czwartek, 14 maja 2009

Topos pieczonego ziemniaka w literaturze

Petycji jest, niczym blogasków: dużo. Ta KLIK pewnie niczego nie zmieni, ale walczyć można... A propos, dzisiaj czwartek, a więc analiza. A analiza, jak każdy wiadomo to walka: z błędami ortograficznymi, stylistycznymi, emotikonami, ale także Mary Sue. Dzisiaj walka będzie potrójna...

Babcia Slytherin

Nazywam sie Kimbelie Slytherin. Przez cale życie wiedzialam kim jestem.
To zupełnie sprzeczne z aŁtoreczkowymi praktykami!

Moja matka, Aurelia Slytherin, słynąca z nadzwyczajnej urody i inteliencji, i mój ojciec, Remigiusz Slytherin, właścićel Miendzynarodowego banku magicznego, nigdy nie dali mi otym zapomnieć
Ciekawe, czy musiał walczyć z kryzysem?

A jednak nie poszłam do Hogwartu. Rodzice się bali mnie tak puścić aż do Angli.
Tyle się słyszy o tych ostatnich akcjach przeciw prostytutkom...

Założyciel domu Slytherin, mój praprapra(i tak jeszcze z osiem razy pra)dziadek, uciekł z kraju po tym jag sie pokłucił z Gryffindorem. Do Japoni.
Tam mógł mówić "jag" do woli, bez obawy, że nie zostanie zrozumiany przez pozostałych.

Ojciec załatwił z Dumbledorem i będe na ceremoni przydziału, ale była by to ironia losu gdybym nie trafiła do Slytherinu.
Obstawiamy?

Zalożyła pasemko długich brązowych włosów za ucho. Była ładna, wiedziała o tym.
Kimbeliepedia.

Z angielskim nie miała problemów. Całe życie spędzała w wielkim zamku rodziców gdzie nie było japończyków. W sumie nawet nie umiała japońskiego.
Oglądała anime z lektorem.

Nagle drzwi przedziału otworzyły się z hukiem. W nich stała grupa ludzi. Mniejwięcej w jej wieku. Najbliżej drzwi stał wysoki chłopak o, napewno, szlacheckiej urodzie. Miał platynowe włosy i szare oczy. Obejmował dziewczyne średniej urody. Dziewczyna była w niego wpatrzona swoimi wodnistymi oczami.
Oczy po chwili chlupotów spłynęły po jej twarzy i ubraniu.

Kimberlie poczuła że braknie jej oddechu kiedy chłopak na nią patrzył.
Zabijanie wzrokiem od zawsze było takie fascynujące.

Chociaż że miał dość chłodną urode to oczy patrzyły na nią z niewiarygodnym ciepłem i emocjami. Jakimi emocjami, tego jescze nie wiedziała.
Szykuje się dzika, przedziałowa orgia?

- Jestem Draco Malfoy. Nigdy nie widziałem cię wcześniej.
- Jak miliony milionów milionów ludzi na tym świecie - powiedziałam.

Przypominała Kimberlie ducha u niej w domu, prapraprababcia Slytherin, Victoria. Była tak samo ładna i młoda (babcia Slytherin podcieła sobie żyły w wyniku szaleństwa, więc Kimberlie nawet nie chciała się dowiadywać co się stało temu duchowi).
A przed wami nowy postrach przestępców - Babcia Slytherin!

"Jestem Emyryta Wilson. Duch w Hogwarcie
Coraz lepsze te imiona. Czuję, że inwencja twórcza aŁtorki w stosunku do imion szybko nie minie.

"Jestem profesor McGonagall. Panna Slytherin?", zapytała profesor McGonagall.
"Tak, pani profesor.", odpowiedziała Kimberlie.
"Zostanie panna przydzielona jako pierwsza. Ale to oczywiście tylko formalność.
No ba. Nikt przecież nie wyobraża sobie Slytherina w Gryffindorze *odpukać*

Tiara tylko powiedział: "Aaa... Takiej czystej krwi nie widziałam tutaj od wieków! Byłabym do niczego gdybym cię przydzieliła gdzieś indziej inż do SLYTHERIN!!!"
Po chwili Kimbelie dostała wiadro z wodą i mop.

Nagle rozległ się krzyk: "Voldemort powrócił! To ona! Bedzie źle!"
Harry zaczął rozdzierać swoją koszulę, niczym pamiętny Rejtan.

