowy aparat i najgroźniejsze ze wszystkiego, śmiercionośne białe rękawiczki (no tak, fanka FMA).

Zespoł składajacy sie z Horatia, Erica, Ryana i Calleigh wsiadl do słuzbowych, srebrnych Hummerów.
Jedyne, co przpadło mi do gustu w Miami to właśnie te pojazdy.

Miejscem zbrodni była stara fabryka papieru, przeznaczona do wyburzenia, na jej miejscu miał powstac nowy ekskluzywny hotel.
Horatio wiedział, że to nie przypadek i że akta na jego biurku pochodzą właśnie z tej fabryki. Czuł rosnące podniecenie.
Horejszio, opanuj się, to oglądają dzieci! Szklanka zimnej wody, już!

H popatrzył w strone ciała
- Kim była ofiara?
- Nie wiadomo, nie ma zadnych dokumentów stwierdzajacych tozsamosc - odparł smutno Frank - Prawdopodobnie bezdomny.
Zabity przez kartki...

Ofiara istotnie na bezdomnego wygladała, miała na sobie podarte, smierdzące spodnie i tak samo podarty płaszcz.
Haratio przybliżył się, aby poczuć zapach ofiary.
- Płaszcz też śmierdzi - oświadczył i założył swoje okulary - Złapiemy przestępce.
Horejszio miał nosa do takich spraw.

H pokiwał głowa, Alexx, która własnie zjawila sie na miejscu zbrodni, załozyla rekawiczki i zaczela ogladac ciało.
- Śmierdzi - potwierdziła. Po chwili reszta ekipy zebrała się, aby ocenić skalę smrodu ofiary.

H usmiechnał sie kładac reke na ramieniu Alexx, lekarka odwróciła sie patrzac na przyjaciela, jego oczy mówiły wszystko, niepotrzebne było słowa, ona wiedziała o co zapyta.
- Jak moje okulary? - spytał, wystawiając głowę do słońca.

- Najwyrazniej pobicie
- Ktos go zatłukł na smierc? - zdziwił sie H - To morderstwo z zimna krwią.
Horatio podszedł do jednego z policjantów i wskazał wielką stertę papieru.
- Aresztować! - rozkazał.

- Nie - Alexx postrzasneła głowa - Pobili go po smierci
Zabawy z trupem.

czuc od niego alkohol, tylko nie wiem czy sam pił czy to z rany na głowie.
Pił sam, czy z kolegami? - oto jest pytanie!
Znaczy co, rana wydzielała alkohol? Ktoś chyba zbyt dosłownie zrozumiał popularny zwrot "poszło mu do głowy"!

- Przyczyna zgonu?
Yyy, czy przypadkiem nie powiedziała przed chwilą o pobiciu?

- Trudno okreslic czy to z powodu tej butelki czy czego innego - przyznała Alexx - Więcej bede mogła powiedziec po sekcji.
- A może grali z trupem w butelkę? - dopytywał Horatio.

Podniosł jeden z odłamków i przyjrzal musie blizej
- Kawałek odcisku - ucieszył sie
Po chwili na kawałku szkła jego sprawne oko dostrzegło kilka siniaków i zmarszczki.

Alexx milczała, pokreciła tylko głowa z dezaprobata i dalej badała ciało, kiedy juz nic nie znalazla kiwneła na chłopaków by zapakowali ciało i przewiezli je do laboratoryjnej kostnicy gdzie denata czekala powazna z nia rozmowa.
W czasie kiedy ona będzie przesłuchiwać denata, Horatio zajmie się papierem.

Kiedy zabrano ciało pojawiły sie nowe slady i dowody.
Spadły z nieba, wprost w ręce Alexx.

- A to co? - spytał Ryan biorac do reki strzykawke - Strzykawka. Cpun?
- Znalazłam slady jakiegos białego proszku - usłyszał słowa Erica
Wstrzykiwał sobie proszek!

Kubańczyk pobrał próboke na wacik zalazł odpowiednim odczynnikiem i po chwili wacik zabarwił sie na fioletowo.
AŁtorka nie chce nas zanudzać tymi wszystkimi nazwami i pojęciami.

Nie mieli watpliwosci, narkotyki, w tym miejscu spotykaja sie ludzie cpajacy, moze ofiara była jednym z nich?
Już wiemy do czego potrzebne były im kartki. Z braku marychy, robili sobie skręty z papieru i proszku.

- Rozumiem - usmeichnela sie - Znalazłam wiele sladów butów - zaczela z innej beczki wiedzac ze tym zainteresuje swojego szefa
- Tak?
- Zrobiłam odlewy.
Tego dnia słońce świeciło tak mocno, że asfalt niemal rozpływał się pod stopami.


- Przyczyną zgonu był uraz rdzenia kregowego w odcinku szyjnym
To z pewnością sprawka butelki.

- Co mogło byc tego powodem?
Alexx zastanowiła sie chwile
- Sądzac po sladzie to cos płaskiego, ale moze to byc takze reka
Płaskodłonie!

Tu pokazała policjantowi jak jej zdaniem mogło to przebiegac
Po co nas zanudzać zbędnymi szczegółami, czyż nie?

- Znaczy, ze szukamy kogos bardzo silnego - stwierdził rzeczowym tonem porucznik
Czy kartki mają płaskodłonie?

