czwartek, 13 listopada 2008

Lily Evans & miłość z Hollywoodu part II

Dzisiaj druga część naszej opowieści. Tak jak ostatnio towarzyszy mi Żuczek i mamy nadzieję, że będzie fajnie. Dodatkowo "Harry Potter i porwanie od elfów".
Pojawiło sie kilka komentarzy, że popełniłem błąd. A nawet kilka. Otóż byłem święcie przekonany, że autorka bloga napisała "nażeczona" a nie "narzeczona" dlatego nie chciałem tego zmieniać. Jak widać musiałem mieć lekkie zaćmienie. Ale już przeszło. Błędów też nie będzie. Obiecuję poprawę. I dzięki wszystkim za to, że zauważyliście. Ale przecież wszyscy wiemy, że tylko treśc się liczy! :P więc zaczynajmy!

Dzisiaj zdziwione konsultantki, imprezowy Harry a także podróże w czasie i przestrzeni.

Piękny obrazek magicznego świata rozprysł się niemal natychmiast.
Rozbryzgał się?!
A jego odłamki trafiły do serc różnych ludzi i... A, nie ta bajka.

Mężczyzna w czarnej szacie podążał za nim. Nagle zobaczył to, czego szukał ''Biuro Podróży Pod Palmami''.
Tak! - pomyślał Harry - Skryje się w biurze od tych margaryn!

Wszedł tam i przywitał się z zdziwioną konsultantką.
Zdziwione konsultantki są gorące.

- Szukam jakiejś wycieczki wypoczynkowej w Hiszpanii, najlepiej od zaraz do trzydzistego pierwszego sierpnia.- Powiedział powoli i pewnie a ta zaczęła szukać w komputerze ofert.
- Przykro mi, na dziś oraz kolejny tydzień, wszystkie miejsca do ciepłych krajów są już zajęte- powiedziała sama nie kryjąc zdziwienia.
Czy te biura podróży nie powinny zatrudniać ludzi mniej... zdziwionych światem?

Chłopak westchnął po czym wyszedł żegnąjąc się mile.
Konsultantka dalej była zdziwiona.

Nieznajomy w czarnej szacie nadal się na niego patrzył.
A był chociaż zdziwiony?

W połowie drogi ktoś złapał go za ramię. Niemal natychmiast w ręce pojawiła się różdźka.
Krewna różdżki. A dokładniej mówiąc, zwykły patyk.

- Niezły refleks, ale nie jestem śmierciożercą a tym bardziej pieskiem Dumbledore'a- powiedział, ale Harry mu nie ufał.
Zdziwiony, wpatrywał się w jego kocie uszy.

Mężczyzna pokazał mu prawe ramię a Potter odetchnął chowając różdźkę.
Teraz to ja jestem zdziwiony. Uspokoić kogoś tatuażem?

- A więc o co chodzi?- Spytał zdziwiony. Nieznajomy zaprosił go do restauracji w Hotelu. Później machnął różdźką a na ich stolik został wyciszony. Kelner nawet się nie kwapił aby podejść i wziąć rezerwację.
*czeka na moment, w którym pójdą do pokoju jednego z nich*

- Mam na imię Segio Saul Castillo, i jak pewnie dotmyślasz się jestem czarodziejem. Wiem o tobie, Voldemorcie oraz wielu osobach wiele rzeczy. Najważniejsze jest to, że tak naprawdę jestem starszym bratem Albusa Dumbledore. Dyrektora Hogwartu.- Powiedział spokojnie i mu dał czas, aby wszystkie nowości przyswoił sobie w głowie.
Trzy godziny minęły jednak bardzo szybko...

Gdy zobaczył pierwsze oznaki zrozumienia, toczył rozmowę dalej.
Harry zasnął?

- Najpierw powiem Ci trochę o mnie, i dlaczego mam takie a nie inne nazwisko. Gdy miałem trzydzieści lat, Albus dwadzieścia cztery, Aberford dwadzieścia a nasza zmarła już siostra osiemnaście lat, uciekłem z domu aby ożenić się z mugolką.
A jej wiek to co, pies?
Mugole nie mają prawa do takich zaszczytów jak wiek.

Później wróciłem już żonaty, a cała rodzina się mnie wyparła.
Nie będziemy tolerować heteroseksualizmu w naszym domu! *zamyka gwałtownie drzwi*

Oczywiście za namowami mojego młodszego brata Albusa.
Czyli te głupie gejo-Albuso-newsy były prawdziwe...

Pięć lat później zginęła moja żona, zostawiając mnie i mojego dwuletniego syna, który gdy dorósł przeszedł na złą stronę i został zamordowany w ostatecznej wojnie przez własnego wuja, Albusa.
Star Wars episode XXXXXXXXLVI

Rok później zginęła moja siostra, mimo że Albus codziennie mówił że jest zabezpieczona.
Wsadzenie człowieka w wielką prezerwatywę nie uznaje się jako zbyt dobre rozwiązanie...

