czwartek, 18 czerwca 2009

O Harrym Głęboko Cierpiącym I

Podejmujemy się bardzo odważnego wyzwania, albowiem analizatorzy, którzy napotkali to dzieło a następnie próbowali zanalizować, zniknęli bez śladu. Do tej pory trwają nieustanne poszukiwania. Spekuluje się, żę wsiedli na pokład lotu Oceanic 815, albo po prostu leżą gdzieś w kącie, sponiewierani tym co przeczytali.
Mimo wszystko, razem z KatEv przedstawiamy sztukę: "O Harrym Głęboko Cierpiącym"

1.) To jest SLASH, czyli opowiadanie, które przedstawia związki męsko-męskie. Jeśli tego nie tolerujesz, radzę od razu stąd wyjść.
Przeżyliśmy Batmana, przeżyliśmy 'Billotoma'. Dlaczego by nie przetrwać tego?
Zawsze sądziłam, że slashe odnoszą się także do związków damsko-damskich.

4.) Raczej niekanoniczne.
No ba. Ałtoreczkowo.
>W normach Onetu! Jeśli można połączyć razem słowa opka, norma i Onet. :>


Wysoki, kruczowłosy chłopak leżał na łóżku i tępo wpatrywał się w sufit. Był bardzo blady, miał cienie pod oczami.
Na pierwszy rzut oka mogło się wydawać, że to jeden z przedstawicieli subkultury emo.
Albo cierpi na bezsenność.

Wyglądał jakby od dawna się nie wyspał.
Zdradzały go porozrzucane wszędzie kubki po kawie, którą wypił.
I kłaczki po owieczkach.

Od początku lata strasznie schudł, więc ubrania wisiały na nim bardziej niż zwykle.
Producenci preparatów na odchudzanie byliby zachwyceni. Wystarczy wrzucić do internetu zdjęcie "przed" i "po" a sukces murowany!
Moim zdaniem Harry w ubraniach Dudleya może reklamować preparaty na odchudzanie. Bez diet, wystarczy photoshop na „przed”.

Nikt jednak nie zwrócił na to najmniejszej uwagi. Dursleyów nie obchodziło to, że brunet od dłuższego czasu nie wychodzi z domu, prawie nic nie je.
U Dursleyów anoreksja to dzień powszedni.

Czasami nawet zapominali o jego istnieniu, gdy ten zamykał się w sypialni i nie dawał znaków życia.
Znaków dymnych nie widzieli od tygodnia.
A świetlnych od miesiąca.

Obwiniał się o śmierć Syriusza Blacka. Nie dość, że naraził swoich przyjaciół na niebezpieczeństwo, to jeszcze przez głupotę stracił najważniejszą osobę w swoim życiu.
Mógł sprzątnąć tą przeklętą zasłonkę, żeby im się nie plątała pod nogami w czasie walki na śmierć i życie.

Przysiągł sobie, że za wszelką cenę zabije Bellatriks Lestrange. Nie wiedział, kogo nienawidzi bardziej – jej, czy Voldemorta.
Ten drugi zabił właściwie dwie osoby, a Bellatriks tylko jedną. To chyba proste, nie?
Ale to Syriusz prawie zabił Snape'a...

Zawaliło się jego całe dotychczasowe życie. Czuł się o wiele bardziej samotny niż kiedykolwiek...
Wstał, poprawił swoją czarną bluzę z wprasowaną w nią różową czaszką i udał się w stronę toalety, cały czas poprawiając opadającą na oczy mroczną grzywę.

Na biurku leżało kilka nieotwartych listów od Rona i Hermiony. Harry jednak nie miał zamiaru czytać o tym gdzie spędzają wakacje, jak im tam jest miło i dobrze, ani odpisywać na te ciągłe pytania czy wszystko jest dobrze i jak się czuje.
Empatia ulatywała z niego z każdym nałożeniem cieni pod oczy.
Na oczy mój drogi na oczy! A konkretniej na powieki.

Od wydarzeń w Ministerstwie zaczął się trochę odsuwać od przyjaciół. Z każdym dniem coraz bardziej. Czuł, że nie są mu już tak bliscy jak kiedyś, że nie potrafią go zrozumieć.
Emostan obowiązuje!
Tego wymaga!

Słyszał jak ciotka Petunia woła go z dołu na kolację. Odkrzyknął, że nie jest głodny i żeby zostawili go wreszcie w spokoju.
Jak tak będą go chcieli karmić, to w końcu go przekabacą i jego kariera w promowaniu leków na odchudzanie legnie w gruzach.

Sen urywa się. Chłopak otwiera oczy. Leży w skołtunionej pościeli na niewygodnym, metalowym łóżku.
Prycza więzienna. Wspomniane wcześniej kanapki i woda tylko dopełniają jego rozpaczliwą sytuację. Dzięki takim opisom możemy powiedzieć, gdzie przebywa i co robi nasz bohater... A, przepraszam. To nie taka analiza...

Niemal każdej nocy śni mu się ten sam koszmar. To go powoli wyniszcza… Kawałek po kawałku…
Będzie musiał zażywać więcej kawy.

Próbuje się jakoś uspokoić, ale to nie pomaga.Nigdy. Wstaje i szybko zaczyna przeszukiwać szufladę. Znajduje to, czego szukał – żyletkę.
Rozgląda się niepewnie, czy żaden ze strażników nie odkryje jego ostrego narzędzia. Na szczęście nikt go nie widzi.

Taki mały, niepozorny przedmiot, który czasami potrafi mu trochę pomóc.
Już wiemy czego używa do krojenia tych kanapek.

Skierował się prosto do łazienki. Bezszelestnie zamknął drzwi na zasuwę. Gdyby jego wujostwo dowiedziało się o tym co robi, z pewnością wysłaliby go na odział zamknięty.
Do izolatki, do izolatki!

Zapalił światło i podszedł do umywalki. Niezgrabnym ruchem podciągnął rękawy od pidżamy.
Tak myślę, skoro wszystkie ubrania z niego spadały i wyglądał jak wieszak, to czemu ich po prostu nie zdejmie?
Bo dostanie 10 punktów lansu za każdą zakrwawioną rzecz.

Obie jego ręce były pokryte cięciami. Jedne dłuższe, inne krótsze.
Ta niesymetryczność doprowadzała go do istnego szaleństwa.
To ile on ma rąk?

Niektóre płytkie, drugie głębokie.
Będzie musiał mierzyć swoje cięcia dokładniej.
Linijką i cyrklem.

Zaczął się okaleczać kilka tygodni temu.
Dlaczego ciągle przychodzi mi na myśl, aby zastąpić słowo "okaleczać" na "onanizować"?
Bo martwisz się o dojrzewanie Harry'ego. Jak większość.

W przypływie tego straszliwego uczucia bezsilności, roztrzaskał dwukierunkowe lusterko od Syriusza.
Biedna, narcystyczna dusza Syriusza nie ma się gdzie podziać po takiej stracie.
Jak roztrzaskał, to jest jeszcze więcej tych lusterek, co oznacza że Syriusz będzie miał pole do popisu.

Odkrył, że przynosi mu to trochę ulgi od wewnętrznego cierpienia. Koncentrował się na fizycznym bólu, przez co mógł na trochę zapomnieć o tym w środku.
Stara dobra zasada: Jeśli boli cię palec, uderz się w głowę. Najlepiej siekierą.
Z korzyścią dla świata.

Nieco drżącą dłonią przejechał żyletką po niemal całej długości lewej ręki.
Obojczyk wyraził sprzeciw dalszemu nękaniu i Harry poprzestał na kości ramieniowej.