- Mozemy ustalic czas zgonu?
- Dwa dni temu około 22-23
Ofiara zdążyła rozbić zegarek, zanim ją zabito.
Nie, po prostu Alexx jest tak zdolna, że im więcej czasu minęło od zgonu, tym bardziej precyzyjnie może określić jego czas. Po pół roku byłaby w stanie podać go co do minuty.

- Jakie sa inne slady pobicia?
- Liczne siniaki na plecach, brzuchu, rekach.
- Skopali go
Horatio, jak możesz!? Mówi się: zaatakowali dolnymi kończynami.

- Tak, to najwyrazniej jest slad buta - potwierdziła Alexx
Wskazała siniaka z wyraznym zarysem górnej czesci podeszwy
Co tam asfalt! Nawet ciała się wtedy topiło. Ach, Miami...

- Miał we krwi 3 promile alkoholu i sladowe ilosci narkotyków
- A w spodniach znalazłam papierosy - dodała.
Jak wykazują badania, dla tych cieniasów z Zachodu taka ilość alkoholu już jest śmiertelna. Tylko my i Ruscy jesteśmy odporni. Alexx musi zrewidować swą teorię na temat przyczyny zgonu.

- Amfetamina - odpowiedziała smutno Alexx
*tulimy tulimy tulimy*

- Znalazłam odłamek szkła w ranie na głowie
To ten ze zmarszczkami.

Ryzy wział torebeczke z dowodem z rak Alexx i przyjrzal sie odłamkowi blizej
- Tu cos jest
Alexx wziela lupe i zerkneła na szkło
- Kawalek skóry
Alexx do tej pory tego nie zauważa. Wyrzucić ją, na bruk!

- Ktos sie zadrasnał - usmiechnał sie Ryzy - Spawdzmy kto jest tym pokaleczonym pechowcem.
Kawałek naskórka, który utkwił na kawałku szkła, który z kolei utkwił w ranie głowy.


Calleigh blondynki, która zazwyczaj bałada łuski i testowała bron,
To się nazywa balistyka, ałtoreczko...
Co ona robi z tymi łuskami? Gada do nich w lwowskiej gwarze? A nie, to się nazywa "bałakać".

teraz miała do przebadania odciski butów.
Na szczęście odciski z asfaltu powiedzą jej wszystko.

- Sprawdzilam w bazie danych co to za obuwie - Horatio odebrał teczkę od dziewczyny - To obuwie sportowe, adidasy, albo korki, najprawdopodobniej rozmiar 9
Korki albo adidasy, powiadasz... A nie da się tego odróżnić, czyż nie?

Policjant pokiwał głowa, odwzajemnił usmiech przechylajac głowe na lewą stronę, co miało stanowic bezsłowna pochwałe dla pracy specjalistki od batalistyki
Miał nawet w domu jeden z jej obrazów.
Gdyby przechylił ją w prawo, oznaczałoby to dezaprobatę.
Ekhem, od batalistyki? Wojnę tam prowadzili, czy jak?

Pokazała H zdjecie wskazujac miejsce, policjant sięgnał po szkło powiekszajace ze stołu i przyjrzał sie temu miejscu uwaznie. Calleigh dołaczyla do niego, uwaznie przygladali się śladowi
Czekali, aż do nich przemówi.

- Moze nazwa firmy
- To zawęzy krąg poszukiwan.
Tak, do obszaru Stanów.


- Tu brakuje kawałka
- Wiem, ale nie mamy już zadnych - bronił sie Ryan
Kubanczyk juz otworzył usta by cos powiedziec, ale drzwi laboratorium otworzyły sie i spokojnym, wolnym krokiem wszedł H, trzymajac w reku torebkę z małym odłamkiem szkla.
Światła fleszy rozbłysły się, a H poprawił swoje okulary.
A biedny Eric zastygł z opadniętą szczęką czekając na napisy końcowe.

- To chyba brakujaca czesc - powiedział wyciagajac dowód w stronę Wolfe`a
Horacy trzyma brakujące części dowodów na wypadek, gdyby ktoś zapomniał o jego wielkości.
I ma zamontowany moduł jasnowidzenia. Przecież nie wiedział, że czegoś im brakowało!

- Nie ma danych - powiedział Ryan smutno - Czyli narazie nic nie mamy
Ekipa z Miami jest bardzo smutna. Cóż za praca. *tulimy?*

- Mysle jednak, ze odciski ze strzykawki i butelki pochodzą od tej samej osoby
Dla pewnosci wykonali analize porównawcza, wynik był ujemny, odciski nie pasowały do siebie.
Zawsze mogą posądzić o zabójstwo kartki papieru. Ciekawe, czy Horatio już je przesłuchał?

Kubanczyk skrzywił sie, intulicja go zawiodła.
*tulicja tulicja*

od aŁtorki: Z racji tego, ze tego bloga i tak nikt nie odwiedza, to zaiweszam jego działalnosc na jakis czas :) Moze kiedys tu wróce i cos napisze, ale jak narazie jakos nie mam wiekszej ochoty
Jak widać ludzie nie chcą poznać tajemnicy tego zabójstwa.
Kogo obchodzi śmierdzący bezdomny...