Wykonał to samo zaklęcie co na tobie, rytuał krwi. Jednak ludzie Grinewalda ją znaleźli i zamordowali. Gdyby przyszli trzy godziny wcześniej zastali by także i mnie. W tym samym roku, sześć miesięcy później, zostali zamordowani nasi rodzice.
*staje się konsultantką z biura podróży*

Albus kazał mi wynosić się z kaju, zmienić imię i nazwisko, i nigdy nie pojawiać się w jego życiu. Dosłownie. Więc wyjechałem do Hiszpanii. Zmienił imię z Jamesa Alfreda Dumbledore, na Sergio Saula Castillo i razem z synem zamieszkałem na hacjendzie którą kupiłem razem w dobrą ziemią. Miałem pieniądze więc wciągu piętnastu lat kupiłem kolejne trzy hacjendy, ziemie i zatrudniłem więcej mugoli do pracy.
Nie! Stosunki feudalne są złem!

Później Henry, mój syn wyjechał i nigdy nie wrócił.- Sergio westchną smutny, jak gdyby było mu ciężko o tym mówić, a minęło tyle lat.
I wtedy rozpoczęły się te wszystkie powstania narodowe, co nie? Czy to jeszcze nie ten wiek?

Albus nigdy nie wiedział że James, Lili i ty byliście właśnie u mnie. Pewnie nadal myśli, że ja i Aberford nie żyjemy.
A to peszek. Maria.

Przysięgłem dla Liliann jednak, iż kiedyś powiem Ci o wszystkim i nauczę Ciebie wszystkiego, co sam umiem.
W sprawie poprawnej wymowy i konstrukcji zdań raczej się nie wypowiadaj.

Właśnie mam zamiar spełnić przysięgę jeśli tylko zechcesz zamieszkać u mnie, w Willi w Walii gdzie spędziłbyś resztę wakacji, z lekką zmianą czasu
Nieee! *jęk* Znowu jakieś durne zmiany czasowe?! Basta!
Swoją drogą Willa w Walii i WLIIA! brzmi ciekawie.
Nie mów, że Sergio ma jakieś wtyki w WLIIA! Wszędzie się te blogaski wtrynią...

uśmiechną się a jego oczy błysnęły szczęśliwe.
Latarniane Oczy Sergio.

- Mam dla ciebie minimum trzy rewelacje, ale dowiesz się w odstępie czasu, abyś mógł do wszystkiego przywyknąć. Na dzisiaj chyba i tak masz za dużo rewelacji.- Uśmiechną się po czym zaprosił chłopaka na górę do windy, gdzie machną różdźką a kamery w windzie się popsuły, a Sergio i Harry świstoklikiem przenieśli się do przepięknej Willi Castillo.
Teraz już wiecie, że to nie perfekcja złodziei, a magia jest przyczyną tych wszystkich kradzieży...

Willa była położona na skraju lasu, morza Irlandzkiego i zatoki Cardigan. Leżała pięć kilometrów od miasta Tywyn oraz czterdzieści kilometrów od Abermaw.
hA! Wiem gdzie to! *przeszukuje skrupulatnie swój atlas geograficzny*

Posiadłość była wielka, pośrodku stał wielki dom a na około tego było mnóstwo ogrodów. W pobliżu nie było żadnych innych posiadłości ani domów. Gdy Harry i Sergio znaleźli się pod domem, ten drugi musiał przytrzymać pierwszego, aby nie upadł. Widok był wspaniały.
Zadziwiający wręcz.
O borze, oni się prawie przewracają! Przytrzymują! O matko! O matko! Co za widok! Jakie to wspaniałe! Ekscytujące! Yyy... Slash?

- Wow- krzykną Potter zaskoczony a Castillo tylko uśmiechnął się lekko
po czym dodał "LOL!"

Doszli do wielkich drzwi wejściowych po czym przeszli do salonu. Wszystko było w ciemnych kolorach, całkowicie nie pasujących do jasnego ogrodu i zewnętrza domu.
Przydałby się Voldemort - Dekorator.

- Przepiękna willa- wyszeptał Harry a Sergio uśmiechną się znowu. Rozsiedli się na czarnej skórzanej sofie a nastepnie Sergio zaczął opowiadać o ich najbliższym miesiącu oraz o sobie.
Mówiłem, że pójdą do pokoju? No dobra, myliłem się w sprawie tego hotelu, ale jednak randka jak się patrzy.

- Pewnie nie wiesz, ale w rodzinie Dumbledore każdy od urodzenia dostaje pewne dary. Mogłeś zauważyć u Albusa denerwujący spokój lub łatwe manipulowanie ludźmi-
*podnosi wysoko rękę* Czy homoseksualizm można dopisać do listy darów w rodzinie Dumbledore?