Krew… Całe mnóstwo krwi zaczęło spływać do umywalki cienkim strumykiem.
Gdzie strumyk płynie z wolna?
Rozsiewa krwinek raj...
Stokrotka rosła polna, a nad nią szumiał gej gaj.

Kolejne cięcie. Jeszcze więcej krwi.
Dursleyowie trzymali zapasy krwi w lodówce, więc Harry spokojnie mógł się uzupełnić.
Jak wampiry w Underworldzie.

Wiedział, że źle robi, ale nie potrafił przestać. Nie wiedział nawet czy chciałby z tego zrezygnować.
Ciekawe czy przepowiednia obejmuje samobójstwo głównego bohatera, nie?
*wznosi ręce ku Niebiosom* Panie spełnij mą prośbę.

Kolejny raz, ostry przedmiot zagłębia się w skórze. Był świadomy tego, że blizny mogą zostać już nawet na całe życie, ale nie obchodziło go to.
Ta na czole była już wystarczającym upokorzeniem.
Podziękujmy Voldemortowi.

Prawdę mówiąc, nie przejmował się już niczym.
To może... wejdź do pralki i ją włącz?
Albo wskocz do wanny z suszarką!

Odkręcił kran z zimną wodą i zaczął spłukiwać krew. Czuł, że przesadził. Krew nie chciała przestać płynąć..
Jeśli jeszcze nie wiecie skąd wzięła się nazwa Morza Czerwonego, możecie się przekonać...

Chwilę później wyjął z szafki bandaże i niezręcznym ruchem obwiązał ręce.
*myśli intensywnie* A następnie tymi obandażowanymi rękami owinął jeszcze pozostałe kończyny, czyż nie? Wybraniec potrafi wszystko.

Miał nadzieję, że Dursleyowie nie zauważą, że regularnie sporo ich ubywa.
Nie mówiąc już o zakrwawionych ubraniach i pobrudzonych kafelkach.
Może to wpływ Hari i jej tamponów? :>

Nie mógł ustać na nogach, więc osunął się po ścianie do pozycji siedzącej. Wydawało mu się, że powietrze jest takie ciężkie… Miał problemy ze złapaniem tchu i mroczki przed oczami.
Po chwili zobaczył też resztę rodziny Mostowiaków.
I Steffena!

– Mamo! Nie mogę dostać się do łazienki! Tato! Chodź tu natychmiast!!!
- Gdzie śrubokręt? - krzyczał młody Dursley - Łazienka jest zamknięta!
- Ale co się stao? - wybąkał zdezorientowany Harry.

Harry leżał na kafelkowej posadzce, beż żadnych widocznych oznak życia. Całe rękawy od jego pidżamy były bordowe, a bandaże już dawno przesiąknęły krwią.
Co prawda seniorka rodu Mostowiaków próbowała powstrzymywać krwawienie, jednak na próżno.
Bo mówiła Dudley'owi, aby umył rączki, bo zaraz będzie obiad... Chwila nie ta bajka.

Mężczyzna w białym fartuchu westchnął przeciągle i zaczął mówić nieco znużonym tonem: – Jak pewnie zdążyliście się domyślić, najprawdopodobniej była to próba samobójcza.
Wszyscy zgromadzeni wytrzeszczyli oczy.
- Myśleliśmy, że zaciął się przy goleniu!
- Bawiłem się sam ze sobą w House'a – odkrzyknął Harry z końca korytarza.

Chłopiec chciał ze sobą skończyć, podcinając sobie żyły. Zrobił to jednak niezbyt umiejętnie i spowodował jedynie silny krwotok.
Apel do przyszłych samobójców: Nigdy nie rozszarpujcie całej ręki, bo to nic nie da. Jedna mała dziurka wystarczy.
*uważnie notuje* No, co? To na wypadek jakby blogasek za bardzo zaszedł mi na umysł.

Stracił dużo krwi, nie wiemy ile czasu minęło zanim go znaleźliście, ale jego stan jest już stabilny.
Harry użył niewłaściwych żyletek. Te z Hogsmeade byłyby lepsze.
Proponowałabym zainwestować w skalpel.

Harry zaczął się powoli budzić. Leniwie uchylił powieki, które natychmiast zmrużył, bo promyki słońca wpadały do pomieszczenia przez okno i raziły go w oczy.
Jak się okazało jego łóżko stało na środku polany.
A nad nim opiekę roztaczał błyszczący się Edward Cullen.

Kiedy wreszcie przyzwyczaił się do jasnego światła, spostrzegł, że wszystko wokół niego jest sterylnie białe. Ściany, pościel… Jedynie posadzka była w kolorze jasnego, chłodnego błękitu. Okropny, specyficzny zapach unosił się w powietrzu. Skojarzył wszystkie fakty – szpital. Był w szpitalu, ale nie pamiętał dlaczego.
Na ten trop doprowadziła go posadzka.
Ja bym obstawiała, że kostnica.

– Nazywam się Catherine Jones. Jestem tutaj żeby ci pomóc. Myślę, że musimy porozmawiać – mówiła wolno i wyraźnie.
Lekcja pierwsza zatytułowana jest: "Jak prawidłowo trzymać żyletkę"
A nie przypadkiem: „Jak uwieść starszego od siebie faceta”?

Jego myśli krążyły teraz tylko wokół żyletki. Gdyby ją miał ze sobą, mógłby trochę się wyładować, a tak…
Ciekawe jak wyglądają "doładowania"!?
*nawetniechceciewiedziećcowidzę*

Kilka minut później, do pomieszczenia weszłam jakaś młoda dziewczyna ze strzykawką w ręku, a za nią Catherine Jones. (...)
– NIE JESTEM OBŁĄKANY! – wydarł się na cały korytarz brunet.
Nagła zmiana w przestrzeni została dokonana!
A ja nie mam skojarzeń. Niestety skoro mam, to Ty Harry jesteś wariatem.

– Harry? – Jakiś niepewny męski głos.
Głos miał problemy z ustaleniem swojej tożsamości gender.
Albo miał problemy z pensją. /Harry Potter i Problemy Dubbingu! (wybierzcie wersję komentarza.)

– Och… – Mężczyzna nagle zrozumiał. – Wybacz, ale to Kwatera Główna, na polecenie profesora Dumbledore’a musieliśmy zabrać cię tutaj. Jesteś tu bezpieczny, Harry.
Wszystkie ostre przedmioty znajdujące się w pobliżu zostały schowane, a najbliższe sklepy dostały zakaz sprzedawania żyletek.
Ale Harry jak na postać z serialu przystało ma żyletkę wszytą pod skórę.

– Nawet nie wiemy, co się stało, jak znalazłeś się w szpitalu. Twoja ciotka powiadomiła jedynie profesora Dumbledore’a gdzie jesteś, a on natychmiast się tam deportował i przyniósł cię tutaj. Zaraz potem wyjechał w jakiejś ważnej sprawie. – Spojrzał na kruczowłosego pytającym wzrokiem.
Albus jeszcze nigdy nie okazywał swojej empatii tak bardzo. I jak go nie kochać?
Albus dba o dawców na... napływu pieniędzy.

Chłopakowi zaschło w gardle. Teraz wszystko się wyda.
Na miejscu Harry'ego opowiedziałbym historię o Śmierciożercach, którzy zaatakowali go żyletkami.
Albo o nowym kombajnie Czarnego Pana.

