środa, 22 października 2008

Nokturńska Zdzira Lily E.

Pilot Kluska zapowiedział prawie-pełną gotowość do odlotu. Miejmy nadzieję, że już niedługo wystartujemy ponownie. A tymczasem... Drugie (i nie ostatnie, wierzcie mi!) dzieUo aŁtorki Deana Radliffa i Londonu... Enjoy więc.

HARRY POTTER W SLYTHERINIE!?

Jak na tę porę roku, Szkocja była bardzo zimna. Uczniowie narzekali na liczne deszcze, a nauczyciele na wiatr i zalewanie błotem szkoły.
Uczniom nie przeszkadzał wiatr. Cieszyli się z tego, że w końcu mogą zrobić zapasy w błocie.

Już na początku listopada nie było lekcji zielarstwa w szklarniach, a w specjalnej klasie, gdzie oczywiście mieli o wiele więcej praktyki niż teorii. Także zajęcia Opieki nad Magicznymi Stworzeniami były zawieszone, i profesor Grubbly- Plank zadawała tylko prace teoretyczne.
Teoretycznie możecie pomyśleć nad tym, co by było gdyby...

Jedynym plusem było to, że nauczyciele mniej rozdawali szlabanów, a jeśli już to w swoich klasach lub gabinetach, a nie na podwórku jak było to do listopada.
Jesienna chandra wpłynęła na wszystkich...

Do podziemi nie dochodził wiatr, ani deszcz, więc ślizgoni nie musieli co rano budził się przez deszcz stukający w okna.
Ślizgoni lubili sobie podrzemać w lochach. Profilaktycznie.

Było tam także dość ciepło, gdyż niezliczona ilość kominków zostawała codziennie rozpalana, i ogień podniecany całą dobę.
Podniecony ogień buchał i buchał.

Najcieplej jednak było w jednym pokoju w dormitorium: chłopców pierwszego rocznika. Blaise Zabini, Theodor Nott , Draco Malfoy, Vincent Crabbe, Gregory Goyle i oczywiście Harry Potter mieszkali w jednym pokoju. Najczęściej w pokoju mieszkało tylko trzech, lub czterech chłopców ale tym razem kadra pedagogiczna dała sześciu mieszkańców, do jednego, jednak bardzo dużego pokoju.
aŁtorka zagroziła im, że napisze więcej opek o każdym z nauczycieli. Ulegli...

A dlaczego było tam ciepło, ponieważ jedyny nauczony człowiek, Harry Potter, umiał zaklęcie ocieplające.
Mhmm... Ciekawe o jakie zaklęcie ocieplające chodzi...

Gdy rzucił je zaraz przed Halloween, to cały czas działało, przez co mieli dwadzieścia osiem stopni Celsjusza.
Zastanawiam się, jak oni mogli spać w takich warunkach? Koszmar!

Severus Snape, opiekun Slytherinu, szybko wyczuł że coś jest nie tak, przychodząc na kontrolę czystości w pokoju i widząc że szóstka chłopców chodzą w pokoju z bluzkami z krótkim rękawem
I wielkimi dekoltami...

Gdy wszedł, od razu wyczuł dziwną falę ciepła, oraz zadowolone uśmieszki mieszkańców sali.
Brzmi perwersyjnie.

Harry jednak za żadne skarby, ani punkty nie chciał powiedzieć formułki zaklęcia, i nawet szlabany nie przekonały go. A wręcz przeciwnie, bo po pierwszym z nich nałożył na siebie zaklęcia ocieplania przez co chodził po szkole w krótkich bluzkach i denerwując nauczycieli i uczniów którzy ledwo chodzili przez zamarznięte nogi.
I nikt nie znał zaklęcia, które znał jeden uczeń. Czysty geniusz!

W końcu nauczyciele zaprzestali dawać mu szlabany, gdyż woleli ten czas przeznaczyć na poszukiwania zaklęć ocieplających a nie pilnowanie, i tak milczącego jedenastolatka.
Nie dręczyli go dalej, gdy obcięcie języka nie zadziałało.

Jesień się jednak skończyła, a to przyniosło jeszcze gorszą pogodę. Codzienne burze, deszcz i śnieg mieszające się w błoto, oraz jeszcze zimniejszy klimat całkowicie załamały niektórych.
Od kiedy śnieg połączony z deszczem daje błoto? x__X

W Grudniu było już ponad dziesięć stopni na minusie, przez co każdy kto wyszedł ze szkoły od razu wracał, albo zamarzał, i tylko przygotowani nauczyciele chcieli wyciągać ich z błota i śniegu.
A co tam. Na wiosnę sami ożyją.