- Aberford zawsze miał talent do pakowania się w kłopoty i z nich się wyplątywanie oraz wspaniale umie magię umysłu. Moja zmarła siostra- westchną- była widzącą, czyli często miała wizję przyszłości lub wiedziała coś bez wcześniejszego dowiadywania się o tym. Za to ja mam talent do starożytnej magii, interesów oraz magii bezróżdżkowej i niewerbalnej.
Wcale nie potrzebna mi moc zmarłej siostry Albusa, aby wiedzieć, że jeszcze dwa takie opka i Ollivander zwinie interes...
No cóż, brak mu talentu Sergia do interesów.

Przez te wszystkie lata jednak bardzo dużo się szkoliłem. Oczywiście interesy robiłem z mugolami i czarodziejami, ale po za tym chciałem nauczyć się prawdziwej magii. Najpierw czarna i biała magia, eliksiry, transmutacja, zaklęcia, wiele rzeczy powtarzałem ze szkoły. Oczywiście uczyłem się sam, z książek lub w uczelniach, ale jednorazowo. Później był czas w którym uczyłem pewnego ucznia. Ale nie chcę o tym na razie mówić- powiedział Sergio powoli.
Po tym, jak oskarżył mnie o molestowanie seksualne, postanowiłem więcej nikogo nie uczyć...

- Nie chcę się wychwalać, ale podczas ponad siedemdziesięciu lat nauki zwiedziłem niemal cały świat, uczyłem się języków, kultur i magii różnych państw. Poznawałem ludzi mugolskich jak i czarodziei, uczyłem się slangów i sztuczek bez wykorzystania ani kawałka magii.
Nie, wcale. Nie chwalisz się.
*zaciekawiona* Ile waży kawałek magii?

Gdyby nie jeden błąd, uznał bym moje życie za idealne, ale ten jeden jedyny błąd, który był nauczaniem mojego jedynego dotychczas ucznia, zmienił mnie i cały świat.- Sergio westchną i spojrzał przez okno na zachodzące słońce.
Czyżby to był kolejny najgorszy wróg, którego razem muszą pokonać?

- Twoja mama była wspaniałą czarownicą. Umiała bardzo wiele i nie mówię tutaj tylko o magii.
*diabelskie spojrzenie* Czy jemu chodzi o...
Tak, dobrze myślisz Mrohny. To jest s...
Serowe ciasteczko? *____*

Twój ojciec także, ale on bardziej z szczęścia niż z rozumu. Nie uczył się a miał najlepsze oceny. Zawsze Charles Potter, twój dziadek, śmiał się że karmili go samym mięsem więc miał tyle energii- Sergio zaśmiał się cicho
*marszczy brwi* To było śmieszne, czy po prostu ten facet jest obłąkany?

- Tak, oni by ciebie nauczyli także bardzo wiele. Ale musieli odejść, oddali życie wiedząc co robią. Dla Ciebie i dla siebie.- Powiedział dziwnie poważnie Castillo.
Obłąkany Poważaniec.

- Dobrze, jak wiesz, albo nie wiesz, na tą willę i posiadłość jest rzucone kilkanaście zaklęć zabezpieczających oraz spowalniających czas. Dokładnie to w czterdzieści siedem dni w normalnej strefie czasowej to dwa lata tutaj- powiedział a Harry się zakrztusił. Sergio tylko zachichotał.
*Mrohny tylko upadł* A więc osiemnaście dni to dziewięć lat, a teraz czterdzieści siedem to dwa lata. Szaleństwo.

- Będziesz się uczyć bardzo dużo. Ale myślę że jako syn swoich rodziców poradzić sobie z nawałem pracy.
Co innego, gdybyś był synem nie-swoich rodziców.

- Dobrze, a więc myślę że nasz plan lekcji będzie wyglądał tak. Pierwsze dwa tygodnie przeznaczymy na twoją kondycję. Później oczywiście także będziesz musiał ćwiczyć, ale już nie całymi dniami. Później przystąpimy do czarnej, białej i starożytnej magii. Myślę że około trzech miesięcy nam to zajmie.
Chociaż patrząc na Ciebie, to może i z pół roku...

Następnie przekonam ciebie, a przynajmniej się postaram, że przedmioty szkolne wcale nie są takie łatwe i około dwóch miesięcy będziemy się uczyć właśnie nich, czyli transmutacji, zaklęć, Starożytne Runy itp.
Te przedmioty wcale nie są łatwe, ignorancie!
*wyobraża sobie Harry’ego narzekającego, że transmutacja jest za łatwa*

Przy tym także będzie Obrona i Atak, czyli zajęcia z zaklęciami atakującymi, obronnymi i tarczami.
I bramkarskimi.

Następnie walka białymi brońmy, tymi mugolskimi i czarodziejskimi, oraz walka wręcz, na co pójdą najmniej dwa miesiące bo to nie tylko wymachiwanie kijem.
A tym bardziej różdżką.