H wyszedł na korytarz i stanał przed wysokim detektywem, rece oparł na biodrach, przechylił głowe i wyciagnał swoje czarne okulary z marynarki.
- Stare przyzwyczajenia z czasów kroczenia po wybiegach. - oświadczył.

- Naszą ofiara jest Andy Landors, ostatnio sławny hokeista, który zabłysnał w czasie meczu z Anglią - Frank przeczytał akta - Nie byl bezdomny
Serio? Hokeiści zazwyczaj są!

- Bójka miała miejsce dwa dni temu. Pobił sie z Oskarem Wilisem, członkiem swojej druzyny. Zniknał zaraz potem. Zaginiecie zglosiła zona.
Żona zgodziła się występować pod pseudonimem 'Zona', aby trzy zet na początkach wyrazów wyglądały bardziej tajemniczo.

- Gdzie mieszka pani Landors? - spytał po chwili
Znowu będę mógł pozakładać okulary - ucieszył się.

z laboratorium wyszedł Ryan z wynikami.
- H, wiem kto był ofiara
- Ja tez - powiedział rudy policjant krótko i sucho
I Ryan się zasmucił? *kiedy tulimy?*

- But, którego odcisk znalezlismy na miejscu zbrodni i na ofierze wyprodukowała firma Mantel
Niemiecka firma 'Płaszcz' sprzedaje buty. To jakaś przykrywka!
Może Mattel? Różowe szpileczki Barbie na miejscu zbrodni...

- Eric, zapros pana Oskara Willis`a, mamy z nim do pogadania
- Tak jest - odpowiedział Eric rozłaczajac sie.
Po chwili wziął kartkę papieru, długopis i zaczął pisać...
A nie pergamin i pióro gęsie?


Ryan i Call wsiedli do drugiego Hummera i pojechali do siedziby firmy, sami nie bardzo wiedząc po co.
Najważniejsze to zrobić lans i pokręcić się hummerem po okolicy.

Szklane drzwi rozsuneły się przed dwojka policjantów, kiedy weszli do srodka zobaczyli dużą przestrzen, wszystko wykładane marmurami, na srodku duze biurko, recepcja gdzie siedziały trzy panie, zajmujace sie umawianiem gosci, odbieraniem telefonów i spławianiem natretow.
Każda ma jakąś specjalizację? Ciekawe, jakby to wyglądało w podziale sprzątaczek?
Zwłaszcza ta od spławiania musiała wyglądać imponująco.

- Dzien dobry - usmiechneła sie - Chcielibysmy z kolega porozmawiac z kierownictwem
- Byli panstwo umówieni? - odparła dziewczyna chlodno z wyższoscią
- Nie będziesz mi tu się wywyższać! - rzuciła blondynka, po czym wyciągnęła broń i skierowała ją w recepcjonistkę - Na ziemię ty spławiaczko natrętów! Przejrzałam cię!

- Zmęczylem się
- Czym? - zdziwiła sie Call
- Jazdą windą
Oboje wybuchneli smiechem
*czyta po raz drugi* *czyta trzeci raz* *czyta...* Kryminalistycy z Las Vegas mają o wiele lepsze poczucie humoru, ale może to sprawa innej pogody?

- Co państwa tu sprowadza?
Blondynka usmiechneła się uwodzicielsko, wyjeła z teczki zdjecie odcisku buta i podała go prezesowi,
Czekajcie, to już się rozpoczęła gra wstępna?
Odcisk buta jako fetysz? Co będzie następne, papierowe kajdanki?


prezesowi "Hawardowi" jak miał napisane na plakietce przypietej do marynarki.
Tak naprawdę nazywał się inaczej, ale wolał przyjąć jakąś ksywę, aby nie być gorszym od 'Zony'
Prezes Howard Haward, absolwent Harvardu.
Poza tym... plakietka na marynarce? Jak byle szczurek biurowy? Po prezesie spodziewałabym się eleganckiej, mosiężnej tabliczki na biurku, no ale co ja tam wiem.

- Kto je zamawiał? - spytał Ryan
- Ich trener, a zarazem menadzer. Zaraz sprawdze - wyjał z szuflady sterte papierów i zaczał szukac - O jest Alexander McCartney
Gdyby był tu Horatio, z pewnością powiązałby kartki papieru z szuflady do tych z fabryki i wpadł na jakąś genialną myśl.

Policjanci wyszli pozostawiajac zaszkowanego prezesa.
To oni są policjantami, czy kryminalistykami? Błąd rzeczowy. Pała!
Chyba raczej dla autorów scenariusza... W końcu w filmie też co chwila włażą detektywom w kompetencje.


- Ja nikogo nie zabiłem! - wykrzyknał znowu Oskar
- Niech pan to udowodni
- Byłem u mamy! - krzyknał
Taaa, teraz tak to nazywają...
No co? Miał tam swojego misia, piżamkę w kaczuszki i kakałko na noc!

- O której? - spytał Kubanczyk unoszac do góry jedna brew
- Zaraz po treningu i tej kłotni, byłem u niej do rana. Naprawiałem kran. Ona moze to potwierdzic.
U 'mamy' musiał być naprawdę duży przeciek, że zajęło mu to całą noc...

- Sława i pieniądze to nie wszystko. Wstyd powiedziec, ze pobilismy się o jego zone
Bójka o żonę - Akt desperacji.