Ale nareszcie nastąpił koniec nauki, i powrót do domowego ogniska.
Chodźcie płomyczki, jak dawno was nie widziałem! *hug* Ooo! Wujek Rozpałka tutaj?

W całym Hogwarcie został tylko jeden uczeń oraz dwóch nauczycieli. Harry Potter, Severus Snape i Dumbledore.
Szykujcie swoje kamery. Będzie się działo!

No i oczywiście Filch, ale on sam się zaszył w swoim gabinecie i w grudniu przestał już nawet biegać po korytarzach i szukać uczniów, dla których mógł by wlepić szlaban.
Co ta pogoda robi z ludźmi!

Dyrektor jednak nie przychodził na śniadania i obiady, gdyż przebywał w ministerstwie. Przez co większość posiłków Severus i Harry jedli razem.
Czerwony obrus, świece, romantyczna muzyka...

Oczywiście przy stole nauczycielskim, oraz w ciszy.
Harry bez języka miał wyraźne problemy z porozumiewaniem si. To jasne.

Dwa dni po wyjeździe większości uczniów, Albus Dumbledore oznajmił że wyjeżdża na ‘’wakacje’’ do swojej siostry, do Meksyku.
Dlaczego słowo wakacje zostało potraktowane cudzysłowem?

Ale oni zostali i wigilię musieli spędzić razem. Tego dnia na kolacji jednak wreszcie się do siebie odezwali.
- Zawsze jest pan taki milczący?- Spytał Harry
Cudowne uzdrowienie!

- Tak, a czy to źle?- Spytał ze sarkazmem w głosie, który jednak nie straszył Pottera.
*zdezorientowany szuka sarkazmu*

Po pierwsze, dzisiaj jest wigilia i w ten jeden dzień w roku odpoczywam. Po drugie, TY i eliksiry? Nie wiem jak to się stało że jesteś ślizgonom, a że muszę ciebie znosić w swoim domu to trudno. Ale nie będę ciebie niańczył podczas ferii- powiedział dość nieprzyjemnie. Potter, pierwszy raz od kiedy przebył szkolenie w Ceres poczuł się nikim, tylko brudną sierotą.
Trza było się nie uzdrawiać.

Jak gdyby się palił, wstał i omijając nauczyciela wybiegł z wielkiej sali, bardziej smutny niż wściekły. Wiele ludzi go raniło codziennie ale te słowa, nauczyciela którego nawet szanował, załamały go swoją prawdziwością. W końcu wbiegł do swojego pokoju i rzucił się na łóżko. Nie miał łez, więc nie płakał ale musiał kilka minut leżeć i patrzeć się w jeden punkt na ścianie aby nie rozwalić wszystkiego co go otacza.
Szczerze? Emo-Potter już mnie nie dziwi...

W końcu zasną, a następnego dnia nie pojawił się na posiłkach, ani następnego dnia.
Ani dnia następnego następnego dnia.

W końcu Severus zrozumiał że to przez niego chłopak zapewne nic nie je.
Zbliża się... anoreksja!

- Przyszedłem sprawdzić w jakim stanie jest dormitorium Slytherinu. I jak długo jeszcze masz zamiar się głodować.- Powiedział beznamiętnie siadając na łóżku Crabbe’a.
- Dormitorium jest nie używane, a ja nie głoduje- odpowiedział krótko nie przerywając kierowania jakieś ptaka do okna, i wypuszczając go na zewnątrz. Robił to z każdym ptakiem. Severus musiał przyznać że chłopak nie wyglądał jak gdyby był głodny.
- Skrzaty przynoszą mi jedzenie- powiedział, gdy spostrzegł badawcze spojrzenie nauczyciela.
- Ach, oczywiście, tak ciężko jest pofatygować się do wielkiej sali- rzekł sarkastycznie Snape.
- Nie, tak ciężko jest przebywać w pomieszczeniu z osobą której się nie szanuje, i nienawidzi- powiedział
po czym wsadził sobie różdżkę w tyłek.

- Po pierwsze, nie interesuje mnie czy mnie lubisz czy nie, ale szanować masz mnie mimo wszystko BO jestem twoim nauczycielem, rozumiesz?-
A dlaczego nie PONIEWAŻ?