Na końcu będzie miesiąc eliksirów, i miesiąc uzdrowicielstwa, co daje nam niemal pełny rok. Jednak pamiętaj że czasami trzeba także odpocząć- powiedział Sergio mrugając okiem i uśmiechając się przebiegle.
To ja już wolę zostać zwykłym szarym Mrohnym i siedzieć w LO.

- Drugi rok będzie cięższy.
No co Ty nie powiesz... Po co go od razu zniechęcać?

Oklumencja i Leglimencja codziennie, na dodatek Magia bezróżdżkowa
*Ollivander rozpala ognisko z różdżek, których nie sprzedał*

imprezowanie snów i wizji
Taaa! Zawsze chciałem zostać Imprezatorem Snów!
Lunatyk party?

jazda konna oraz maniery szlachcica lub jak kto woli prawdziwego księcia.
Małego Księcia.

Na dodatek myślę że będziemy musieli nauczyć Ciebie trzech innych dziedzin magii, ale tego dowiemy się później- powiedział Sergio kończąc temat.
*Uff* Wreszcie. Jakie inne dziedziny magii mogą się pojawić? Stawiam na Magię Bezmagową, Niemagiczną oraz Nie-Mającą-Nic-Wspólnego-Z-Magią

- Przygotowałem już dla ciebie kwaterę na pierwszym piętrze, na dodatek na tym samym poziomie będą pomieszczenia naukowe, jak laboratorium lub biblioteki.
A mogę zaprosić przyjaciół? - spytał z nadzieją Harry. - Zawsze chciałem mieć własne laboratorium!

Skrzat ma na imię Florek i jeśli będziesz czegoś potrzebował zawołaj go- dodał Sergio spokojnie przedstawiając skrzata stojącego w rogu.
Niestety Faunek zrezygnował z roli skrzata na rzecz pracy w innym projekcie - dodał - Podobno ma to coś wspólnego z labiryntem.

Kwatera Harry'ego to był niemały apartament. Wchodziło się do wielkiego beżowego salonu skąd było przejście do wielkiej czerwono-srebrnej sypialni, która była dość nowoczesna, wielkiej łazienki w lekkim błękicie i bieli, sali z fortepianem, skrzypcami i innymi instrumentami, wielkiej biblioteki, oraz jeszcze jednej dużej łazienki w kolorach szaro- brazowym, kolejnej sypialni w beżowo-różowej (!?!) oraz wielki balkon z widokiem na niewielki wodospad i ogród.
*Dostaje oczopląsu*
Znoszenie tego widoku to zapewne element treningu. Sprytne, sprytne.

Harry był bardzo zdziwiony dwoma łazienkami i różową sypialnią ale z zamiarem zapytania się Sergio chciał poczekać do następnego dnia. Na razie musiał wypróbować nowe łóżko.
Brak partnerki nie był w stanie go zniechęcić.

Okazało się że Sergio ma naprawdę dobry gust, ponieważ znalazł tam parę par czarnych spodni- bojówek, adidasy i glany oraz kilkanaście podkoszulków. Wszystko było w ciemnych kolorach, co go nie zdziwiło.
Zapas zdziwienia wykorzystał już na różową sypialnię.
Dobry gust Sergia był szczególnie widoczny, kiedy oglądało się kolory ścian.

Na końcu spojrzał w lustro i co go zdziwiło zauważył że w nowych ciuchach wygląda naprawdę doroślej.
I jakby piersi mu urosły...

Harry'emu całkowicie wyszło z głowy pytanie o dodatkową łazienkę i sypialnie.
Pytanie oświadczyło, że nie wróci, choćby go proszono i grożono.
Po co pytać, wiadomo, że mu wpakują do domu jakąś Mary Sue. Ewentualnie Sergio... hm.

Pierwsze godziny musiał biegać, skakać, robić skłony, znowu biegać, skakać, pływać lub wspinać się i jeszcze inne dość męczące zadania.
A wszystko to na czterech metrach kwadratowych, co nie?

- Oh, Sergio, wypadło mi z głowy. Dlaczego w mojej komnacie jest drugi pokój, różowy, i dwie łazienki?
- Chciałem Ci to powiedzieć później, kiedy się już przyzwyczaisz, jednak skoro i tak zauważyłeś - powiedział wymijająco
Gdyby powiedział wymijająco, z pewnością spytałby, czy kolor mu odpowiada, albo czy zauważył ten kryształowy żyrandol w różowym pokoju.

To długa historia, i na pewno będziesz bardzo zdziwiony decyzjami twoich rodziców.
Nie bardziej niż ja w tej chwili i konsultantka obok mnie.

Ale posłuchaj. Kiedy Liliann była w czwartym miesiącu ciąży z tobą, bardzo mocno pokłóciła się z Jamesem. Doszło nawet do rękoczynów, oczywiście z jej strony.
Jak widać, to zawsze kobiety są agresorami!