Oklaski ucichły. Nagle głos innego ucznia rozbrzmiał po sali: "O boże! Zamknij się, Potter! Nabierałeś nas już 4 razy i żaden nie okazał sie prawdziwy!"
Po sali rozległ się śmiech. Teraz dyrektor przmówił: " Panno Slytherin, stół Slytherinu jest tam. Przepraszam za mojego ucznia."
To tylko ten Potter. Myśli, że jak jest sławny, to wszystko mu wolno!

Dormitorium C dziewcząt
Regina Wilkins 4 rok
Pansy Parkinson 5 rok
Jane Appergine 6 rok
Kimberlie Slytherin 5 rok
Eliza Bergie 5 rok
Kim i Pansy w jednym pomieszczeniu. aŁtorki to są sprytne!

Regina Wilkins, wręcz anokertyczna, niska, blada blondynka. Miała proste cienkie włosy i duże oczy w niezbyt piękniej twarzy.
Bo któż może równać się z wszystkowiedzącą Kimbelie?

Jane Appergine, najstarsza ale i też chyba najgłupsza. Czarne, grube włosy. Związane w niechlujnego kitka. Szeroka twarz i krzaczaste brwi nie sprawiały przyjaznego wrażenia. (...) Ostatnia dziewczyna, Eliza, miała łóżko koło niej. Odrazu zagadała do Kimberlie. Nie była może specjalnie ładna. Ale całkiem znośna. Włosy koloru mysiego, ni chuda ni gruba. Ale miła. Już pierwszego wieczoru dowiedziały się o sobie nawzajem.
Okay, mamy już podział na "lubię" i "nie znoszę". To kiedy ta bitwa w kisielu?

Pansy cały czas opowiadała Jane i, wpatrzonej w Pansy, Reginie że w tym roku Draco NAPEWNO bedzie przychodził do jej pokoju w nocy.
Postanowił umrzeć i ją nawiedzać.

"Z wiadomo jakiego powodu"
Ke?

Pierwsza lekcja, eliksiry z opiekunem ich domu, profesorem Snapem. Od razu go polubiła. Przypominał jej ojca.
Po lekcji podeszła do niego i spytała, czy może się zwracać do niego per 'Tato'.

Draco złapał ją za ręke i pociągnął ją w strone wyjścia. Szli tak dość długo kiedy wkońcu Draco wciągnął ją do jakieś pustej klasy.
Operacja "Gwałt" rozpoczęta!

"Co ty..", Kimberlie nie zdążyła nawet dopowiedzieć zdania, kiedy Draco podósł ją i posadził na jednej z ławek. Zaczoł ją całować. Kimberlie chciała go odepchnąć. Powiedzieć że nie mogą. Przecież on miał dziewczyne!
- Eebac toooo - powiedział Draco, cały czas ją całując.

Ale chęć była za duża. Jej ręce i jego ręce. Wszędzie.
Klonowanie rąk w pełnej gotowości.

To było wspanialsze niż cokolwiek co robiłem z Pansy! Chociaż że już w lato zaszła w ciąże."
"CO?!", Kimberlie przeraziła się. Co by się stało gdyby nie dzwonek?
Też by zaszła. Od tych rąk. Były wszędzie!

"Nie wiem jak to się stało. Uważaliśmy. Jej ciotka, uzdrowicielka, usuneła ciąże i obiecała nic nikomu nie mówić."
Aborcja! Aborcja! Gdzie Dumbledore?!

Pozdrowienia
Kimberlie Aurelia Nyrazja Slytherin
Name FAIL!

"Aha. To dobrywieczór Potter.", chciała przejść przez drzwi ale Harry zatrzymał ją ręką.
"Jak na Slytherin jesteś nawet ładna. Widziałem że idziesz gdzieś z Malfoyem. Co robiliście? Powtórzysz to ze mną?", pogładził ją ręką po policzku.
Harry lubi ludzi, którzy w jakikolwiek sposób są związani z Azją.

Położył jej ręke na swojej klatce piersiowej. Nadal trzymając jej ręke. Swoją ręką przyciągnął ją do siebię i objoł ją w talii. Pocałował ją w szyje a ona nic nie mogła zrobić! Jego wolna ręka powędrowała pod jej bluzke.
Harry musiał się odstresować po tych kilku latach zgrywania świętoszka.