- Nie, nie rozumiem. Każdy człowiek powinien być traktowany tak samo. Sam pan tego chce, a nie umie uszanować innych. Ja wiem od pierwszego dnia kiedy tutaj przyjechałem że jest pan śmierciożercą a jednak zachowałem to dla siebie, i szanowałem pana. A pan tylko przez moje nazwisko nienawidzi mnie. Choć dogłębnie pewnie dlatego że przeze mnie nie ma pana Lorda- powiedział Harry zimno.
Szybko! Trzeba na niego rzucić zaklęcie ocieplające!

- Skąd wiesz?- Spytał spokojnie mistrz eliksirów, mimo że w środku się denerwował.
- Mam swoje kontakty wszędzie.
Jedenastolatek ma kontakty wszędzie! Ewryłer!

Dziesięć lat temu każda gazeta pisała że praktykujący nauczyciel w Hogwarcie okazał się śmierciożercą a teraz siedzi w Azkabanie. A później że Albus Dumbledore ratuje go z więzienia i znowu zatrudnia. Mądry człowiek szybko skapnie się że skoro dyrektor wyciągnął zabójcę, to musi mieć dogłębny powód, naprzykład szpiegowanie?
A człowiek głupi wyciągnie z tego wnioski, że Dumbledore szukał towarzysza do szachów.

- Nie wiesz dlaczego, po co i dla kogo musiałem to zrobić, Potter, więc nie mów o czymś czego nigdy nie przeżyłeś i nie byłeś tam. Próbowałem ich uratować, ale mając na karku Czarnego Pana nigdy byś nie odważył się nie rzucić tego cholernego zaklęcia, i zabić tych dzieci, które nie były winne, że ich ojciec był szpiegiem ministerstwa w kręgu czarnego pana- powiedział Snape
*wyobraża sobie Voldiego, ujeżdżającego Snape'a*

- Niech się pan nie martwi, gdybym chciał już dawno byłby w Azkabanie. Mam swoje kontakty, i teraz już Dumbledore nie pomógłby.
Sytuacja przedstawia się tak: Harry ma kontakty, a Dumbledore zgubił wtyczkę...

Niech tylko pan nie każe mi do siebie czuć szacunek, bo nie zasługuje pan na niego, tak samo jak i na to aby uczyć w tej szkole- powiedział Harry
po czym próbował zrozumieć swoje słowa, których nie zrozumiał.

- Myślisz że dobrze jest zabić dzieci które się uczyło, które Ci ufały i które chowały się za Ciebie nie wiedząc że to Ja jestem tym który ma ich zabić?! Później musiałem wrócić do szkoły! Uczyć ich przyjaciół, i patrzeć im w oczy. A później przyznać się przed wszystkimi że to JA zabiłem ich!
Severus nie mógł przecież powiedzieć, że to oni zabili GO.

Severus krzyczał, ale dziwnym tonem który zdziwił Harryego
Krzyczał piskliwym tonem.

- Dobrze, lepiej tutaj skończymy, jeśli nie chcemy się pozabijać. I wiem co pan czuje. Mimo że JA nic nie zrobiłem, nie raz słyszałem jak starsi uczniowie patrzą na mnie z pogardą mówiąc do siebie ‘’dlaczego dopiero wtedy czarny pan znikną, dlaczego minęły lata zabijania ludzi a dopiero wtedy zabił tego czarnoksiężnika’’. Obwiniają mnie za śmierci innych mimo że mnie jeszcze wtedy na ziemi nie było. To jest fair?
Nie, tak samo jak fakt, że niektórzy nie mają dostępu do oświaty, a konkretniej: słowników & Worda.

Usiadł na swoim łóżku i spojrzał na zdjęcie stojące na szafce nocnej przy jego łóżku. Za jego wzrokiem powędrowało spojrzenie Snape.
Wzrok i Spojrzenie udali się na romantyczna randkę, pozostawiając oszołomionych Harry'ego i Snape'a.

Liliann i James nie widzący niczego innego niż samych siebie, kochając się i nie przeczuwających zła i śmierci która się koło nich kręciła.
- Jesteśmy nieśmiertelni, Jamesie?
- Oczywiście kochanie - odpowiedział James, myśląc o tym, jak głupią żonę sobie znalazł.