Wyprowadziła się na niemal dwa miesiące do rodziców, po czym wysłała dla Jamesa papiery rozwodowe.
Ja rozumiem, że w angielskim jest wyrażenie FOR someone, ale tak się tego nie tłumaczy!

Ten był załamany ponieważ kochał Lili. Okazało się że Liliann poznała pewnego mężczyznę kiedy mieszkała w Londynie. Miał na imię Jack Nicholson.
*parsk & szloch* Biedny Jack...

Pomiędzy nimi nawiązała się miłość i twoja mama chciała zostawić Jamesa. Przyjaciele twoich rodziców nie wiedzieli o kłótni, tylko domyślali się że mama Lili chce mieć córkę podczas tej, pierwszej, ciąży przy sobie aby jej pomagać. Gdy przyszły papiery do Jamesa ten pojechał do Lili. Ta płakała, Jack zostawił ją po dwóch miesiącach współżycia
*próbuje się utrzymać na nogach* Borze Liściasty! Dwa miesiące nieustającego, długiego współżycia! Wyobrażam sobie, że James to huba drzewna, a Lily to taki wielki dąb...

ich spojrzenia się spotkały i Harry wiedział że chodzi także o sprawy seksualne
Bystry chłopak.

- Liliann nie wiedziała że jest znowu w ciąży. Tak, Lili była w ciąży z Jackiem! Ten jednak znikną i nigdy się nie pojawił z powrotem.
Hollywood robi swoje.
Wyparował w chmarze bąbelków, jak Wróżka Chrzestna ze Shreka,

James zaopiekował się Liliann i Ci wrócili do siebie. Papiery została odwołane, a po trzech miesiącach urodziłeś się ty. To było najlepsze co mogło się zdarzyć w małżeństwie które znowu się rozpadało. Po kolejnych pięciu miesiącach urodziła się dziewczynka, ALE powiedziano dla Liliann że zmarła przy porodzie.
Niestety, od Liliann nie umarła.

Tak naprawdę to dziecko zostało porwane przez mojego młodszego brata i umieszczone w sierocińcu, mugolskim. Liliann była zrozpaczona, ale szybko pozbierała się dla Ciebie i męża. Dziewczynka która została nazwane Etienne chodziła od sierocińca do sierocińca, od rodziny do rodziny zastępczej.
Niestety, gdy ludzie dowiadywali się, że dziecko jest krewną Michała Wiśniewskiego, rezygnowali.

Gdy miała jedenaście lat nie dostała listu ponieważ Albus zatrzymał wszystkie sowy lecące do niej.
*wyobraża sobie Albusa, koczującego z wielką siatką na motyle*
Jako ten Paszczak z Muminków...

- Pięć miesięcy. Grudzień?- Spytał Harry, a Sergio kiwnął głową.
- Czyli byłaby na szóstym roku, tak jak ja- powiedział załamanym głosem. Castillo wstał po czym położył mu rękę na ramieniu.
- Weź sobie dzień wolny- chciał dokończyć ale chłopak mrukną
- Nie, muszę się wyładować a jeśli nie chcesz abym zamordował twojego brata to radzę dać mi poćwiczyć- powiedział, a Sergio zachichotał.
- Taki sam jak ojciec, taki sam- powiedział Castillo.
Albus nie ma łatwego życia. A wydawałoby się, że ciągłe siedzenie za biurkiem, nudzące zabawy z Feniksem i hemoroidy to jego jedyne problemy.

Lekcje ćwiczeń z dwóch tygodni zmienili na cztery dni, a biała, czarna i starożytna magia zajęły im niecałe trzy. Sergio był dumny z nauki chłopaka który stał się poważnym mężczyzną. Zmienił się, miał dłuższe włosy, zimne spojrzenie zielonych oczu pewnie mogło by zabić, gdyby był demonem, a jego twarz wyostrzyła się.
Czasami Sergio musiał ostrzyć te noże, wyrastające z podbródka, ale to mu nie przeszkadzało.

Na dodatek bez okularów, a z soczewkami wyglądał jeszcze przystojniej.
Nie rozumiem, co tym wszystkim aŁtorkom przeszkadzają okulary?!
Wolę nie zrozumieć, dlaczego Sergio rozważa Harry’ego w kategoriach urody...