Po prostu chciał jak najprędzej znaleźć się z dala od tego wszystkiego. Najlepiej w łazience z żyletką w ręku.
A na usta ciśnie mi się tylko jedno słowo. Zaczynające się na "o"...
Okurwa?
Prawie...

Przez chwilę wpatrywał się w nie bez słowa. Zanim zielonooki zdążył zareagować, odwiązał bandaż i wstrzymał powietrze, kiedy jego oczom ukazał się makabryczny widok. Szwy, blizny, rany...
– Harry… – Wykrztusił z trudem, wciąż wpatrując się w nadgarstki czarnowłosego.
Chłopak wyszarpnął się i wybiegł z domu, trzaskając drzwiami.
Nie będzie czekoladki od Remusa, oj, nie będzie...
Wolałby kawę.

– Harry! – Głos Remusa.
Dlaczego on nie go zostawi w spokoju?! Po co za nim poszedł?!
– HARRY ZATRZYMAJ SIĘ!!!
- STÓJ, POLICJA! - dodał. Mało kto wie, że Remus dorabiał jako stróż prawa i występował w jednym z odcinków CSI: Miami.
W takich warunkach powiedziałabym, że jest to raczej 'W11'.

Ciemnowłosy odwrócił się. Zdążył jedynie zauważyć błysk świateł, i coś wielkiego, pędzącego prosto na niego.
Żyletkowi Śmierciożercy powrócili. To ten blask żyletek tak go oślepił.
Kombajn Voldemorta. (jeśli ktoś z czytających potrafi lepiej rysować ode mnie i Marka, prosimy bardzo uprzejmie o takowy rysunek.)
Hola, ja umiem rysować! No, dobra...

Pojazd nie zdążył wyhamować i uderzył w chłopaka. Siła uderzenia sprawiła, że odrzuciło go metr dalej.
Po chwili na ziemię spadł wielki meteoryt...
I tak wyginęły dinozaury.

Przez tłum gapiów, przedarł się Remus. Szybo podbiegł do Gryfona i przyklęknął przy nim.
– Harry..? Harry, słyszysz mnie? – mamrotał roztrzęsionym tonem, klepiąc go lekko po twarzy.
Zero kontaktu. Ale żył, i to było najważniejsze.
Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie ta wielka kupa gruzu lecąca w ich kierunku. Ale pewnie Harry jako jedyny przeżyje...
„Jestem Legendą” w wersji, że zamiast psa będzie wszędobylska żyletka.

Nie zastanawiając się dłużej, mężczyzna wziął lekkie ciało bruneta na ręce.
Remus nigdy nie przyznał się, że nie zdał testu z pierwszej pomocy.
Ale obciach.

– Ja… Chyba się jeszcze prześpię… Jestem trochę zmęczony.
– Oczywiście. Pamiętasz, że masz dzisiaj urodziny? – spytała cicho Hermiona.
Cóż za wspaniały prezent! To może teraz lewatywa?
Jeśli jest wcieleniem Ludwika XVI, to chyba trafiony prezent.

Brunet tępo wpatrywał się w okno.
Obmyślał, aby wybić szybę i się pociąć.

Harry trzymał początek gazety. Na okładce zobaczył swoje zdjęcie. Leżał zakrwawiony na ulicy, a wokół niego stał tłum ludzi.
Przeczytał nagłówek: „Harry Potter – niedoszły samobójca?
A może tylko Żyletkowi Śmierciożercy?

Albo Biały Kombajn Śmierci Czarnego Pana?

Otóż Harry Potter – nadzieja naszego świata, przeżywa ostatnio załamanie psychiczne, spowodowane stratą jedynej osoby z rodziny – Syriusza Blacka, jego ojca chrzestnego.
Prorok dorwał tajne pamiętniki Harry'ego, które trzymał w szufladzie.
A zdjęcia sprzedawał na aukcjach.

Z zaufanych źródeł, wiemy, że próbował się zabić podcinając sobie żyły, jednak jego wujostwo w ostatniej chwili zdążyło zareagować.
Papparazzi są wszędzie! *rozgląda się niepewnie*
*poprawia włosy*

Po pierwszej nieudanej próbie, znów postanowił odebrać sobie życie. W środku dnia rzucił się pod samochód (Patrz zdjęcie numer 1).
A macie jakiś pokaz slajdów? Byłoby łatwiej.

– Ale dlaczego nic mi nie powiedzieliście? Dlaczego znowu próbowaliście coś przede mną ukryć?!
– Zrozum Harry… Nie chcieliśmy, żebyś…
Harry'ego wszyscy traktują jak dziecko specjalnej troski. Byle tylko nie doszły do niego żadne złe wiadomości bo jeszcze będzie miał depresje!
A to już nie ma?

– Nie chodzi mi o ten pieprzony magazyn! Tylko o was! I wy niby jesteście moimi przyjaciółmi?! Udajecie, że chodzi wam o moje dobro, a w ogóle nie wiecie, czego potrzebuję! Ciągle wszystko przede mną ukrywacie!
– My?! – warknął nagle Ron. – To ty nic nam nigdy nie mówisz!
– Nieprawda!
– Nie? To skąd masz te blizny?!
Voldemort znowu bawił się różdżką.
*niemamskojarzeń*

Założył kaptur i spuścił głowę w dół. Nie chciał, żeby ktokolwiek go rozpoznał, tym bardziej, że nie panował już nad łzami, które spływały mu po policzkach.
Pożyczył sobie te fajne wdzianka od Śmierciożerców i wyszył na plecach różową czaszkę?
Jak to mówią Amerykanie: How Ftrzygwiazdki Sweet.

Jego rozmyślania przerwał nieco przeciągający sylaby głos: – Uważaj jak chodzisz!
Tylko nie on. Mógł wpaść na każdego, ale on musiał akurat na Malfoya. Czy można mieć większego pecha?
No wiesz, ten meteor...

– Potter? – spytał pełnym niedowierzania głosem, wpatrując się w pobladłą i załzawioną twarz bruneta.
Jeszcze nigdy, przez cale pięć lat w Hogwarcie, nie widział, żeby Harry Potter… Płakał?
I tak oto Malfoy został rozdziewiczony. No, przynajmniej jeśli chodzi o płaczącego Pottera.
Zależy po czym płakał.

– No dalej! Śmiej się! Przeklnij mnie! Uderz! Zrób, co chcesz! Mam już to wszystko gdzieś!
Draco Malfoy jeszcze przez chwilę spoglądał na Harry'ego, po czym puścił go i odszedł bez słowa.
Dlaczego ałtoreczki zawsze robią z Malfoya takiego... ciapowatego wrażliwca?
Może ciało ze stali uniemożliwia dobrą koordynację?

– Powinno być przemówienie, ale jak pewnie się domyślacie – nie będzie go.
Przez te wszystkie wyjazdy w interesach, Albus zupełnie zapomniał napisać te szesnaście stron przemowy.

Mam zaszczyt powitać nowego nauczyciela Obrony przed Czarną Magią, profesora Fabiana Banes'a. Młody, przystojny szatyn wstał i uśmiechnął się do uczniów. Rozległy się brawa. Klaskały zwłaszcza dziewczyny.
Szkoda, że ałtorka nie pokusiła się o zdjęcie. Obstawiałbym Davida Borenzoa.
A ja Orlando Blooma.

Następnego dnia, na śniadaniu w Wielkiej Sali do wszystkich uczniów szóstego roku przyleciały sowy z przywiązanymi do nóżek planami lekcji.
Plany lekcji wyrywały się, jednak żaden nie zdołał się uwolnić.