- Jego zona, Kate Landors, wcale go nie kochala, ostatnio nie mogła z nim wytrzymac. Ciagle się kłocili ...
Nie kochała go, po prostu czasem kran się psuł...
Ty i ta twoja mamusia! Wystarczy, że kiwnie palcem, a już do niej lecisz! A u nas leje się z kranu od miesiąca i nic!

Kubanczyk słuchal zeznan z coraz wiekszym zdziwieniem, miejscami wydawalo mu sie, ze zamiast byc w pracy oglada jakas brazylijska telenowele.
Już sam nie wiedział co gorsze. Chyba przydałoby mu się tulenie.

- Kete jest w ciązy! Andy usłyszał to i wtedy rzucił sie na mnie
Był najbliżej, a na kimś musiał się wyżyć.

- A co ze mna?!
- Jest pan wolny, ale prosze nigdzie nie wyjezdzac
Siedź pan w tym pokoju przesłuchań i ciesz się wolnością!

Wyszedł, najpierw udał sie do laboratorium by zbadac próbke ziemi, nie pasowała. Oskar nie był na miejscu zbrodni, to świadczyło na jego korzysc, ale wszystko mogło sie jeszcze zmienic.
W każdej chwili Horatio mógł wkroczyć triumfalnie do laboratorium, niosąc w rękach próbkę ziemi z drugiego buta.
Bo każdy but prowadził odrębne i niezależne życie.


Razem z Calleigh jechali prosto na lodowisko gdzie trenowała druzyna "Czarnych kozłów", do której nalezała ofiara.
Na kilometr widać, że sataniści!
Czarny kozioł ofiarny, klasyka.
I pewnie lód był czerwony?

- A panie McCartney co wie pan o stosunkach miedzy Andym, a Oskarem Wilisem?
McCartney zarumienił się i spojrzał na swoje buty. Nic więcej nie musiał dodawać.
Ostatnio widziałem ich, jak szykowali się do wyjazdu na ryby. Gdzieś w okolice Brokeback.

- Byli najlepszymi przyjaciółmi, wspaniale razem grali, nie mieli sobie równych - wychwalał - Ale ostatnio cos sie miedzy nimi psuło, podajrze ze od czasu, kiedy Andy sie ozenił
- Ta głupia żona nie dawała mu tego, co przyjaciel! - narzekał trener.
Nie da ci ojciec, nie da ci matka tego, co może dać ci sąsiadka. Nie da ci żona ani dziewczyny tego, co da ci kumpel z drużyny.

- Ja tam oficjalnie nie wiem, ale krąza plotki o romansie zony Landorsa z Oskarem
Miami's Pudelek.

To było wszystko co potrzebowali wiedziec, podziękowali trenerowi za współprace i udali się do szatni by obejrzec zawartosc szafki denata. (...)
- Ona nie wyglada na szczesliwa. O zobacz wyraznie tesknym wzrokiem spoglada w prawo - pokazala chłopakowi zdjecie by mógł sie przyjrzec
Po chwili Ryan dostrzegł rzymską maskę z skrzywionym uśmiechem na twarzy.
Biedna, nieszczęśliwa szafka. Tulimy?

- Zerka na tego faceta ... - przerwał
Wymienili porozumiewawcze spojrzenia i usmiechy.
- To jest Willis
Jedno spojrzenie i już podejrzani, no patrzcie!
Lepiej nie patrzcie, też zostaniecie podejrzanymi.

Ryan stojac troszke z tyłu, pokrecił głowa z dezaprobatą. Hokeista odwzjemnił usmiech i przyjał dziarską poze by zaimponowac blondynce
- Jasne słodziutka, co tylko sobie życzysz
Ryan słyszac te słowa, miał ochote przyłozyc gościowi, rece zaczely mu drzec, ale pochamował sie.
Dzielny rycerzu, miecz w górę i broń swej miłości!
Ja bym raczej powiedziała: gdzie z tymi rękami, chamie!

- Czasem chodzilismy na piwo, Andy czasem zalił mi sie na swoja zone, ubolewał nad straconym przyjacielem Oskarem. Zblizylismy sie do siebie, bo gralismy na tej samej pozycji, razem.
Wspólna pozycja zbliża ludzi! Tylko bramkarze czują się tacy osamotnieni. Zawsze jednak mogą liczyć na uściski naszych kryminalistyków.
Nowa dyscyplina sportowa: twin hockey.


- Zdjecie i odciski palców z szafki
- Do tego pozew rozwodowy - wtraciła Call - Wniesiony przez Kate, ale najwyrazniej ofiara nie zamierzała na to pozwolic
Dlatego przygniotła się kartkami papieru, to jasne.

- Na szafce były tez odciski takie same jak na butelce, ale dalej nie wiemy do kogo nalezą - dokonczyla blondynka
- DNA kobiety, nieznane odciski palców - podsumował H - Mamy tylko jedną podejrzaną, zonę Landorsa
Ryan i Calleigh wymienili spojrzenia
- Nie mamy nic na nią
Zadziwiające jest, że wszystkie poszlaki i dowody wskazują na 'Zonę', a oni nie potrafią nawet zdobyć nakazu! Nie, ja się wcale nie czepiam...


Eric spostrzegł, ze ten dom znajduje sie w połowie drogi z domu landorsa do fabryki gdzie znaleziono ciało.
Pół drogi, powiadasz? To jakiś znak. Zawsze jest jakiś znak!