- Skoro znał pan mojego ojca, musiał pan znać także moją mamę. Jak ona była?- Spytał nie spuszczając wzroku ze zdjęcia. Severus spiął się w sobie.
- O niej złego słowa nie mogę powiedzieć, była piękną i inteligentną dziewczyną, później kobietą.
*czeka, aż stanie się kobietą*

Strasznie upartą, i dążącą do swojego celu za wszelką cenę. Nigdy nie odpuszczała, i kochała zwierzęta.
Ten opis przypomina mi trochę ramkę na blogaskach, gdzie aŁtorki piszą o sobie. "Mam na imię Klaudia, mam 12 lat. Kocham chomiki i naleśniki, dlatego postanowiłam coś napisać..."

- A więc dlaczego nikt mi o niej nie mówi. Każdy porównuje mnie do ojca, ‘’ wyglądasz jak on’’, ‘’ jesteś taki sam rozpieszczony’’ itp. Dlaczego nigdy nikt nie mówi o mamie?
Harry, wyglądasz tak kobieco, jak Twoja matka - odpowiedział wzruszony, całą tą sytuacją, Snape.

Odwrócił się, ale Potter już pisał coś na papierze, nie zwracając uwagi na nauczyciela. Wyszedł cicho zamykając dziwi.
Żadne dziwi już mnie nie zdziwi. I tyle w temacie...

Podczas nowego roku obaj siedzieli w swoich pokojach, i Snape upijał się do granic możliwości jak co rok, a Potter słuchał muzyki która go odprężała oraz myślał o przeszłości, i przyszłości.
Jego mała główka nie mieściła jednak informacji dotyczących teraźniejszości. Anyway, mają cały zamek do dyspozycji, a oni tak po prostu... nic?!

Rano Severus miał kaca, a Harry świetny humor, mimo wszystko najpierw postanowił pobiegać, później poćwiczyć kondycję,
Czyli ludzi uprawiający jogging są źli, smutni, przebrzydli i nie używają alkoholu?

Nauczyciel wyglądał jak ludzkie nieszczęście, przez co wybraniec parskną śmiechem.
Powinien wyglądać bardziej jak nieludzki nieszczęście.

- Wybrał sobie pan jakieś postanowienie nowo roczne?- Spytał Harry przelewając do fiolek eliksiry. Severus spojrzał na niego jak na wariata, po czym dokończył swój napój.
Postanowienie? Noworoczne? Pfff... To dla mugoli - wycedził.

- Nie, albo tak. Dam więcej niż w tamtym roku szlabanów- uśmiechną się sarkastycznie.
Teraz już znamy powód tych częstych nękań uczniów. Część grona urządza sobie konkurs, na największą liczbę szlabanów i innych kar.

- Co pan wie o mojej matki, oprócz że była nokturńską zdzirą?- Spytał spokojnie.
*parsk* Komandorze Fellatio, Nokturńska Zdzira na dwunastej. Bierzemy?

Snape nagle się odwrócił do niego i spojrzał dziwnym wzrokiem, a widząc spokojne spojrzenie chłopaka sam się uspokoił, ale nie mógł opanować strachu.
Niespokojnie opanowany Snape. Coś jeszcze?!

- Nie była zdzirą,
No, może tylko czasami upijała się na imprezach i tańczyła nago na stole, ale kogo to obchodzi?

mieszkała tam pomiędzy wakacjami z szóstego na siódmy rok, oraz dwa lata po ukończeniu szkoły. Wtedy wyszła za mąż, urodziła dziecko i została zamordowana.
Na Nokturnie mają gorzej niż w Chinach. Zamiast zabijać narodzone dzieci, zabijają matki. Lepiej zapobiegać, niż leczyć, czyż nie?

W pomiędzy czasie skończyła studia obrony przed czarną magią, oraz samej czarnej magii na poziomie zaawansowanym.
Manipulacja czasem i przestrzenią? Tylko Lily Evans.

Nie lubiła także przemocy, i załatwiania problemów przy wszystkich. Gdy chciała kogoś skarcić szła z nim do zakazanego lasu, tam robiła awanturę, i wracali, tylko że ON z czerwonym śladem na policzku albo w siniakach na całym ciele.
Jak już mówiłem, nie lubiła przemocy. Jej hasłem życiowym było "Peace & Love". Nieźle musiało wyglądać, jak Lily zaciąga któregoś z nauczycieli do Zakazanego Lasu...

Oh, lubiła się bić, ale w obronie.
Dlatego często sama prowokowała uczniów i nauczycieli.

Mieszkała pode mną na nokturnie prawie półtora roku, łącznie.
Nie miała żadnych przerw w transferach?