Harry zamiast tego otrzymał krótki liścik.
„Zaraz po śniadaniu proszę przyjść do mojego gabinetu.
Profesor McGonagall „
*oburzenie* Jakie śniadanie? A gdzie dbanie o anorektyczny wygląd?
Bo chudość nie pomaga w zajściu w ciążę. Bo w końcu jakiej płci jest Harry?
Hari Potter II?! *noway*

– Chciałam z tobą porozmawiać odnośnie przedmiotów, które wybrałeś.
– Tak? – Zdziwił się.
–Mówiłeś, że chcesz zostać aurorem, a nie wybrałeś eliksirów.
– Nie mam odpowiedniej oceny z tego przedmiotu.
Zapewne za chwile okaże się, że z każdej sytuacji jest jakieś wyjście i Harry jednak będzie mógł je zdawać. Uwaga...
*jako fanfary włącza muzykę z Prince of Tennis Musical*

– No właśnie… – westchnęła kobieta. – Rozmawiałam z profesorem Snapem, i udało mi się go przekonać, by przyjął cię na okres próbny. Jeśli będziesz sobie radził, pozwoli ci dalej uczęszczać na jego przedmiot.
Bingo! *Unosi ręce w triumfalnym geście*
Pięć piw poproszę!

Ron i Hermiona siedzieli razem na każdym przedmiocie.
Ile razy ja już widziałem te oddalanie się przyjaciół od Harry'ego i na odwrót? Ja rozumiem, że nie ma zbyt wielu opcji do wykorzystania, ale inwencja twórcza popłaca. Szczególnie, jeśli porzucimy fanficki i zabierzemy się za coś własnego.
Albo w ogóle porzucimy pisanie.

– Ja… – zaczął słabym tonem. – Przepraszam, ale muszę wyjść… – Nagle stracił grunt pod nogami i osunąłby się na podłogę, gdyby nie szybka reakcja Snape’a, który zdołał go podtrzymać w pionie.
Prawdziwe bohaterstwo Severusa będzie nagrodzone... całusem!
W czółko!

– Będziemy się uczyć, a raczej będziemy próbować się uczyć zaklęcia, Patronusa.
- Ja sam tego jeszcze nie potrafię, ale mam nadzieję, że z wami wszystko pójdzie lepiej. - powiedział.
Drugi Lockheart.

– Ron Weasley – mruknął rudzielec. – To coś w rodzaju tarczy, która chroni nas przed dementorem. Może przybierać różne postacie. Ja i parę innych osób… – zawahał się. – Potrafimy go wyczarować.
Ron jako pilny uczeń. Nie trzeba dodawać nic więcej, bo już wiesz, że to na pewno opowiadanie ałtoreczkowe...
Albo wpływ Hermiony. Lub wszystko naraz.

Harry spojrzał na niego spode łba.
Bezczelny gnojek. Ciekawe, kto go tego nauczył…? – Myślał, czując jednocześnie złość i ukłucie żalu.
Harry powinien teraz się zgłosić i powiedzieć, że on też to wiedział. Nie będzie się tu Weasley wywyższał.
A Malfoy mu pomoże w poniżaniu Rudego!

Wyciągnął różdżkę i starając się skoncentrować na jakimś przyjemnym wspomnieniu powiedział stanowczo:
– Expecto Patronum.
Was też zastanawia które z 'przyjemnych wspomnień' wybrał Harry?

Z różdżki wystrzelił jedynie strzęp białej mgiełki. Nic poza tym. Żadnej postaci, żadnego jelenia.
To było jedno z tych wspomnień, które skończyły się za szybko...
Ale że niebieska tabletka?

Zaczął rozpaczliwie poszukiwać innego wspomnienia.
– Expecto Patronum – powtórzył ostrym tonem.
Znowu to samo.
Prawdziwy powód zerwania z Cho? Nie chcemy wiedzieć...
Ja chcę, ja!
"Dlaczego nie staje, dlaczego nie..."

Rozległy się zdziwione szepty.
Wszelkie plotki mówiły co innego. A tu proszę, na jaw wyszedł problem Harry'ego.

– Kurwa – zaklął szpetnie nie mogąc się powstrzymać
Gdzie? - zapytała skonsternowana KatEv
Myślisz, że mówił o którymś z nas, analizatorów?

Wszyscy patrzyli wprost na niego. Zapanowała całkowita cisza.
– Spokojnie nie ma, co się denerwować. I proszę nie używać takiego…
- ...Mugolskiego języka - dokończył nauczyciel, gapiąc się bezmyślnie na Harry'ego, który próbował raz po raz wyczarować Patronusa.

Zjadł trochę jakiejś sałatki i wypił szklankę soku dyniowego.
Chciał utrzymać swoją wagę, mając nadzieję, że dalej znajduje się w bankach twarzy.
O, naiwny...

CDN...

34 komentarze:

kuś pisze...

Czyżby aŁtoreczkowy sabotaż? ;)

Blackie pisze...

Mon Dieu! Lub też, jak kto woli, Borze Wszechlistny! Analiza jak zwykle genialna. Gdy tylko znajdę chwilę, niewątpliwie zadbam o rysunek Kombajnu Czarnego Pana. Jedno pytanie - w wersji z obłąkanym (NIE JESTEM OBŁĄKANY!) Voldemortem czy też z Bellatrix z wrednym uśmiechem siedzącą za kierownicą?

merh pisze...

kuś, najwyraźniej atak czytelników. Niezły refleks mają, bo dopiero dzisiaj powiadomiłem o analizie. Czuję się obserwowany ;)

Blackie, jak dla mnie Voldi. A może oboje? :D

atha pisze...

Kombajn Voldemorta! *pada na ryjek* Jedna z waszych lepszych analiz! :D

Pulcinella pisze...

Borskie!

Anonimowy pisze...

"oceniony na 1.55 przez 129 osób"- faktycznie się komuś naraziłeś ;)
Analiza wspaniała i przegenialna, czekam niecierpliwie na kolejną część.

Miss Derisive pisze...

Jeżu, to było świetne!!!

Markus pisze...

Śmiem twerdzić, że ten komentarz zostanie usunięty, ale cóż.
Smutno mi, że Mrochna Cwoorca się wyraźnie stacza. Czytałem wasze wcześniejsze analizy - te z onetowych czasów i te już na blogspocie. Widać, niestety, że nie macie co analizować i bardzo kiepsko Wam idzie. Bo, drogi autorze, poprzednie blogi były tragiczne stylistycznie, gramatycznie, ortograficznie etc. A "Gwiazda Mroku"? Nie każdemu musi się podobać fabuła, ale nie możesz jej zarzucić, że pod innymi względami jest denna. A ty się rzuciłeś na tego bloga, bo inne analizatornie go zaanalizowały, o, to wy też. Nie na tym to polega, trzeba być oryginalnym. W dodatku bardzo wyraźnie widać, że nie mieliście się czego uczepić. Przeczytajcie na trzeźwo tą analizę. Jest zwyczajnie denna. Pdeudośmieszne komentarze bardzoluźno powiązane do przytoczonych fragmentów. Ot, byle obśmiać. Ocenianie blogów tragicznych idzie Wam dobrze, ale już tych znacznie lepszych... Niestety, dno i metr mułu.
Jest wiele ciekawych blogów do zanalizowania. Czymś takim nie ośmieszacie "Gwiazdy Mroku", lecz siebie samych. Bo wszystko trzeba umieć robić z klasą, a Wam jej tu wyraźnie zabrakło.
A jeśli usuniecie ten komentarz, to będzie wystarczajacy dowód na to, że jesteście na samym dnie. Obyście się jeszcze podnieśli.

merh pisze...