Harry miał prawdziwy talent do transmutacji - stwierdził Sergio. Albo to nowa różdżka chłopaka była lepsza do tej dziedziny magii. Potter radził sobie wspaniale z transmutacją, zaklęciami, zielarstwem, Astronomią i ONMS. Gorzej było przekonać go do Historii Magii ale w końcu nawet to mu się spodobało kiedy nie trzeba było słuchać nudnych wykładów profesora Binsa. Mugoloznawstwo było jednym z najbardziej potrzebnych dla Harryego przedmiotów, tak stwierdził Sergio, całkowicie bez wiadomego powodu dla Pottera. OPCM także poszło mu wybitnie, może i lepiej, jednak Castillo po prostu ominął zaskoczenie poziomu mężczyzny. Dwoma najtrudniejszymi przedmiotami były Starożytne Runy i Numerologia, których Harry nigdy się nie uczył. Nowy język, plus czarodziejska matematyka z dodatkami wróżbiarstwa były naprawdę trudne, i Potter zrozumiał dlaczego Hermiona poświęcała temu tak dużo czasu. Co do przyjaciół, to nie tęsknił. Nie wiedział dlaczego!
Myślicie, że mogę mu powiedzieć, o sterującej jego losem aŁtorce?

Tak pewnie minęło kilkanaście dni! Czy były już jego urodziny? Na pewno tak, ale nie poczuł się wiele starszy, co uświadomiło jego coroczne rytuały.
Spożywanie mięsa baranka? Zabijanie dziewicy?
Kąpiel?

Późniejsze lekcje Obrony i Ataku były ulubionym sportem Harryego. Jego codzienne trening pomogły mu bardzo mocno i mimo, że do mięśni było jeszcze mu daleko to czuł się sto razy lepiej, i tyle razy lepiej wyglądał. Jego włosy rosły dość szybko ale Potter nawet ich nie ścinał.
Na twarzy jednak wyglądał niczym Elijah Wood.

Bez wątpienia był niezadowolony z życia, z ludzi i kłamstw wpajanych mu. Jednak wiedział także kiedy jego złość, upór oraz nienawiść przekraca granice normalności. Wtedy przypominał sobie zawsze o siostrze, rodzicach i ludziach dla których chciał żyć, a nienawiść zmieniała się w miłość i ukojenie jego skrwawionego serca.
Niestety, siostra, której nie zna, okaże się być głupią sucz, która będzie chciała być Siostrą Tego, Który Przeżył.

Gabinet Albusa Dumbledore, 4/08/1996
W gabinecie siedziało pięć osób, z takimi samymi minami, chociaż niektórzy zawsze je mieli.
Przekażcie sobie minę w spokoju...
Byle by te miny nie wybuchły...

Minerva McGonagall siedziała na krześle naprzeciwko dyrektora, tak samo jak Remus Lupin i Szalonooki Moody.
Siedzieli na jednym krześle, tak?
Na kolanach Minerwy.

W kącie stał Severus Snape patrząc zimno na wszystkich. Był środek nocy, więc pewnie nikt by się mu nie dziwił.
Gdyby tylko miało to jakiś związek z zimnym spojrzeniem. Niestety, nie miało...

- Nie mogę dłużej czekać. Trzeba ogłosił dla świata że Harry Potter nie żyje- powiedział Albus patrząc smutno na Fawkesa.
Dla Świata! Dla Europy! Dla Nas i dla Was!

- Ale wtedy rozpęta się piekło. Ministerstwo będzie myślało że łżesz, Czarny Pan że nikt go nie pokona a ludzie że nikt nie pokona Lorda- powiedziała zdenerwowana Minerva.
Trójkącik!

- A nie lepiej łgać? Powiedz że wybraniec jest bezpieczny, w jednym z wielu twoich domów, nikt nie odważy się tam wkradać- Powiedział Severus całkowicie obojętnym głosem.
- Wtedy będą chcieli abym im go pokazał- szepną Albus wiedząc już co zrobi. Uśmiechną się przebiegle w myślach po czym uśmiechną się radośnie do swoich gości.
*mazbereźnemyśli* On wie co zrobi... chyba się boję...

Impretowanie wizji i snów było bardzo trudne, ale dla Pottera niezbędne.
Czy to ma związek z prętami?

Sergio wyjaśnił jak można odróżnić wizję od koszmaru lub snu, a także iluzję od prawdy.
Ja potrafię i bez Sergia. To opko to... koszmar i iluzja!

Gdy wszedł do salonu zobaczył wiszącego Harryego w powietrzu, oraz błyszczące od niego czarno- zielono- srebrne światło. Castillo wiedział co się stało, co się dzieje i dlaczego.
Biegunka?
Powiedzcie, że się powiesił!

Wspomnienia: 8 Sierpnia 1980r, Dolina Godryka
*podkład muzyczny LOST*

Charles Potter siedział na kanapie i trzymał małego Harryego w ramionach. Obok niego siedział Sergio. Liliann i James byli w sklepie aby kupić nowe zabawki, żona Charlesa gotowała obiad w kuchni a Ci dwaj mężczyźni siedzieli i przyglądali się niemowlęciu.
I jeden Mrohny przyglądał się im.

- Jest kopią Jamesa, z oczami Liliann- powiedział Charles.
Chińczycy się spisali - pomyślał.

Willa Castillo, Wakacje 1996
Tak, wtedy Sergio dowiedział się że Charlesa ojciec był wampirem, a matka elfką, którzy uciekli ze swoich rodzin aby móc się ożenić.
On będzie się żenić i ona też...? Mam pewne podejrzenia co do matki elfki...