Ręka Pottera wsuwała się pod jej spódnice.
"Zostaw ją, Potter!"
To było nieoczekiwane. W drzwiach do sowiarni stał Draco z różdżką wycelowaną w Pottera.
Drzwi uderzyły z hukiem o ścianę. Za oknami słychać było deszcz i błyskawice. Światło na przemian gasło i świeciło.

Zaklęcie ugodziło Pottera prosto w czoło.
Headshot!

Kimberlie, ja się... się tak bałem o ciebie. Jak cię usłyszałem byliśmy z Parkinson w korytarzu i... z reszta nie wazne co robiliśmy. Zostawiłem ją i zaczołem ciebie szukać.
- Co prawda miałem kilka problemów z założeniem spodni, ale..

Komentarz: Po pierwsze, to w twoim opowiadaniu jest całkiem sporo (oczywistych) błędów ortograficznych, takich jak: wogule - pisze się: w ogóle, najleprzą - najlepszą. Więcej nie będę wypisywać... Wiem, że każdemu może się pomylić, ale żeby pisać 'najleprzą'? Poza tym, ostatnim potomkiem Slytherina był Voldemort i jest niemożliwe, żeby żył jeszcze ktokolwiek o nazwisku Slytherin. Jednak twoje opowiadanie to fikcja, więc się nie czepiam...
Snape mówiący "Parkinson! Nie gwałć mi tu uczniów!" ? Eee... Trochę dziwne. No i Draco. Jakoś tak zbyt szybko potoczyła się ta akcja... Myślę, że Draco nie odkrywa swoich uczuć przed kimś, kogo ledwo zna; i nie sądzę, aby czuł się odpowiedzialny za ciążę z Pansy (co też jest trochę... dziwne). Ogólnie, to nie piszesz źle (oprócz tych kilku błędów ort.), pomysł też jest OK, tylko akcja trochę zbyt szybko się rozgrywa.

Odpowiedź aŁtorki: Chialam tylko powiedziec ze nie mieszkam w polsce i nie chodzilam do szkoly w polsce. Co do akcji to masz racje. Troche za szybko. Ale to moje pierwsze opko. A co do Draco to czytaj dalej a sie dowiesz dlaczego pokazywal uczucia jak pokazuje. Czytaj dalej :P
No i widzicie? Wszystko jasne!

"To zagmatwane. W to wgmatwany Czarny Pan."
Wgmatwaj mnie jeszcze.

"Masz na myśli wujka Voldemorta? Krewnego mojego ojca?", Kimberlie wygądała tak jakby mówili o jakimkolwiek innym członku jej rodziny.
Wujek Voldemort nie brzmi już tak groźnie jak LORD.

"A to on! Przeklęty dzieciak, co mu to ciało najpierw odebrał. Biedny wujek. Pżerzył to ciężko."
*spogląda na ostatnie zdanie* Zapewne...

Łzy skapywały już z jej brody...
Zagubiły się w drodze do gałek ocznych.

Minoł tyzien.
Chyba muszę nauczyć się tego angielskiego.

A on ją pocałował. To był taki miły pocałunek.Nie taki jak z Draco, kiedy byla gotowa sie z nim przespac, tylko taki delikatny pocałunek.
Draco Drapieżnik.

Nagle zaczoł ją mocniej przyciskac do siebie a jego pocałunki były coraz mocniejsze. Kimberlie wiedziała do czego to prowadzi. A to przecież nie miał byc Blaise ani nie tak szybko.
Dziecko przez pocałunek! Już wiemy, dlaczego Pansy była w ciąży.

"Blaise! Mowie nie! Nawet o tym nie mysl!", po czym wyszła do swojego dormitorium. Ten zwiazek nie mial szans. Juz teraz to wiedziała...
To może... Potter?


Slip*ki

Jest to blog którego główną bohaterką jest Ginny.Mam nadzieję że blog się spodoba i oceny będą sprawiedliwe.
To co, startujemy?

Ginny leżała na łóżku w swoim pokoju,za oknami deszcz bębnił w szyby.Ginny usłyszała jak coś bębni w szyby była to Hedwiga,sowa Harrego.
Bębniła w rytm bębniących kropel deszczu.

Ginny wpuściła ją do środka i dała jej przysmak dla sów.Otworzyła wielką czerwoną kopertę i zaczęła czytać
A gdzie "Ginny mówi"?

Pani Weasley przerosła swoje możliwości zrobiła tort orzechowy z cyferką 15.
+10 procent mocy dla pani Weasley.