Potem się wyprowadziła do Pottera, a ja dostałem się na wyższy uniwersytet eliksirów w Francji. Więc wyjechałem. Wróciłem rok później, i dowiedziałem się że Czarny Pan chce zabić Potterów.
Witaj Sev, dawno cię nie widziałem. Wiesz, jutro zabiję Potterów, fajnie, hę?

- Kochał ją Pan?- Spytał, nie wiedząc czy się nie wygłupi. Severus się roześmiał radośnie.
*robi wielkie oczy ze zdziwienia* Chcę to zobaczyć!

- Potter, oczywiście że kochałem twoją matkę. Była moją przyjaciółką cztery lata.
*klap* Sentymentalny Nietoperz. Tego jeszcze nie grali...

Później na studiach jej pisałem prace zaliczeniowe,
a następnie sam ją zaliczałem...

- A co gdyby teraz wróciła? Czy…- nie dokończył ponieważ Snape sam zakończył.
- Chciałbym być z nią? Tak- powiedział patrząc na niego z rozbawieniem. Harry mimo że umiał maskować swoje emocje to teraz wyglądał jak z zamrażarki wyjęty.
- Zaskoczył mnie pan- odpowiedział siadając na krześle obok profesora.
Mogę do pana mówić 'tato'?! - spytał, niemalże wybuchając z radości.

- A co czyżbyś znalazł pomysł jak można sprowadzić zmarłego na ziemię- Harry mrukną zadowolony z pytania Severusa.
- Mooożeeeee….- pozwiedzał chłopak z chytrym uśmieszkiem.
- A jaka jest tego cena?- dopytał profesor.
- Moja dusza- odpowiedział Harry patrząc w czarne oczy nauczyciela.
*dramatyczny wątek zakończony dramatycznym podkładem muzycznym, jaki podkłada się w dramatycznych scenach*

Kilka następnych dni minęło szybko. Trzeciego wrócił Dumbledore, a już następnego dnia wrócili uczniowie
A siódmego zmartwychwstała Lily.

Była sobota więc biblioteka była zaludniona.
Czy mówimy tutaj o polskich realiach?

Uczniowie odrabiali lekcje, aby niedziele mieć wolną. Pojawienie się nauczyciela zostało przywitane ciszą.
Zazwyczaj bowiem uczniowie odrabiali lekcje, urządzając dzikie orgie.

A gdy znikł z ich widoku wszyscy cicho zaczęli szeptać do siebie.
Widziałaś, przyszedł tutaj!
Tak, a widziałeś jego nową szatę?
Gdzie? No co ty?!

Styczeń i połowa lutego dalej były mroźne, ale gazety wypisywały różne historie o tym że w lato ma być ponad czterdzieści stopni.
Nawet TVN Meteo nie ma takich informacji.

Sara i Eliza były przyjaciółkami, i mimo że także daleką rodzina ze sobą i Potterem, to Harry nie chciał się z nimi za bardzo przyjaźnić.
Nie dziwię się. Po wszystkich córkach Voldusia, z którymi przyszło mu walczyć o miejsce w książce Rowling, nie chciałbym, aby jego życie zostało zrujnowane przez dwie Mary Sue. Poza tym, co to za imiona? Sara? Eliza!?

Kiedyś było inaczej ale po tym jak Harry zaczął być wredny, dziewczyny oddaliły się od niego.
Podobno wredota przyciąga. A tu taki kaprys.

Luty miną, a marzec
karabin.

Harry już miał dość tego miesiąca, a to dopiero początek. Gdy ósmego nadszedł dzień kobiet, mimo wszystko musiał podarować prezent dla Sary i Elizy, oraz Pansy i Milicenty. Dla dwóch pierwszych kupił wspaniałą i drogą biżuterię, a dwóch ostatnich drogie perfumy.
Bo te panie nie są tanie.

I mimo że już dziesiątego wszyscy wiedzieli o prezentach dla krukonki i gryfonki to Potter omijał gapiów, a na pytania nie odpowiadał.
Tu reporterzy RMF FM. Dowiedzieliśmy się właśnie o drogich prezentach, jakie Harry P. kupił swoim niewolnicom. Jak się pan z tym czuje?

Na dodatek od połowy marca Dumbledore zaczął mu się dziwnie przyglądać, za to Snape wnerwiał się na niego sto razy na minutę.
Też bym się mu dziwnie przyglądał, jeśliby spędził kilka dni z nauczycielem. Tylko oni. We dwoje...