Policjant ujrzał przed sobą kobiete w podeszłym wieku, troche zaniedbana, tak samo jak dom, opierajaca sie na lasce
Widziało się dom na kurzej łapce, ale o lasce nic nie wiem.

- Jestem z policji, chciałbym zadac pani kilka pytan
Nie mogł powiedziec jej prawdy, ze jest z laboratorium kryminalnego, nie chciał niepotrzebnie niepokoic starszej pani.
Myślisz, że 'laboratorium kryminalne' brzmi bardziej złowieszczo?
Może liczył na głuchotę starszej pani: że zamiast "police" usłyszy "please".

Kobieta uchyliła szerzej drzwi i odsuneła sie zaparaszajac tym samym do środka.
- A odznaka to gdzie?! - rzuciła, kierując w niego swoją laskę.

Delko szybko sam trafił, przyjrzał sie kranowi uwazniej, rzeczywiscie wygladal jakby dopiero co ktos przy nim dłubał, ale tak naprawde zostala wymieniona tylko uszczelka, co zajmuje góra 15 minut, a co z pozostałym czasem?
Może mają więcej kranów w domu?


Tymczasem porucznik Caine i śledczy Wolfe jechali spokojnie do domu ofiary.
- Nie ma się co spieszyć, trup nie zając, nie ucieknie, cha cha! - powiedział Caine, szczerząc się do siebie w myślach. Wiedział, że jego poczucie humoru uwielbiali wszyscy.

- W takiej sprawie wszystko sie moze przydac - pouczył H - Np te buty. Skąd sie tu wzieły?
Pani Landors była coraz bardziej zbita z tropu i coraz bardziej znederwowana.
- One są... one... z butiku. - odpowiedziała, po chwili zdając obie sprawę jak bardzo zbita była.

Nie mogła sie opanowac, mało brakowało by rzuciła sie na Ryana, na szczescie między nimi stal H, a wobec niego każdy czuł respekt.
Oślepiło ją światło jego osobowości.

- Na butelce znależlismy DNA kobiety - zaczał H
- Co to znaczy? Ten dran miał kochankę?
Albo po prostu spotkał na swojej drodze alkoholiczkę.

- To absurd. zadna by go nie chciała - dodała po chwili
- Czyli przyznaje sie pani, ze to pani DNA? - zapytał H
Jakimś dziwnym trafem wszystkie inne kobiety wyjechały z Miami, aby Horatio miał ułatwioną sprawę.
Niech no się przyjrzę... - wzięła szkło powiększające. - Hm, widzi pan ten gen, trzeci od lewej na końcu łańcucha? Nie mój, zdecydowanie.

Spojrzał na nią tym swoim przeszywajacym wzrokiem któremu nikt nie mógł sie oprzec.
Nie dość, że czuła się zbita, to teraz dodatkowo przeszyta.

- Dobrze, juz dobrze, może i miałam w reku tą butelkę, była pęknieta, zadrasnełam sie! ot cała historia - wyznała
- Uderzyła nią pani swojego męza? - kontynuował policjant
Współpracuje z kartkami papieru - pomyślał Horatio, polerując swoje okulary.

- Nie, nigdy! Byłam zła, ale nie az tak! Nie zrobiłam tego! Ale moze ta jego kochanka
- Jaka kochanka?
- Niejaka Andrea Fillips - prychneła - To niezłe ziółko, pasowali by do siebie.
Kilka zdań temu mówiła, że nikt nie chciałby jej męża, teraz nagle znalazła się kochanka. Tak ją przeszyło, że zaczęły dziać się cuda.

Nie wytrzymała i zaczeła płakac, zrozumiała ze jej zycie legło w gruzach, ze jest nieszczesliwą kobieta, która choc sama zdradzała tez była zdradzana. H usiadł obok niej i zaczał pociszac, podał chusteczkę
- Wszystko będzie dobrze - mówił cicho
Po chwili przysunął się do kobiety, która oparła jego głowę o jakże męską pierś. *tulimy tulimy*

Kiedy zabezpieczył juz wszystko poszedł do salony gdzie H pocieszał zone, chrzaknał
- Mam cos nowego - zaczal
- Nie teraz, idioto - powiedział przez zęby Horatio, próbując odpiąć stanik kobiety.

podniósł głowe i zobaczył w ogrodku samego Oskara Willisa, H takze spojrzał w tą strone
- Powinnien byc na przesuchaniu - zauwazył Ryan
Obaj policjanci zerwali się z miejsc i wybiegli do ogrodka, Ryan tylnymi drzwiami, a H frontowymi, nie chcieli dac podejrzanemu mozliwosci ucieczki.
Horacemu nikt się nie oprze.

Tymczasem Wolfe i Willis dalej się scigali, Ryan nie chciał strzelac, jezeli to nie byłoby konieczne, był coraz blizej zeby go złapac, ale wtedy stało się cos co pokrzyzowało mu plany, znalezli się na ruchliwej ulicy, między ludzmi, których przewracali jeden po drugim.
Opis akcji tak pędził, że aż brak mi tchu.
Po chwili wszyscy mieszkańcy Miami leżeli na ziemi. Efekt domina.