Harry wziął do ręki pierwszy prezent z góry.Był to prezent od Ginny,a mianowicie były to czerwone slipki z serduszkami.
Takie wyświechtane...

Reszta prezentów była już dość przyzwoita.
Normalnie, aŁtorka musiałaby dać tam cenzurę do tych slip*k.


Topos pieczonego ziemniaka

Bohaterowie:
Victoria Regina Hortes - rówieśniczka Toma Riddle'a. Główna bohaterka opowiadania. Victoria jest piękną, nieco zagubioną dziewczyną, jedyne oparcie znajdującą w młodym Riddle'u, z którym przyjaźni się już od pierwszej klasy w Hogwarcie.
Przyjaźń od pierwszego wejrzenia.

Victoria ma bladą twarz, czarne, długie do ramion włosy i równie czarne oczy, osłonięte długimi rzęsami. Jest bardzo zmienna, ale zazwyczaj gardzi ludźmi.
Nosi czarne glany i lubi gotyckie stroje. Nocami słucha Nightwish i uczęszcza na lekcje fińskiego...

Tom Marvolo Riddle - jest zimny i obojętny dla innych. Jedyny wyjątek stanowi Victoria, do której Tom zapałał [?] skrytym uczuciem?
Victoria będzie musiała poświęcić wiele czasu na rozgrzanie swojego ukochanego.

Ma ciemne włosy, czarne oczy i chłodne spojrzenie. Przewodzi bandzie swoich "zwolenników", składających się z uczniów ambitnych, brutalnych i potrzebujących obrony.
Czy można to uznać za sektę?

W przyszłości chce zapanować nad światem i pozyskać nieśmiertelność.
Cóż za ambicja!

Nicolas Largus Rowdy - chłopak Victorii. Z natury bardzo wybuchowy i skłonny do awantur. Nicka i pannę Hortes nic ze sobą nie łączy, oprócz wspólnych kłótni i decyzji rodziny.
*dead* Zdjęcie Bena Moody'ego z Evanescence mnie zabiło >.>

Nick jest wybuchowy i niezwykle zazdrosny o piękną i popularną Victorię, dlatego nie opuszcza jej na krok.
Ciekawe gdzie podłożył podsłuchy?

Ma jasne włosy i tępe, niebieskie oczy.
Już dawno miał je naostrzyć...

Pomimo swojej oczywistej głupoty, jest jednak ogromnym facetem, którego boi się większość uczniów w Hogwarcie.
Mały = Głupi. Zapamiętajcie na przyszłość.

Sokaris Febron Hortes - przebiegły, starszy o rok brat Victorii.
Wikipedia wspomina coś o Fiebrosławie. A mnie się to z chorobą kojarzyło.

Jest cyniczny i szczery, do siostry zwraca się wręcz bezczelnie, ale w głębi duszy bardzo się o nią martwi.
Victoria to ma przekichane w życiu. Straszny chłopak, straszny brat, straszny przyjaciel...


Niska, jedenastoletnia dziewczynka stała na stacji King’s Cross razem ze swoją walizką, mamusią i tatusiem.
Postawienie rodziców na jednej szali z walizką wydaje się być takie niecodzienne.

Była podobnie jak setka małych dziewczynek z mamusiami i tatusiami na tym dworcu, po którym wałęsały się koty.
I walizki, nie zapominajmy.

Ale to właśnie o tej niepozornej dziewczynce będzie ta historia.
O niej i jej walizce.

Victoria stała obok matki i trzymała na rękach czarnego, egipskiego kota mau.
On niestety nie posiadał walizki.

Chłopiec liczył sobie lat 12 i był starszym bratem Victorii.
Czyżby chłopiec okazał się walizką?!

Nagle rozległ się tupot stóp i kot wyrwał się z uścisku swojej młodej właścicielki.
-Midnight, wracaj! – zawołała Victoria i pobiegła za kotem.
A psa nazwali Midday?

Nagle… BUUM!
Atak terrorystyczny powstrzymał przyjazd pociągu do Hogwartu. Jak się okazało, bomba ukryta była w walizce.

Victoria leżała na ziemi jak długa. Blady chłopiec, z którym się zderzyła, zatrzymał się i spojrzał z góry na dziewczynkę. Tak ślicznego stworzenia jeszcze nie widział w życiu.
- Niesamowite! Geotrupes vernalis! - wykrzyczał, zabierając z ciała Victorii małego żuczka.