Gdy nadszedł dwudziesty wydarzył się wypadek: damska wieża Gryffindoru zapłonęła ogniem.
Niestety, męski goniec Slytherinu nie przyszedł jej na pomoc.

Kilka dziewczyn, w tym Eliza, ucierpiało przez duszący dym. Nikt nie wiedział dlaczego Harry przyszedł do skrzydła szpitalnego,
Harry lubił przesiadywać w damskiej wieży?

zdumienie było większe gdy przyniósł kwiaty i słodycze dla dochodzącej do siebie dziewczyny.
Tylko to zdołało się uratować z pożaru.

Dwa dni później w lochach był wybuch, oczywiście jeden z głupich pierwszorocznych chłopców robił eliksir w łazience, który wybuchł. Gdyby nie szybka reakcja Harryego i prefekta Slytherinu, wszyscy zatruli by się okropnie śmierdzącym oparem. Cały Slytherin musiał nocować w Wielkiej Sali. Gdy wydawało się że nic gorszego zdarzyć się nie może, to każdy się pomylił. Następnego dnia połowa Slytherinu miała gorączkę, oczywiście pierwszak został ukarany.
Gaz, wywołujący gorączkę. Tylko dzisiaj oferta specjalna, dla wszystkich wagarowiczów!

Mimo że nie powinien, to odbył się mecz Ravenclaw przeciw Hufflepuff. I oczywiście czterech uczniów z dwóch domów, pałkarze, mieli połamane ręce, a znicz nie został złapany nawet po trzech godzinach meczu, i siedmiu kontuzjach graczy.
Już wiemy, dlaczego w serii brakowało opisów meczów RvH. Ponieważ oczywiście zawsze te łamagi łamały sobie ręce.

Ale także kwiecień przywitał ich świetną pogodą, prawdziwie wiosenną. Niektórzy nawet zdobyli się, i kupili sobie ubrania z krótkim rękawem.
Co za adrenalina. Hardcore!

- Co się stało Potter?- Spytał, wiedząc że musiało coś się stać, inaczej dzieciak by nie przychodził do niego.
Akcja - reakcja, profesorze.

- Nic. Jeszcze- powiedział beznamiętnie. Nie odzywali się przez jakiś czas, a Severus analizował dokładnie słowa swoje wychowanka.
Naprawdę, zastanawiam się czasem, czy Sev ma jeszcze jakiekolwiek ślady po mózgu? Żeby analizować dwa słowa...

- Dużo muszę dla pana wytłumaczyć i wyjaśnić. Ale nie teraz.
Czy Rowling nie wspominała czasem, że Harry pochodzi ze Szwecji, bo ja wiem? Bo jednak ciągłe błędy w składni trochę mi nie pasują do typowego londyńczyka...

Pierwszego dnia wakacji, niech pan jedzie razem z uczniami pociągiem. Gdy dojedziemy do Londynu, proszę iść punkty sprzedaży biletów.
A nie mówiłem?

Tam będzie stał człowiek całkiem na czarno, pozna pan go po gazecie którą będzie czytał.
Gazety w Londynie to rzadkość.

Gdy pana zauważy zacznie wychodzić, musi pan iść za nim. Dojdziecie do czarnego samochodu, do którego pan wejdzie i odjedziecie do specjalnego miejsca gdzie ja już będę
Powiedzcie, że to tylko zły sen i dwunastoletni chłopak nie jest szefem mafii! *błaga*

- Najbliższa pełnia jest dwudziestego maja, później siedemnastego czerwca, i czternastego lipca. Po rytuale zapewne będę musiał mieć dwa tygodnie na odzyskanie sił. Uważa pan że trzy tygodnie przegapienia roku szkolnego pomoże?
Nie zaszkodzi.

dwudziestego maja jakby nigdy nic Potter wszedł do wielkiej sali aby później nagle zrobić przerażoną minę.
Wielka Sala - Ośrodek Do Robienia Min Przerażonych.

Przygotował się do ucieczki, ale wtedy stojąca na środku sali postać odwróciła się, zdjęcia kaptur i krzyknęła.
Habemus papam!