Przechodnie wstajac i otrzepujac sie rzucali za nimi wiązanki brzydkich słow.
- Ty Indi****! - krzyczeli.
Mrohny, czy Ty coś mi tu insynuujesz, khę? Nie szargać Indianina!

Na domiar złego Oskar, nie patrzył gdzie biegnie, nagle znalazł sie na jezdni policjant wbiegł za nim, zaczeło się gwałtowne hamowanie, pisk opon ... wszystko działo sie tak szybko.
No własnie, po co opisywać coś, co dzieje się ułamki sekund.
Brakuje mi tu jakiejś smakowitej onomatopei. Jakiegoś "bęc! łup! sru!".

Brzydkie słowa kierowców, korek.
Gdyby Bob Marley żył, z pewnością napisałby kawałek "Bad Words". Tak, pozostaje nam już tylko "Bad Boys"...

Niektórzy odsuwali sie, ale nitkróych H musiał przesuwac siła.
Nosili okulary i jego blask im nie przeszkadzał.
Nitkróye były ciężkie, powolne i bardzo oporne na przesuwanie.

- Ryan - powiedział cicho
Chlopak na chwili otworzył oczy, popatrzył na klęczacego przy nim rudego policjanta
- Przepraszam - wyszeptał cicho
- I said it's too late to apologize, it's too late - zanucił Horatio.

Postanowił zaczerpnac informacji co sie tu zdarzyło, w tym celu podszedl do kierowcy, ktory byl w szoku
Zaraz cię przeszyję! - pomyślał.

- Ja naprawde ... naprawde nie chcialem - mówił - Najpierw jeden wybiegł przed maskę, zaczałem hamowac, potem drugi ... Nie zdarzyłem i przejechałem go - rozpłakał sie
Horacy, wiesz co robić. *TULIMY*

H połozył mu reke na ramieniu, sciskajac lekko
Po chwili jego ręka powędrowała dalej.
Cholera, gdzie jest to zapięcie!? - myślał gorączkowo, pocieszając kierowcę.



Nagle zadzwonil telefon blondynki, dziewczyna spojrzała na wyswietlacz, to był H,
Na wyświetlaczu pojawiła się postać Horatio, który zdejmuje swoje okulary, a po chwili pojawia się nad nim komiksowy dymek z napisem "I got ya!"

Zbierało jej sie na płacz, ale robiła wszystko by sie powstrzymac
Obawiała się, że Horatio mógłby ją chcieć pocieszyć. Odruchowo sięgnęła ręką, dotykając zapięcia swojego stanika.

- To nie twoja wina - pocieszal H kładac mu reke na ramieniu
O nie, znowu - pomyślał Eric.

- Mam dla ciebie nowe informacje - zaczela
Eric zainteresowal sie na chwile
- Na szyji w miejscu uderzenia znalazłam tą substancję. Nie wiem co to jest, daje ci do zbadania.
*parsk* Pani koroner dostała próbkę z Marsa.

Czarnoskóra pani patolog szybko przebrala sie w cywilne ciuchy, wsiadła w swoj prywatny samochód i pojechała.
Dzisiaj nie będzie się lansować Hummerem.

Substancja która dała Alexx był odprysk farby.
Na Marsie mają pewnie jakąś kosmiczną technologię malowania.

Porównał jeszcze odciski znalezione na butelce, nalezały do Kate.
Mimo, że tak naprawdę nazywała się Kete.


Karetka pod eskortą patroli policyjnych przemierzala ulice miasta do najblizszego szpitala, mimo to Call siedzącej w srodku przy swoim nieprzytomnym przyjacielu wydawalo sie ze ta podroz trwa wiecznosc ... Policjant Ryan Wolfe był pod stała opieką lekarzy, nie zagrazało mu nic,
Ale mimo kilku zadrapań policja i pogotowie postanowiły zrobić sobie szaleńczy rajd do szpitala.

podłoczono go do monitora, ktory pokazywał prace serca i do kroplówki.
Praca kroplówki wydawała się posadą w porządku.

Blondynka cały czas trzymała policjanta za ręke
- Trzymaj sie - szeptała bliska płaczu
Te rany na policzku wyglądały tak groźnie...
Trzymanie za rękę: podstawa aŁtoreczkowej medycyny.

Byli juz blisko szpitala, kiedy nagle pikanie na monitorze przyspieszyło, lekarze natychmiast zerwali się z miejsc
Nim dobiegli, minęło trochę czasu.

- Prosze się odsunac - powiedział jeden z nich do policjantki
Dziewczyna poslusznie wykonała prozbe i usiadła z boku
Wzięła do ręki chipsy i obserwowała. Lekarz dobrze jej poradził z tym miejscem.

Wszystko co się działo widziała i słyszała jak pzrez mgłe
Szpitale w Miami dostały różne efekty specjalne - sztuczne mgły, sztuczna krew i takie tam...
Sztuczny miód... ersatz, cholera, nie życie!

- Proszę 0,5 mg lidokainy dozylnie - powiedział do sanitaruszki - Przygotowac sprzet!
aŁtorka jest w dobrych stosunkach z Wikipedią.

- Udało się - wyspał ocierajac pot z czoła
Zastanawia mnie jednak, co wywołało atak?
Wszechmocna ręka aŁtorki, pani życia i śmierci swych bohaterów.
Użyła Wszechmocnego Kopa. Nogą...