Markusie, my nigdy, powtarzam, NIGDY nie kasujemy komentarzy. Wierzymy w wolność słowa.
I ten blog zacząłem analizować kilka miesięcy temu, zanim został tknięty przez brudne palce innych analizatorów, gwoli ścisłości.

Wybrałem go nie tylko ze względu na związek slashowy, ale także ze dość kiepskie rozdziały. Przeczytaj kilka z nich w całości, a przekonasz się, że opowiadanie jest nudne i powtarzalne. Szczególnie drażnią rozmowy między bohaterami (które będą pokazane w kolejnej części).
A postanowiłem umieścić analizę tego bloga, ponieważ uważam, że - mimo dość dobrej poprawności językowej - jest tak samo blogaskowaty jak reszta i powiela schematy. Nie uważam również, żeby to była najgorsza analiza, a skoro przebrnąłem przez prawie trzydzieści rozdziałów katorgi, można pokazać to światu.

Przepraszam, jeśli zawiodłem i mam nadzieję, że następnym razem będzie lepiej.
Dzięki za opinię.

Av. pisze...

Gorzej, niż zwykle.
Ale opcio też nie dawało wiele pola do popisu.

Markus pisze...

Nie, Mrohny, wyjątkowo się z tobą nie zgodzę. Nie można zaliczyć czegoś do blogasków, bo główny bochater zachowuje się jak emo, lub jest wtórny. To już kwestia gustu - a moim zdaniem analizatornia powinna analizować blogi bezsprzecznie idiotycznie. Porónaj bloga, w którym Harry miał w ręce jakąs pałkę i kupował drożdżówki, a GM. NIE MA porównania. Wasze komentarze może i były śmieszne, ale niemiały prawie żadnego związku z opowiadaniem. Chociażby to o kubkach kawy. Niestety, wbiliście sobie samobója.
Mam nadzieję, że nie będziecie analizowali dalej GM, bo wyjątkowo Wam to nie idzie. Sięgnijcie po blogi naprawdę kiepskie, a wtedy będzie dobrze.

merh pisze...

Oczywiście, GM nie jest zupełnie beznadziejna. Spójrz jednak na to z perspektywy mojej, a nie czytelnika, czy też fana tego fanficka.
Harry - niedoszły samobójca, który tnie się w (prawie) każdym rozdziale, krew leje się strumieniami nie powodując nawet zgonu boHatera. Czy to nie zachęca do analizy? A to dopiero początek!
Zacytuję:
"-Ślizgoński cham!
-Gryfoński kotek
-Gnojek
-Kotek!
-Cham!
-Kotek!"
Jeśli to są rozmowy na poziomie, to przepraszam, że w ogóle się odzywam. A to nie jest jednorazowa konwersacja. Ani to śmiesznie, ani jakoś fajnie osadzone w scenie.

Poza tym, wydaje mi się, że pod moją informacją o analizie zobaczyłem komentarz: "Żenada i dziecinada", który zapewne należał do Ciebie. I teraz zastanów się, patrząc na to wszystko: My bezpodstawnie się czepiamy, atakując dzieło epoki, czy też mamy swoje racje, a niektórzy są po prostu zbyt zapatrzeni w GM, żeby tego nie widzieć?
Skoro czytałeś analizy i twierdziłeś, że dobrym jest tępienie różnych blogasków, a zwrócenie uwagi autorce opowiadania, które czytasz jest już kompletnym gównem i dziecinadą, to jest to trochę dziwne. Możesz się z tym nie zgadzać, ale nie udawaj, że jesteś anty temu co robimy.
U niektórych czytelników podpada to już pod fanatyzm, wiesz? Spójrz na komentarz w rozdziale 77, który ukazał się pod moim. Twoja Nowa Czytelniczka wyraziła swoje zdanie, które nie spodobało się innej osobie (swoją drogą, nie wiem dlaczego, skoro wyraziła pozytywną opinię) i już została za to zjechana. Albo jest to fanatyzm, albo brak umiejętności czytania ze zrozumieniem...

Anonimowy pisze...

Jestem pod wrażeniem dokładnej analizy... Ciekawe kiedy kolejna część? Czekam niecierpliwie.
I jeszcze pytanie, czy można w jakiś sposób zgłosić blog do zanalizowania? O odpowiedź proszę pod adresem paulao111@wp.pl
Pozdrawiam.

Blackie pisze...

Mrohny, ja się czuję taka... dowartościowana. Chyba pierwszy raz, odkąd piszę komentarze na MC dostałam odpowiedź! Mój Borze!
Podładowana mrochną mocą odpalam Acid Black Cherry - SPELL MAGIC i jadę z tym koksem. Kiedy tylko dostanę w łapki skaner cioci, od razu otrzymacie kombajn z Voldim i Bellą.
Bella... Bella.. *kręci głową*... To brzmi tak tłajlajtowo!

Markus pisze...

Do GM podchodziłem chłodno i obiektywnie, kiedy czytałem go pierwszy raz. Spodobało mi się, ale napisałem też komentarz, w którym zamieściłem to, co mi się nie podobało. Gdybyś nie szukał tylko tych komentarzy, które chcesz widzieć, z pewnością byś go zauważył.
Na podstawie tego, że bohater nie umiera oceniasz bloga? Gratulacje, zanalizuj oryginał, tam też Harry cudem uchodzi z życiem.
Co do dialogu - takie znajdziesz wiele w książkach, nie widzę w tym nic dziwnego. Czy jest śmieszny? Wg mnie wasza analiza nie była śmieszna, czy z tego powodu nazwać to coś "blogaskiem"? Nie, nie robię tego.
Komentarz podany przez Ciebie nie jest mój, choć mógłbym się zgodzić z autorem. Podszywanie się w Onecie nie jest zjawiskiem nowym. Tu pojechałeś na mnie osobiście, nie znając sytuacji. Smutne?
Co do ludzi zapatrzonych w opowiadanie - nie wiem co to ma do naszej dyskusji. Nie odpowiadam za czyny innych.
Jeśli nie odróżniasz GM od blogów, które analizowałeś jeszcze na Onecie (kontynuacji blogspotowej nie będę może komentował) to coś jest nie tak.

Markus pisze...

Jeżeli blogaskowe jest to, że bohater nie umiera, tnąc się, to moim zdaniem jeszcze bardziej blogaskowe jest to, że Harry zawsze wygrywa,ratując przy tym życie innym, zbierając ochy i achy oraz pomagając Gryffindorowi zdobyć Puchar Domu.
Dobrze, rozumiem, że umawiasz się na herbatkę z Heaven, i gadacie sobie o tym, czy wie, co to miłość, czy zna jakiegoś homoseksualistę etc. A tak przy okazji, czy znanie jakiegoś homoseksualisty jest konieczne do pisania slasha? A ja zawsze myślałem, że homoseksualiści to normalni ludzie, tak, jak my. A to pech.
W przypadku "Mrochnej Cwoorcy" śmiem twierdzić, że na etapie raczkowania zdecydowanie lepiej wybierali blogi. A to podstawa.

merh pisze...

Markus, zdefiniuj okres raczkowania. Nie jestem pewien, ale czy dla Ciebie zamiana gorszego portalu na lepszy równa się proporcjonalnie spadkowi dobitności analiz? Jeśli tak, mogę się przenieść tam z powrotem.

Nerve pisze...