- HARRY!- Mimo że jej głos był delikatny jak jedwab to krzyknęła to za głośno.
- Melanie, co ty TUTAJ robisz?- Spytał chłopak głosem niczym proszący o pomoc żebrak.
*zgon po trzykroć*

- Jak to co, przyjechałam ciebie odwiedzić. Wyglądasz okropnie, i co to za mundurek. Okropny, a ten wystrój wnętrz, normalnie z epoki kamienia łupanego. Musiałam jechać tutaj kilkanaście godzin, a ty nawet dzień dobry nie raczyłeś powiedzieć. Wiesz Harry, twoje maniery z dnia na dzień są coraz gorsze. Ale mimo wszystko zamek jest przepiękny, ale remont by się przydał. Ach, i Haroldzie, twoja rodzinka przesyła pozdrowienia- zakończyła swój monolog.
Taki trochę żeński Jacyków, czyż nie?

Spytał podchodząc na przepięknej nastolatki.
Translate, pliz!

- Harry, przecież wiesz jak ciebie kocham- powiedziała błagalnie. Przytakną.
- I wiesz że ciebie uwielbiam. - Znowu przytakną.
- Oraz wiesz że dotrzymuję słów.- Dodała.
Przytakną?

- Mogę zrobić wszystko, tylko pamiętasz tamtą piękną broszkę z brylantami, której nie chciałeś mi kupić. Wiesz ona mi by pasowała mi do mojej sukienki. Chyba nie odmówisz mi kawałka biżuterii.- Powiedziała a wszyscy zaskoczeni patrzyli jak Harry wzdycha spokojnie.
- Melanie, ostatnio wydałem ponad sto pięćdziesiąt tysięcy galeonów na twoje zachcianki- przypomniał jej, to wywołało szum w wielkiej sali. Niektórzy zaczęli się krztusić, inni machać sobie rękoma przed twarzą, a inni z otwartymi ustami przyglądali się pięknej nieznajomej.
Czy to już nie podpada pod bigamię?

- Ale czy ty nie powinnaś być teraz w Beauxbatons?- Spytał, a Melanie podrapała się po głowie
po czym zaczęła iskać koleżankę.

- Zrobiłam sobie wolne od nauki. Oh Harry, przecież wiesz że ja muszę codziennie robić zakupy. A Francja to już za małe terytorium. Każdy sklep zwiedziliśmy, przecież wiesz.
Teraz musimy jechać do Polski!

- Skąpy jesteś- mruknęła głośno.
- Pansy, Milicento czy uważacie że wydawanie co wieczór dwieście tysięcy galeonów to mało?- Spytał Harry. Te pokręciło głową przecząco.
- No widzisz. Melanie, ja zbankrutuje przez ciebie- powiedział Potter.
Zbankrutujesz, jak się Ministerstwo dowie o trzech (lub więcej) żonach!

- To weźmiesz debet i spłacisz jak pójdziesz do pracy. Chyba nie chcesz aby ta suka Victoria była piękniejsza ode mnie- powiedziała płaczliwym głosem.
Ty nie grasz w piłkę i nawet nie reklamujesz tej pieprzonej bielizny! Kim ty w ogóle jesteś?!

- A więc zostanę tutaj tak długo, aż mi nie dasz czterystu tysięcy galeonów- powiedziała.
- Miała być broszka- przypomniał jej.
- To było dwa dni temu! Teraz jeszcze muszę kupić nowe ubrania, i naszyjnik, i…
O nie! - krzyknęła przestraszona - Nie starczy mi na mózg!

- Wytłumaczenia? To jest Melanie Wexford, moja przyjaciółka. Jest z Beauxbatons. Madam Maxime tak jej nienawidzi że wypuszcza ją ze szkoły kiedy ta chce, i funduje jej podróże gdzie chce, tylko aby jej nie było w szkole.- Wytłumaczył Potter.
Proszę, niech któryś z nauczycieli zacznie mnie nienawidzić. Będę wdzięczny!

- Zależy, nie zależy. Nie będę wydawał więcej pieniędzy na ciebie. Przecież tego co kupujesz nawet nie ubierasz. Ja mam dość biegania po sklepach, a samych pieniędzy Ci NIE dam.- Powiedział. Dziewczyna się rozpłakała, ale Harry został niewzruszony.
Kick her ass, Harry!

Jednak całą sobotę nastolatka jęczała i chodziła za Harrym. Płakała, krzyczała, jęczała, robiła scenki, jednak to nic nie dawało. W końcu uspokoiła się i postanowiła przyjąć inną taktykę: podrywanie przyjaciół Pottera. To był najdłuższy dzień w życiu ślizgona.
Najgorzej poszło jej z Hermioną, przez którą musiała aż trzy razy w ciągu godziny, iść nałożyć makijaż na twarz. Ach, co ten natłok wiedzy robi z ludźmi...