Blondynka zamiast odpowiedzi przytuliła sie do przyjaciółki
Staniki tylko westchnęły z ulgą, czując, że to nie Horatio.

- Pan Wolfe doznał wstrzasu mózgu, do tego nie ma innych powaznych obrazen, kilka siniaków i zadrapan.
No i o mało nie umarł, ale to pewnie przez te siniaki.


Dwaj policjanci zapukali do mieszkania Andrey Fillips, nie spieszylo jej się z otwieraniem, dopiero kiedy zaczeto grozic ze drzwi zostana wywarzone, otworzyła.
W Miami nie można żyć bez drzwi wejściowych. Tyle złodziei ostatnio.

Porucznik nie odpowiedział gdyz juz cos rzuciło mu się w oczy, była to uchylona szafa, normalnie nie było by to moze coś dziwnego, ale w takiej sytuacji trzeba było byc bardzo dokładnym.
Po chwili dostrzegł też uchylone drzwi lodówki oraz uchylone okno. Klapa sedesu też chciała być uchylona, ale nie mogła.

Jedyne co zobaczył to kij hokejowy i torbę z brudnymi ciuchami, usmiechnał sie lekko do siebie.
Czasami mam wrażenie, że w Miami wszyscy przestępcy to idioci.

Dziewczyna nie odpowiedziała, była zszokowana tym co usłyszała, nie zdarzyła nawet zareagowac, kiedy policjant zakul ją w kajdanki i zaczał wyprowadzac
- Nie macie dowodów! - krzykneła jeszcze
- Znajdziemy - mruknał H
Horatio postanowił pozakuwać w kajdany wszystkie kobiety, które zostały w mieście, a następnie szukać dowodów, które by kogoś skazały. Sprytne.
Gdy zabrakło kajdanek na komendzie, sięgnął do swych prywatnych zapasów. Woli pani z różowym futerkiem, czy z czarnym?


Eric przyjrzał sie wynikom, DNA z butelki odpowiadało DNA Andre`y, do tego DNA z krwi i włosa z narzedzia zbrodni nalezało do ofiary. Szybko pobiegl z wynikami do porucznika.
- Wyniki sa pozytywne
Jesteś w ciąży, Horatio!

- Czy narzedziem zbrodni w sprawie Landorsa mogł byc kij hokejowy?
Pani patolog zastanowiła sie przez chwile
- Oczywiscie
Mógł to być też jakiś przedmiot z Marsa, którego Alexx nie rozpoznała.
Albo płaskodłoń.


od ałtorek: Tylko nie jestem pewna czy ktos chciałby czytac dalej ... robi sie ja wiem tak jakos dla mnie beznadziejnie ^^
Ubiczuj się, ubiczuj!

od aŁtorki: P.S Czy ktoś może mi powiedziec czemu ja nadużywam ":)"???
Nałóg?


Brunet zmarszczyl brwi, skrzywil sie i zaczał powoli otwierac oczy, promienie słoneczne wpadajace przez okno oslepiały go choc nie padaly na oczy.
Po chwili zaczęły swój rytualny taniec, który... A nie, takie rzeczy tylko w Hogwarcie.

- Ryan nie pamietasz nas? - spytała pani patolog
Przeczaco pokrecil głowa
- jestem Calleihg twoja przyjaciółka - zaczeła drzącym głosem blondynka
Call-who? Nie dziwię się, że jej nie pamięta.
Wczoraj obiecywałeś, że się ze mną ożenisz...

Zapadla cisza. Alexx postanowiła podejsc do tego bardziej psychologicznie
Rozłożyła kozetkę i założyła okulary.

- Pourazowy zanik pamieci, mysle ze chwilowy ...
Obie kobiety westchneły z ulgą
Jak się później okazało, Ryan zaraził się dziwną chorobą z Marsa (aby było bardziej dramatycznie).


- Zabierzcie ją
- Ale ja nic nie zrobiłam! - krzyczała - Jestem niewinna
- Pojdzie pani z nami
Plan Horatia jest doskonały. Jeszcze tylko trzy kobiety i będzie mógł szukać dowodów winy. Jakichkolwiek.
Stara dobra zasada sowieckich prokuratorów: złapcie człowieka, a paragraf się znajdzie.

Na szafce nocnej znalazl strzykawke, taka sama jak na miejscu zbrodni, wział ja do reki i przygladał uwaznie, zadnych odcisków, nie uzywana jeszcze.
Poznał tą strzykawkę. Nie mógł się mylić. Tym bardziej, że nieopodal, przy uchylonych drzwiach, zauważył biały proszek.


- Wy tez jestecie moja rodzina - odpowiedziala po chwili
POjedyncza łza spłyneła po policzku pani patolog, blondynka połozyła jej reke na ramieniu, sciskajac pocieszająco.
Łzy pewnej partii, zachowanie godne Mary Sue i *tulimy*, czyli jesteśmy w domu.

Alexx pogłaskała Ryana po policzku, policjanta zaczeła opowiadac dalej, mówiła, półgodziny, godzine az brunet w koncu zasnał.
- Spi - prychneła Call - Zagadałam go na smierc
Obie zachichotały
Kanonie, gdzie jesteś?!
Sprawdź w łazience, może tam leży, zaćpany.
Wstrzyknął sobie proszek?