-Też mam kota – odezwał się chłopiec po raz pierwszy od ich spotkania.
Podrywa 'na psa' widziałem, ale 'na kota'?!

Głos miał chłodny, lecz można w nim było usłyszeć nutę serdeczności.
Ach, te miętówki...

Kiedy przechodziła korytarzami, okazało się, że wszystkie przedziały są już zajęte. Dopiero pod koniec pociągu zauważyła prawie pusty przedział. Siedział tam tylko ten blady chłopiec, w którego wpadła.
No, kto by pomyślał!? Swoją drogą, dlaczego ona wpadła W niego?!

-Jestem Victoria Hortus – powiedziała Victoria.
-A ja… Tom Riddle – przez twarz Toma przebiegł ledwo dostrzegalny cień.
Od czasów dzieciństwa wiedział jak się zachowywać, aby wywołać aurę mroku i tajemniczości.

W dalszej rozmowie z Tomem, Victoria wyniosła, że wychowywał się on w mugolskim sierocińcu i to Dumbledore powiedział mu o jego prawdziwym pochodzeniu.
Od czasu do czasu Dumbledore zjawiał się w różnych sierocińcach i naigrywał się z dzieci. Nie wiedział jednak, że doprowadzi to do tak wielkiego przedsięwzięcia jakim było poprowadzenie placówki szkolnej.

-Eee… mógłbyś na chwilę wyjść? – zapytała. – Chcę się przebrać i…
-Nie będę patrzył – przerwał jej Tom i zasłonił oczy rękami. Victoria popatrzyła po nim podejrzliwie, ale zdecydowała się przebrać.
*nuci wesoło pod nosem* I widzę twoje cycki... *nuci wesoło pod nosem*

Pierwszoroczniacy przepłynęli łódkami przez jezioro, jak to było w zwyczaju, zostali poprowadzeni przez profesora Defence przez salę wejściową do jednej z klas, gdzie otrzymali kilka minut na poprawienie swojego wyglądu.
Musieli wyglądać dobrze, zanim zaczną bronić się przed profesorem Defencem.

-Tu mam mały problem. Przebiegła, tajemnicza, niezależna… Już wiem, gdzie najlepiej pasujesz…
A tiara wyczytała to z ostatniej kradzieży cukierków z szafki rodziców.

Od czasu mojego spotkania z Riddle’em minęło już kilka lat. Nie ważne ile, ważne, że zaczynałam mój szósty rok w Hogwarcie
Tajemnicza tajemniczość prowadzi nas do poszukiwania tajemniczego równania matematycznego, którym to będziemy mogli zbadać tę tajemniczą tajemnicę.

Tom Riddle był dla mnie bardzo bliską osobą i wielu uczniów zakładało, że w końcu zostaniemy parą, ale tak się nie stało.
Mieliśmy tylko dziecko, nic wielkiego...

Jęknęłam cicho na jego widok, ale posłałam mu wymuszony uśmiech. Nick był [niestety] moim… chłopakiem? Nie wiem, dlaczego z nim byłam. Denerwował mnie bardziej, niż mój rodzony brat.
Zacisnęłam szybko mój gorset, czując że mam problem ze złapaniem oddechu.
Teraz lepiej - pomyślałam.

Nick był chyba najbardziej tępym i największym osiłkiem, jakiego widziałam w życiu.
Ale ta jego walizka...

Miał ciemnoblond włosy obcięte na jeża, nieco gburowatą twarz i z pewnością ogromne muskuły.
Ale jego walizka... *wzdycha*

Pociąg ruszył. Nick usiadł naprzeciwko mnie i wyciągnął komiks, w którym się pogrążył. Żałosne…
Ej, ja też czytam komiksy! Wypraszam sobie!

Dopiero sobie przypomniałam, że jestem prefektem naczelnym i muszę odwalić trochę roboty.
Główna bohaterka bez jakiegokolwiek stanowiska wyższego od reszty społeczeństwa? Darujcie.

Szykowała się kłótnia, mówiły to czarne oczy Riddle’a i tępe, błękitne ślepia Nicka. Oboje przez chwilę sztyletowali się spojrzeniami.
Nick ze swoimi nienaostrzonymi nożami nie miał szans.

-Co oni sobie myślą, że jestem jakąś szmatą ze średniowiecza?! – wybuchnęłam.
- No wiesz - powiedział Tom - Te gorsety...