Harry ją rozpieszczał, ponieważ poznał ją gdy miała cztery lata. Do trzynastego roku życia mieszkała w Ceres, a później ona i jej matka przeniosły się na ziemię, do Londynu. Oby dwie mieszkały w posiadłości Harryego, którą kupiono mu zaraz po powrocie na ziemię. Oczywiście Melanie poszła do Beauxbatons, i mimo swojej elegancji, wszystkie dziewczyny ją znienawidziły. Nauczyciele zresztą też, a tym bardziej dyrektorka. Harry rozpieszczał dziewczynkę, później nastolatkę jak tylko mógł.
A później oboje stali się kobietami i się skończyło.

- Dla mnie Melanie może zostać w Hogwarcie- powiadomił Markus.
- Dla mnie także- dodał Albus Dumbledore.
Kolejna ofiara molestowań upatrzona.

- Wspaniale, a więc idę do Slytherinu. A można zmienić kolor mundurku?- Spytała głupio Melanie.
Na różowy? *o zgrozo nieziemska*

I oczywiście została w Hogwarcie. Poszła do Slytherinu, nosiła mundurek który jednak był całkowicie inny od innych dziewczyn. Krótsza spódniczka, biały top zawiązany na łopatkach, oraz sweter rzucony w kąt swojego pokoju, który dzieliła z Milicentą i Pansy. Oczywiście trzeba było dostawić kilka nowych szaf, mebli itp. Ale wreszcie dziewczyna się zadomowiła w Hogwarcie.
Najważniejsza jest ta rodzinna atmosfera, co nie?

Od siódmego do siedemnastego czerwca były wielkie testy przedmiotowe, jak dla Harryego banalnie proste, ale co się dziwić, ten temat przerabiał kilkakrotnie.
Ale co się dziwić. Od kiedy Harry stał się bohaterem opek, a także męską Mary Sue, wszystko stało się prostsze...

Harry zaprosił Elizę i Sarę na wakacje, jednak te wolały jechać do domu.
Biedna zraniona duma Harry'ego musiała cierpieć. Dostać podwójnego kosza...

Kiedy dojechali do Londynu, Melanie została odebrana przez matkę, a Harry spokojnie wyszedł z magicznego peronu na mugolski, po czym poszedł na parking. Na jego widok wysiadł wysoki człowiek, otworzył mu drzwi do luksusowego jeepa.
Tadeusz, Ty tutaj?

Później odjechali w tylko kierowcy znane miejsce. Severus Snape podobnie został oddelegowany do czarnego jeepa przez jakiegoś mężczyznę który całą drogę nie odezwał się. Jego kamienna twarz, i wiele broni starczyło aby nikt nie chciał z nim rozmawiać.
Dlaczego handlarze bronią mają tak mało przyjaciół? To nie fair?!

Dojechali dopiero po ponad godzinie czasu do wielkiego dworu. Z przodu wielki ogród, później pałacyk z granitu. Wyglądał jak zamek Chanonceau tylko że w Wielkiej Brytanii i nie biały a szarawy. Jednak gdy dojechali pod same wrota, musiał otworzyć usta. To był zamek Chanonceau, tylko w innym kraju niż Francji, i nie nad rzeką Cher, a gdzieś niedaleko Two Tree Island.
*nie skomentuje*

Drzwi się otworzyły więc wysiadł, takiego dzieła nie widział jeszcze nigdy.
A ja i owszem. Mniej więcej co tydzień. Ale... nic mnie już nie zdziwi...

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Lily. E, pseudonim Nokturńska Zdzira... *umiera*
marzec karabin ^^
ja chcę więęęęęcej... analizy moim tlenem i w ogóle respect 'my homies' (do you spell 'homie' with a 'y'? '...' What?! I tried to be respectful! [przedawkowałam House'a XD) :D
'Żondzicie'! *bije allahy*

Anonimowy pisze...

Borze Liściasty, to jest genialne!

- Zrobiłam sobie wolne od nauki. Oh Harry, przecież wiesz że ja muszę codziennie robić zakupy. A Francja to już za małe terytorium. Każdy sklep zwiedziliśmy, przecież wiesz.
Teraz musimy jechać do Polski!
Bo Polska słynie z oryginalnych domów mody...

A te intymne rozmowy Snape'a z Harrym...

Anonimowy pisze...

Cudowne! *leży i płacze ze śmiechu*
Mam tylko jedno pytanie:
Nie lubisz Harry'ego Pottera czy takich głupich przeróbek "aŁtorek"?