- Kate wiemy ze jechalas swoim samochodem z Andre`a i prawdopodobnie Andy tez jechał
- Martwy - dodał Eric
- To... on prowadził - rozpłakała się kobieta.

- Czy tamtego wieczora spotkaliscie sie w trojke u was w domu?
- Tak
- Piliscie razem wino?
- Tak
Nic tak nie rajcuje kryminalnych, jak gra w dwadzieścia pytań.
Pomidor!

Słonce powoli zachodziło, zapadał zmrok jednak w budynku CSI nadal panował ruch, ludzie biegali od laboratorium do laboratorium, badajac dowody i szukajac sprawiedliwosci w imie ofiar i ich rodzin.
I w imię miłości, oczywiście.

Policjanci Eric Delko i Horatio Caine siedzieli w pokoju przesłuchan z oskarzona Andre`a Fillips.
Zawsze Andre wydawało mi się męskim imieniem... Przez całe życie się myliłem, a tu bach! Jedno opko i wiem wszystko.
Ałtorka wyznacza nowe, rewolucyjne trendy "gender studies". Prawda, Eryko?

- Pani odciski palców na narzedziu zbrodni, pani DNA na butelce, szminke, próbki ziemi - wymieniał - Wystarczy zeby pania wsadzic
Najdziwniejsze jest to, że mieli to od dobrych kilku godzin.

- Umówiłam sie tamtego dnia z Kate (...) Umówiłysmy sie pod lodowiskiem gdzie ten frajer trenował, Kate weszła do srodka a ja czekałam w samochodzie (...) Poszła mu zrobic wielka awanture - kontynuowała - W koncu po godzinie razem wrócili do samochodu
Wspólne *tulimy* wraz z resztą hokeistów udobruchało Kate.

- Pojechalismy do ich domu, wypilismy wino w ramach zgody
Leśny Dzban” nadawał się idealnie na każdą okazję.

- Rozmawialismy, Kate powiedziala, ze jest w ciązy, wiec Andy zaczał krzyczec na nią dobrze wiedział, ze to nie jego dziecko (...) Pomyslałam, ze sytuacja sie robi cięzka i nie wiadomo do czego moze dojsc wiec chwyciłam butelke i uderzyłam go nią w głowe
I zamiast wyrzucić butelkę do kosza, wyrzuciła ją razem z mężczyzną, tak?!
W ten sposób rozwiązała problem opakowań zwrotnych.

- A kiedy sprawdziła pani, ze to go nie zabiło postanowiła dobic kijem hokejowym?
Papierem, papierem go!

- Jest pani aresztowana pod zarzutem morderstwa i składania fałszywych zeznan
- Podatkowych również! I zablokować jej fikcyjne konto na Naszej-Klasie - powiedział władczo Horatio.

H dał znac i policjanci zabrali Kate do drugiego radiowozu. Po chwili dołaczył do niego Eric
Musiał wypuścić na wolność resztę przetrzymywanych kobiet.
I dyskretnie usunąć prywatne kajdanki Horejszia.

Dwaj policjanci rozeszli sie w dwie rozne strony kazdy pograżony w swoich myslach. Mysleli o jednym o ich przyjacielu. Kazdy na swoj sposób bał sie.
To co, tulimy?
To ja biorę Erica!


We don't get fooled again
Don't get fooled again
No, no!

6 komentarzy:

Av. pisze...

Hm. To było kwikaaaaśne!
Co prawda długie, ale szybko się czytało.


Szkoda, że tak mało komentarzy kury, bo niektóre miejsca były wręcz stworzone do komentarza drugiego analizatora!

Ktosza pisze...

Przez was mam ochotę się tulić.

Ome pisze...

To było obłędnie... tulące ;) Szalenie mi się podobało. Współpraca dała świetne efekty, uśmiałam się niesamowicie.
*tuli analizatorów, tuli*

ash pisze...

"Niech no się przyjrzę... - wzięła szkło powiększające. - Hm, widzi pan ten gen, trzeci od lewej na końcu łańcucha? Nie mój, zdecydowanie."
Najlepsze! *turla się ze śmiechu po podłodze*

"Blondynka zamiast odpowiedzi przytuliła sie do przyjaciółki
Staniki tylko westchnęły z ulgą, czując, że to nie Horatio."
*wpadła pod stolik i obija się o nóżki*

"Po chwili dostrzegł też uchylone drzwi lodówki oraz uchylone okno. Klapa sedesu też chciała być uchylona, ale nie mogła."
*spod stolika słychać ostatni kwik*

Analiza długaśna, ale jedna z najlepszych, jaki ostatnio czytałam. Tak trzymać!

VioletTheVampire pisze...

długie, ale szybko się czytało - zgadza się, Av.

"Wiedzial, ze ten dzien nie bedzie tak spokojny na jaki wyglada. Spojrzał na buirko gdzie lezały dwie kupki akt spraw.
Będzie musiał zbadać odchody, aby dowiedzieć się, który z jego podwładnych to zostawił.
Rurku, co jest z tym stołem, czemu on taki upierdolony?!"

kwik.
JU MEJK MI ZGON! jedna z lepszych, jakie czytałam :D

Anonimowy pisze...

Wiecie co, nic mnie tak nie rozbroiło jak Wasz nagłówek i tekst "Make LOL, not war!" XD Normalnie bardziej niż analiza... xD Pozdrawiam.