Zupełnie nie miałam apetytu. Siedziałam i gapiłam się w swojego pieczonego ziemniaka.
Pojedynek na spojrzenia. Cóż za nierówna gra!

prychnęłam i wbiłam widelec w ziemniaka, który rozpadł się na kilka części.
Po chwili pomogłam sobie moim ostrym wzrokiem.

zakończyłam tą głupią rozmowę i zajęłam się swoim ziemniakiem.
Topos pieczonego ziemniaka w literaturze...

-I ostatnie ogłoszenie na dziś – powiedział Dippet, na co większość uczniów odetchnęło z ulgą.
Jak sądzicie, co to będzie? Nowi uczniowie?

– Pragnę powitać tą dziesiątkę uczniów, którzy przyjechali z Beauxbatons. Mam nadzieję, że będą czuli się u nas, jak w dawnej szkole. Z tej okazji w Hogwarcie zostanie zorganizowany bal. Odbędzie się on dopiero w październiku. A teraz życzę dobrej nocy.
Przez ten miesiąc uczniowie Beauxbatons będą musieli czuć się jak nie w swojej dawnej szkole.

Przekrzywiłam lekko głowę, dzieliły nas już tylko centymetry. Objęłam go za szyję, a Tom pocałował mnie w usta. Nagle rozległ się ostry syk. Podskoczyłam i złapałam się za serce.
Return of Terrorists?

od aŁtorki: Ostatnio dostałam całkiem niemiły komentarz pod prologiem. Ten ktoś pisał, że mu się mój blog nie podoba. A więc dobrze. Ja oczywiście będę pisać dalej, ale jeśli rzeczywiście komuś się nie podoba mój styl itp., niech mi to powie wprost, a nie owija w bawełnę.
*próbuje wyjść z szoku* I nie odwzajemniła bluzgów?!
Jestem tak zdruzgotany, że postanawiam dalej nie analizować. Błędów stylistycznych nie ma dużo, ortograficznych też nie, a składnia trzyma się na nogach. Gratuluję, bo to trzeci blog, który kończę analizować w połowie...

7 komentarzy:

Mitchika pisze...

Borskie. Jak zwykle zresztą. Muszę chyba przerobić całe Wasze archiwum ;)
Ale... mang się nie ogląda, mangi się czyta!

Anonimowy pisze...

Jak zwykle analiza powala na kolana :P
Twoje analizy zamieniają mój szary dzień (pełen egzaminów jak na razie...) w cudowny, różowy dzionek zabarwiony sarkastycznym humorem (i mrocznym oczywiście też)! I zostałam nareszcie utwierdzona w przekonaniu że jednak taką ciemną masą nie jestem (zawsze tak stwierdzałam po wyjściu z matury...):P
A radosna twórczość aUtoreczki pierwszego opka związana z imionami! Niech nas 'Mrokh' uchroni od czegoś takiego!

kura z biura pisze...

Mnie osobiście najbardziej podobał się duch o imieniu Emerytka. Czy jakoś tak. A berecik miała?

Cichy M pisze...

bueheheh.
Rozwalające.
"Przekrzywiłam lekko głowę, dzieliły nas już tylko centymetry. Objęłam go za szyję, a Tom pocałował mnie w usta. Nagle rozległ się ostry syk. Podskoczyłam i złapałam się za serce.
Return of Terrorists?"

Leże i kwiczę ^^.

rotten stalk pisze...

Mrohniutki... Otóż niby należący do Victorii egipski kot mau o imieniu Midnight jest żywcem wyjęty z komiksu o Kobiecie Kocie (ostatnio leciała na Polsacie ekranizacja). I jestem pewna, że aŁtorka wręcz dostała orgazmu na myśl o nieśmiertelnym (tak, tak) kocie, który jest najwierniejszym sługą bogini Bastet. I MUSIAŁA go umieścić w swoim opku, myśląc, że nikt się nie skapnie bo mało kto oglądał film, a jeszcze mniej osób czytało komiks.

Pulcinella pisze...

Uż, uż, aŁtorki nadal są borskie. A już miałam chwilę zwątpienia.
Czekam na następną. Wyjątkowo niecierpliwie ; )

ash pisze...

Rewelacyjny anal, piałam jak głupia przez cały czas :D Przejścia Kimbeylejjejejej (czy jak jej tam było) powalily mnie na kolona. Jakież okrutne musi być życie dziewczyny, którą wszyscy chcą zmacać i zgwałcić!
Przejebane.
Tak czy siak, było świetnie.