Charles ani James nie byli ani wampirami, ani elfami, jednak tutaj był pies pogrzebany że według legendy, co trzeci Potter będzie miał krew innych ras magicznych. To właśnie oznaczało czarne i zielone światło: wampira i elfa. Ale srebrne? Nie wiedział dlaczego, i jak się stało że Harry jest także Demonem! Czytał wiele książek mówiących o przemianach.
Mi wystarczą blogusie. Nie potrzebuję książek.
Harry – wampir, elf, demon, kula dyskotekowa...

Złote= Druid
Srebrne= Demon
Zielone= Elf
Czarne= Wampir
Niebieskie= Nuid
Czerwony= Anioł Życia
Fioletowy= Anioł Śmierci
Białe = Borid - Anioł Nudy.

Okazało się że Harry jednak jest wampirem i elfem. Sergio westchną, przez to musiał przejść dodatkowe szkolenia. Na dodatek jest demonem. Miał tylko jedną tezę: Voldemort przekazał mu część siebie kiedy rzucił Avadę na rocznego Harryego. Wiedział że szkolenie przedłuży się, mm, minimum trzy miesiące.
Taaak! I Harry będzie musiał się w końcu zabić, aby pokonać Lordzia!

Harry obudził się po dwóch dniach, i właśnie wtedy Sergio wytłumaczył mu wszystko. Potter przyjął to dziwnie spokojnie, po czym jak gdyby nigdy nic zaczęli edukację Harryego.
Nie dziwię się, że zareagował ze spokojem, skoro dopiero teraz zaczyna edukację.

Magia demonów uczyła bycia niewidzialnym, sprowadzania innych demonów z zaświatów, zaawansowanego poziomu starożytnej magii oraz nauki czytania w myślach, lub bycia przenikalnym jak duch.
I przenikliwym. Jak ja!

Harry oczywiście zmienił się z charakteru jak i wyglądu. Teraz miał sto osiemdziesiąt pięć centymetrów wzrostu, długie do pasa włosy oraz mocne rysy twarzy. To na pewno odziedziczył po swojej prababci, ponieważ elfowie najczęściej, albo nawet zawsze są przystojni.
*głośne kwik* Męska prababcia mnie zabiła...

Na dodatek jego wzrok naprawdę zabijał, tak jak najprawdziwszego demona.
Czyli jak? Strzelał kołkami z oczu?

Na dodatek jego zwinność plus niewidzialność, nieprzenikalność i czytanie w myślach uczyniły go poważnym, na pewno nie zabawnym człowiekiem, który nie uśmiechał się, za to zawsze miał na twarzy maskę spokoju i poważności.
Potter, chodź na poker!

Nauka im zajęła dwadzieścia jeden miesięcy, a nie dwa lata jak sądził że to będzie Sergio.
*zakłada składni betonowe buciki*

Potter nauczył się wszystkiego czego Castillo mógł go nauczyć i Harry doceniał to. Wybraniec miał nowego mentora, Sergio Castillo, a także cel, którym było zamordowanie Voldemorta.
Teraz to już pikuś.
Zaraz, to on wcześniej nie chciał zabić Voldzia?
Aha, czy tylko ja widzę tu 5 osób?

Dla rodziców, dla siebie dla prawdy...
I dla TEGO!


Porwanie od elfów

- Nie mam innego wyboru kochanie, musimy go oddać dla elfów!
Miejmy nadzieję, że zrobią z niego dobre danie na niedzielny obiad...

Dwa dni temu byli najszczęśliwszymi rodzicami na świecie ale tego wieczoru świat się dla ich zawalił.
Specjalnie dla państwa Potter, wystąpi Świat w swoim popisowym numerze.

Voldemort zawitał za próg ich domu i po tym jak James dostał drętwotą a Liliann okrywając syna dostała jakąś klątwą ich syn pokonał tego czarnoksiężnika ale za jaką cenę? Teraz leżał w szpitalu, miał chorobę serca, jedyna nadzieja była taka iż pojedzie do elfów na parę lat!
Przerobią go na kiszonego Harry'ego?

Będzie cierpiał za to iż pokonał Toma Riddleya.
I jego brata - Riddleya Scotta.

Choroba serca to tylko początek, dodać jeszcze bliznę na czole i o wiele zieleńsze oczy niż wcześniej- wręcz jakby patrzyć na zaklęcie Avady Kedavry.
Blizna na czole zagrażała jego życiu? A ja właśnie zraniłem się w palec! Co to będzie?!
Umrzysz.

- James ja nie chcę go stracić, to jedyne co mamy- powiedziała pokazując na małego płaczącego chłopca. Ten spojrzał na nich swoimi oczkami a Liliann rozpłakała się na dobre w koszulę męża. Ten zrozumiał że się zgodziła opuścić go
zalewając mu przy okazji koszulę na pożegnanie.