Myślę, że Markus po prostu przeżywa ekstraordynaryjną boleść z powodu dobrania się do bloga, który mu się podobał...

Av. pisze...

Ja też się wtrącę, bo fajowo jeest.
Otóż. Wracając do początku i zamykając to nieustanne pieprzenie (doszło do 20 komentarzy! spamerzy).
Opowiadanie jest na podstawie Harry'ego Pottera, jak głosi link i nagłówek. aŁtorka zaznaczając, że jest niekanoniczne, zmieniając charaktery bohaterów i łącząc ich w związki niemniej dziwnie sprawiła, iż dzieUo przestało być fanfickiem, a marnym Czymś. Zachowano jedynie imiona, nazwiska i miejsce akcji, także twór stał się aŁtorkowy, co jest jednoznaczne z tym, że można go zanalizować. fin.

kin pisze...

Eh... Prawdę mówiąc za dużo już tych analiz blogaskowych. Wszyscy biorą przykład z Lochy, której analizy były genialne (tyle, że nie każdy potrafi analizować tak jak ona). Autorka GM (bo nie uważam jej bynajmniej za aŁtorkę) wyraźnie się stara, z tego co się orientuję, ma betę. Owszem powiela schematy, ale drogie analizatorki, nie da się napisać czegoś, co nie będzie powielało żadnych, absolutnie ŻADNYCH schematów. A poza tym widać, że (w porównaniu do pierwszych rozdziałów) pisze coraz lepiej.

Według mnie GM to jedno z lepszych opowiadań blogowych (slashowych). Jeśli uważacie, że potraficie lepiej pisać to dlaczego zamiast analizować nie stworzycie czegoś własnego? I mówię to serio.
Może wtedy zamiast gniotów wreszcie pojawiłoby się coś wartego uwagi.
Pozdrawiam,
kin

PS. I bynajmniej to nie prawda, że tylko kobiety piszą yaoi...

kin pisze...

Ok, pardon, mój błąd z tymi analizatorkami. Mam nadzieję, że nie uraziłam zbytnio ;)
Cóż, GM może nie jest najwyższych lotów, ale według mnie autorka ma potencjał i widać, że nabiera wprawy w pisaniu. A to ważne.

A jeśli chodzi o faceta, który pisze yaoi to jest nim homoviator. Jego teksty można znaleźć na yaoi.pl
Pewnie są też inni, tylko na razie też nie natrafiłam. Albo się po prostu ukrywają ;)

Pozdrawiam.

merh pisze...

kin, spokojnie, już tyle razy zmieniono mi płeć, że zaczynam się przyzwyczajać. Myślę, że "Mrohna" też brzmi ładnie.
Ale, ale... Oczywiście, że nie da się uniknąć schematów, ale można pisać tak, aby nie wciskać ich w każdą przestrzeń opowiadania. Nie mówię, że całe opowiadanie jest złem i, powtórzę to raz jeszcze: czepiamy się samego niemiłosiernie rozwleczonego wątku!
A skoro twierdzisz, że jest lepiej niż w pierwszych rozdziałach (za które się zabrałem)to bardzo się cieszę.
God bless GM.

Pozdrawiam.

Anonimowy pisze...

Nie rozumiem tego, dlaczego nie weźmiecie się za analizę blogów, które na to zasługują? "Gwiazda Mroku" może i powinna mieć tytuł "O chłopcu, który nie potrafił się zabić", ale przecież Harry to "Chłopiec, który przeżył" więc, ironią losu cokolwiek by nie robił i tak ciągnie dalej. Tyle mojej kpiny z fabuły. Czytałam, czytam, nie wypieram się tego. Czy mi się podoba? Ujmę to tak, ciekawi mnie czy przeżyje, jak już coś zaczynam, to zazwyczaj kończę. Nie rozumiem dlaczego go analizujecie, jest poprawny stylistycznie, nie ma w nim błędów, a treści do których się doczepiliście, nie są złe.

"Harry zamiast tego otrzymał krótki liścik.
„Zaraz po śniadaniu proszę przyjść do mojego gabinetu.
Profesor McGonagall „"

Przepraszam, czy to jest śmieszne? O.o

"Wyciągnął różdżkę i starając się skoncentrować na jakimś przyjemnym wspomnieniu powiedział stanowczo:
– Expecto Patronum."

A może niepoprawne językowo?
Potter w tym opowiadaniu jest jaki jest, taki był zamysł autorki i nikogo nie powinno to obchodzić o ile nie plami języka polskiego. To po pierwsze. Po drugie, wyśmialiście slash, ok, Wy możecie go nie lubić, ale było ostrzeżenie (które też zresztą wyśmialiście) po to one są, aby osoby tym nie zainteresowane, po prostu sobie odpuściły.
Po trzecie... osobiście znam czterech gejów, którzy piszą blogi z fanfickami i opowieściami autorskimi. Nie, nie podam nicków, ani stron, wątpię aby chcieli trafić pod lupę, jak jesteście ciekawi, wejdźcie na fora gejów, czasami podają linki do swoich własnych blogów.
Napisaliście, że slash jest modny i dlatego pisze się o nim. Naprawdę, nic bardziej mylnego, to po prostu trzeba lubić. Modne jest też łączenie Snape'a z Hermioną, a raczej nie zabrałabym się za ich opisanie, tylko dlatego, że tłum je wielbi i to nie z powodu niemocy twórczej, po prostu nie lubię.
I na koniec rozczaruję Was, opowiastki slashowe nie piszą tylko nastolatki. Rozejrzyjcie się trochę, a znajdziecie panie i panów po trzydziestce, ten gatunek naprawdę ma wielu zwolenników, niezależnie od grupy wiekowej.
To trochę żenujące, ośmieszać zwyczajne zdania, przypisywać im własne epitety, to trochę tak, jakby na stwierdzenie "Boli mnie głowa" odpowiedzieć "Jak mnie ząb bolał to wyrwałem", infantylne i nie śmieszne, a wręcz źle świadczy o odpowiadającym.
Czarna Gwiazda może się podobać, może też budzić kontrowersje, ale to subiektywne odczucie każdego czytelnika. Żałosnym jest ocenianie kogoś tylko dlatego, że wyobraził sobie coś tak, a nie inaczej, zwłaszcza gdy ten ktoś przedstawia to naprawdę poprawnie językowo.
Cóż, życzę ciekawszych blogów do oceny, takich które naprawdę na to zasługują.

Anonimowy pisze...

Dziwi mnie fakt, że analizatornianie potrafi przyjąć krytyki z godnością. Tak mi trochę hipokryzją zawiało.
Nie chce mi się już odpowiadać na osobiste wycieczki pewnych osób, bo to nudne.
Powiem tylko tyle. GM nie uważam za cud i mam wiele "ale" (co, jak wspomniałem, wiedzielibyście, gdybyście tylko chcieli), jednak zwyczajnie trzeba umieć dobrego bloga. Przy tej analizie parsknąłem chyba raz. I widać to nie tylko moje odczucie, patrząc na ocenę. Nie chodzi o to, czy lubię GM, czy nie, bo do wielu rzeczy mam dystans, i jak ktoś skrytykuje lubianego przeze mnie bloga, to to tragedią nie jest. Chodzi o to, że jeszcze nikt nie zrobił analizy GM tak, żeby była śmieszna. Natomiast zapanował jakiś trend, żeby to analizować i to, niestety, nie wychodzi.

Elficka Inkwizycja pisze...

Fascynujące. Po prostu fascynujące.
Ciekawe, że baaaardzo przeciętniutki blogasek, z opowiadaniem nudnym jak diabli, zyskał taki poklask i tyle osób rzuciło się rozdzierać szaty w jego obronie. Dlatego, że slash? Dlatego, że opowiadanko takie długie? Bo jakoś nie widzę żadnych solidnych argumentów za. Obrońcy piszą, że w sumie nie taki ekstra, że nie jest to żadna rewelacja, no ALE...
Ale co?
kin pisze, że "GM to jedno z lepszych opowiadań blogowych (slashowych)". W następnym komentarzu już spuszcza z tonu - "może nie jest najwyższych lotów" - no więc jak to jest z tą Gwiazdą Mroku?
Osoba ukrywająca się za wpisem "Anomimowy", podaje bardzo prostą receptę. Nie czytać opka, jak się nie podoba. To kto u licha kazał Wam czytać tę analizę? A stwierdzenie, że "żałosnym jest ocenianie kogoś tylko dlatego, ze wyobraził sobie coś tak a nie inaczej", budzi śmiech. Analizator nie ocenia autora opowiadania. Analizator koncentruje się tylko na opowiadaniu. Proszę, powiedz, drogi Anonimie, dlaczegóż to nie powinno się analizować opowiadań, które rzesza wiernych czytelników uważa za objawienie?
Spójrzmy prawdzie w oczy - 90% fanfików i opowiadań publikowanych w sieci to gnioty. Gnioty pod względem stylu, gnioty pod względem gramatyki, ortografii, co tam chcesz. Jeśli czytelnik, w tym przypadku analizator, uważa publikację za kiepską, to jego świętym prawem jest krytyka. Wolność słowa nie obejmuje tylko tych, którzy wrzucają do netu pięćset rozdziałów grafomanii (tak, tak, a wiecie, fani Mniszkówny żyją do dzisiaj), ale także tych, którym się ta grafomania nie podoba.

To działa oczywiście w obie strony - jeśli analiza jest gorsza niż zwykle - mówcie. Mówcie o tym koniecznie. Ale argumenty w stylu "wy podli, wstrętni, złośliwi malkontenci, wyśmialiście takie piękne opowiadanie, które co prawda nie jest najwyższych lotów, ale jest długie, jest slashem i pod koniec robi się fajne" - są zabawne. Bardzo.

A to żem się rozpisała, laboga.

Anonimowy pisze...

"Osoba ukrywająca się za wpisem "Anomimowy", podaje bardzo prostą receptę. Nie czytać opka, jak się nie podoba. To kto u licha kazał Wam czytać tę analizę?"
Nikt? Po prostu ten blog zyskał już taką sławę dzięki ostatnim analizom, że byłam ciekawa czy wreszcie ktoś wymyślił coś nowatorskiego. Niestety.

"Analizator nie ocenia autora opowiadania."
Nie, nazywa go tylko obraźliwe "ałtoreczką"

"Analizator koncentruje się tylko na opowiadaniu."
A to już śmiech na pustej sali. Ja przepraszam, ale gdzie tutaj jest koncentracja na opowiadaniu? Jeżeli chciałaś powiedzieć "Koncentracja na poszczególnych zdaniach, jednego, czy dwóch rozdziałów" to zgodzę się z Tobą w stu procentach.

"Proszę, powiedz, drogi Anonimie, dlaczegóż to nie powinno się analizować opowiadań, które rzesza wiernych czytelników uważa za objawienie?"
Bardzo przepraszam, czy ja napisałam coś o objawieniu? Bynajmniej. Analizować, a analizować poprawnie, to dwie różne rzeczy. Naprawdę, nie odezwałabym się słowem gdybym przeczytała coś konkretnego o fabule. W końcu w tym opowiadaniu Harry powinien umrzeć dawno temu, a przynajmniej cierpieć na anemię, anoreksję i szereg różnych chorób. Jego psychika urzekłaby każdego psychologa, a przynajmniej wprawiła w stan pernamentnego szoku. Chłopak nie posiada instynktu samozachowawczego, zachowuje się dziwacznie i bezrozumnie jak kukła. W dodatku poniża się, ma skłonności do bycia niewolnikiem, a także masochistą. Wykazuje zdumiewający brak logiki, a jego stan umysłowy... no cóż, zapomniałam, że mózg już dawno zamienił mu się w sieczkę. Dodajmy do tego dziwaczną szkołę, z której zniknął wraz z krwiopijcą Malfoy'em, a w której nikt go chyba nie szuka i mamy całokształt. Aaaa, zapomniałam o sukienkach, skrzydełkach i makijażu na imprezy.
Pokręcone? A jakże! Czytam? Jasne! Dlaczego? Bo wbrew temu wszystkiemu, ciekawi mnie czy w końcu się zabije sam, czy ktoś inny mu jednak pomoże i po raz pierwszy nie skrzywię się po zgonie głównego bohatera.
Nie jestem ślepa, bynajmniej, wady tej opowieści trudno przegapić. Jednakże Wasza analiza odrzuciła mnie, gdyż skoncentrowaliście się na rozbieraniu opowieści na zdania, logiczne, sensowne i nie wzbudzające kontrowersji.
Profesorka przysyła list, że Harry ma się stawić w jej gabinecie. Co w tym zabawnego? Potter usiłuje skoncentrować się na przyjemnym wspomnieniu, aby przywołać patronusa? Przecież to kanon! Tak było w książce i tutaj autorka niczego sobie nie wydumała! Ale po co to dostrzegać, skoro można wykpić? Minerwa pyta Harrego o jego dobór przedmiotów, znowu logiczne, ale dla Was kolejna okazja do żartów.
Właśnie to jest dla mnie żenujące, nie skupiliście się na tym co naprawdę reprezentuje fabuła tej opowieści, a na sensownych i poprawnych stylistycznie zdaniach.

"Spójrzmy prawdzie w oczy - 90% fanfików i opowiadań publikowanych w sieci to gnioty. Gnioty pod względem stylu, gnioty pod względem gramatyki, ortografii, co tam chcesz. Jeśli czytelnik, w tym przypadku analizator, uważa publikację za kiepską, to jego świętym prawem jest krytyka."
Bingo! Święta prawda! Zgadzam sie w stu procentach! Tylko, że akurat to co przedstawiliście w tym przypadku, nie kole w oczy ani niepoprawną gramatyką, ani znieznajomością ortografii. Więc coś tu jest nie tak, prawda?

"Wolność słowa nie obejmuje tylko tych, którzy wrzucają do netu pięćset rozdziałów grafomanii (tak, tak, a wiecie, fani Mniszkówny żyją do dzisiaj), ale także tych, którym się ta grafomania nie podoba."
I znowu się zgodzę! Tylko, że to opowiadanie ma posiekaną niczym sam Potter fabułę, ale nie można go zawalifikować jako grafomanii, bo to już naciąganie faktów.

"To działa oczywiście w obie strony - jeśli analiza jest gorsza niż zwykle - mówcie. Mówcie o tym koniecznie."
No więc mówię XD
Dziękuję za uwagę i pozdrawiam.

Elficka Inkwizycja pisze...

Moooja droga. Pokaż mi proszę jakiś zapis, czy regulamin, gdzie byłoby napisane, że analizator ma skupić się li i jedynie na ortografii/gramatyce. Bo widzę, że do tego chciałabyś nas zdegradować. Opowiadanie jest badziewne pod względem pomysłu? Analizujemy. Nielogiczne? Analizujemy. Głupie? Również.