Czekali dziewięć lat na powrót syna. Kupili nowe meble na ‘młodego panicza’ oraz ubrania
Na "młodego prawiczka"

Dumbledore miał jechać po niego osobiście jako iż znał elfy a z nich przywódcą chętnie by się przywitał.
Nich przywódca miał jednak inne plany.
Wolę nie wiedzieć jakie.

Mieli wrócić na obiad następnego dnia do Doliny Godryka gdzie Liliann dzień wcześniej przygotowywała posiłek.
Odgrzewane? Fuuu!

Rano kobiety robiły ostatnie porządki a mężczyźni chodzili z kąta w kąt szukając zajęcia.
Zawsze ceniłem sobie podział pracy w grupie.

Gdy wybiła dwunasta do domu Potterów zadzwonił dzwonek. Lili i James spojrzeli po sobie przerażeni.
Czyżby obawiali się smaku swojego syna?

Złapali się za dłonie i otworzyli ale zobaczyli tylko Dumbledore który sam był bardzo smutny.
Niestety, za bardzo im smakował... Zjedli wszystko.

- Elfy powiedziały iż wysłały do mnie około siedem lat temu list iż chłopak jest zdrowy. Nic jednak nie dostałem a ktoś zgłosił się po chłopca. Po rysopisie uważam iż był to.. Lord Voldemort który jednak nie umarł a zaplanował taki rozwój sytuacji
A więc... miał taką bladą twarz i był chudy... A! No i jeszcze urwaliśmy mu nos, ale nie smakował najlepiej...

- Mam zrozumieć że nasz syn, został.. Zabity?- spytał James powstrzymując się od płaczu
Oh, nie ujmujmy tego w ten sposób. Przyczynił się do poprawienia nastroju wielu elfickim rodzinom...

- Nie koniecznie, Tom Riddle mógł go wychować jako swojego syna a wtedy mamy w chłopcu wroga.
Po tych milion siedemset trzydziestu dwóch córkach, nie dziwię się, że porwał chłopca...

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

A, muszę się streszczać, żeby zdążyć zanim zajmą znów łazienkę, więc napiszę tylko, że notka jeszcze lepsza od poprzedniej : D!

Anonimowy pisze...

Nuid? WTF is Nuid? "nucleotide universal identifier", jak twierdzi google, ale dlaczego Harry miałby świecić jako takie coś? o.O
Piękna analiza, szkoda, że Elfik śpi, nawet pokwiczeć porządnie nie można...

Anonimowy pisze...

- Jest kopią Jamesa, z oczami Liliann- powiedział Charles.
Chińczycy się spisali - pomyślał.
>> Kwik!!!

Jack Nicholson... I Harry jako danie główne elfów... Poległam...

Anonimowy pisze...

Hmm, a co do analizowania - na jakiej zasadzie? Analiza wstępna wysłana na maila?

Anonimowy pisze...

analiza jest całkowicie rozpierdalająca. pomijając marność całej opowieści, komentarze są piękne. dwa razy się popłakałam.
intryguje mnie jedna rzecz: z tego, co zrozumiałam, lily zaszła w ciążę, będąc już w którymśtam miesięcu... ciąży?
i... czym był harry? bo taka kombinacja wydaje mi się lekkim przegięciem. ale tylko lekkim. mniej więcej takim, jakby autorka napisała, że h. jest jednorożcem. no, prędzej prawiczkiem. a przy sergiu...
ale wizja harry'ego we włosach do pasa i glanach jest nęcąca...

w każdym razie, przestając bełkotać o bajeczce, jestem pod wrażeniem cudownej złośliwości.

Anonimowy pisze...

"Harry był bardzo zdziwiony dwoma łazienkami i różową sypialnią ale z zamiarem zapytania się Sergio chciał poczekać do następnego dnia. Na razie musiał wypróbować nowe łóżko.
Brak partnerki nie był w stanie go zniechęcić." *ómarłeś Dziwną*

"Minerva McGonagall siedziała na krześle naprzeciwko dyrektora, tak samo jak Remus Lupin i Szalonooki Moody.
Siedzieli na jednym krześle, tak?
Na kolanach Minerwy." *niemamskojarzeń*

"- Jest kopią Jamesa, z oczami Liliann- powiedział Charles.
Chińczycy się spisali - pomyślał." *ómarłeś Dziwną po raz drugi*

Nawet Harry w wersji mhroh-metal jest jakiś kwikaśny.
Zabiję ałtorkę za czepianie się wampirów. One też mają uczucia, mimo tego, że nie-żyją!

"Czekali dziewięć lat na powrót syna. Kupili nowe meble na ‘młodego panicza’ oraz ubrania
Na "młodego prawiczka"" *ómarłeś Dziwną po raz trzeci*
Mrohny, zboczejesz na starość!