"nie można go zakwalifikować jako grafomanii, bo to już naciąganie faktów". Czyżby? Proponuje zajrzeć do słownika języka polskiego i zapoznać się z definicją grafomanii. Możesz dowiedzieć się nader interesującej rzeczy - a mianowicie, że grafomania to nic innego jak «pisanie utworów literackich przez osoby pozbawione talentu», «bezwartościowe utwory literackie». Naciąganie faktów? Bynajmniej. Cóż wnosi GM do kanonu światowej literatury? Niesie jakieś szczególne przesłanie? Może zatem jest wyjątkowo ciekawym dziełem? Eee... nie?
Drodzy mniej i bardziej anonimowi obrońcy GM - radzicie analizatorom, by skupili się na analizowaniu opek głupszych i takich, przy których błędy ortograficzne i gramatyczne powodują oczopląs i szczękościsk, - a ja Wam radzę, żebyście zajęli się stylową obroną takich fanfików, które faktycznie na obronę zasługują.

kin pisze...

Heh. Właściwie miałam tu więcej nie komentować bo wyraziłam już swoje zdanie. Odniosę się jedynie do słów poprzedniczki.

Cytat:
kin pisze, że "GM to jedno z lepszych opowiadań blogowych (slashowych)". W następnym komentarzu już spuszcza z tonu - "może nie jest najwyższych lotów" - no więc jak to jest z tą Gwiazdą Mroku?

Elficka Inkwizycjo, ja wiem co piszę. Według mnie GM wyróżnia się wśród opowiadań blogowych. Spośród tego całego blogaskowego chłamu. A zauważ jedynie, że Internet nie ogranicza się do blogów. Są fora, strony internetowe z opowiadaniami, czy też portale literackie. Czytałam lepsze dzieła niż GM, a jednak zamiast się śmiać daję mu szansę. I tyle. Szanuję jednak Twoje zdanie na ten temat.

Niemniej... ta cała dyskusja zaczyna powoli być nudna - są fani GM i są antyfani GM. Po co ciągle kruszyć kopie? Wystarczy zrozumieć, że druga strona ma inne poglądy. Peace!

emcacafe pisze...

Moim zdaniem wytykanie przez analizatorów jedynie błędów ortograficznych, czy też stylistycznych byłoby nieco nudne. Właśnie po to są analizy, by ukazać głupotę fabuły co poniektórych blogów. To właśnie dzięki temu uwielbiam analizatronie. Na opowiadanie powinno się mieć pomysł, a nie pisać co ślina na język przyniesie.
Dziękuję bardzo Mrochny i KatEv za poprawienie mi humoru. Pozdrawiam serdecznie.

Anonimowy pisze...

"Cóż wnosi GM do kanonu światowej literatury?" - Odkrycie dnia. Blogi mogą coś wnosić do kanonu światowej literatury.
Czyli jak? Analizujemy wszystkie blogi? Ja przynajmniej nie znalazłem blogowego dzieła zasłgującego na to miano.

Anonimowy pisze...

"Moooja droga. Pokaż mi proszę jakiś zapis, czy regulamin, gdzie byłoby napisane, że analizator ma skupić się li i jedynie na ortografii/gramatyce."
W ogóle się nie rozumiemy, gdzie ja napisałam, że chodzi mi tylko o ortografii i gramatyce? Napisałam: "Naprawdę, nie odezwałabym się słowem gdybym przeczytała coś konkretnego o fabule." Niestety, poza wyrwanymi z kontekstu zdaniami, gdybym nie czytała GW, nie dowiedziałabym sie z Waszej analizy o czym tak naprawdę jest ten blog, bo po prostu nie napisaliście tego. Nie pokusiliście się o pokazanie konkretnych przyczyn, dla których to opowiadanie Wam się nie podoba. Z urywków zwyczajnych wypowiedzi, tylko jasnowidz dowiedziałby się, że głównym problemem tej opowieści jest jej skrajność i nierzeczywiste przedstawienie Pottera, co zaowocowało tym, że łapię się czasami za głowę z okrzykiem WTF?

"Opowiadanie jest badziewne pod względem pomysłu? Analizujemy. Nielogiczne? Analizujemy. Głupie? Również."
I właśnie o tym mówię, tego zabrakło, przeciętny czytelnik nie wywnioskuje tego z trzy-zdaniowej rozmowy Harrego z Draco.

"Czyżby? Proponuje zajrzeć do słownika języka polskiego i zapoznać się z definicją grafomanii. Możesz dowiedzieć się nader interesującej rzeczy - a mianowicie, że grafomania to nic innego jak «pisanie utworów literackich przez osoby pozbawione talentu», «bezwartościowe utwory literackie»"
A to już moim zdaniem bardzo subiektywne odczucie, powiedziałabym rzecz gustu. Dla mnie na przykład, autorka ma talent do pisania, opisywania różnych rzeczy, tylko mogłaby się powtrzymać od popadania ze skrajności w skrajność i zastanowić nad realizmem sytuacyjnym.

Ta wymiana zdań nie ma sensu, bo ja od mojego pierwszego postu wyraźnie mówię, że widzę w tym opowiadaniu błędy fabularne i czasami mam ochotę powiedzieć autorce "Dobij biedaka, niech już się nie męczy". Po prostu uważam, że zabraliście się do analizowania tego bloga jak cała rzesza innych, oczekiwałam czegoś innego, profesjonalnego. Znalazłam kolejną prześmiewczą analizę zdań wyrwanych z kontekstu. Tak jak i Wy krytykujecie, tak i ja mam prawo skrytykować Was. Rzecz oczywista jak dla mnie.
Pozdrawiam i... napisaliście cdn. mam nadzieję, że dowiem się z niego co tak naprawdę nie leży Wam w tej fabule i dlaczego nazywacie autorkę "grafomanką", bo jak na razie... nie wiem.
Pozdrawiam.

Anonimowy pisze...

Ta 'analiza' miała być niby śmieszna? Mnie jakoś nie rozśmieszyła. Szczerze powiem, że to żenujące. A ludzi, których to śmieszy... cóż nie będę się wypowiadać.
To było nudne. Dokładnie przeczytałam tylko połowę, a resztę przeleciałam wzrokiem.
Czy wy wiecie co to znaczy w ogóle analiza? Wy zamiast analizować najczęściej (nie mówię, że zawsze, ale najczęściej) dopisywaliście np. dalszą część wypowiedzi, w ogóle nie związaną z fabułą GM.
Zacytuję:
"-Harry!- Głos Remusa.
Dlaczego on nie zostawi go w spokoju?!Po co za nim poszedł?!
-HARRY ZATRZYMAJ SIĘ!!!
-STÓJ POLICJA!-dodał. Mało kto wie, że Remus dorabiał jako stróż prawa i występował w jednym z odcinków CSI: Miami.
W takich warunkach powiedziałabym, że jest to raczej 'W11'."
Czy zdajecie sobie sprawę, że to nie jest w ogóle śmieszne? Że właściwie nie zarzucacie nic autorce? Tylko robicie z siebie pośmiewisko. Jeszcze rozumiem wasze drwienie z tego, że Harry w Gwieździe wiecznie się tnie i to może wam nie leżeć. Okey. Ale więcej nie macie nic, a nic do zarzucenia tej autorce. Ma dobry styl, nie robi błędów i ma obmyślaną fabułę.
Więc bardzo was proszę dzieci, dajcie sobie spokój z takimi 'analizami'. Idźcie się lepiej wróćcie do pierwszej klasy. A na następną analizę wybierzcie naprawdę jakiś godny pożałowania blog, a nie taki, który jest całkiem w porządku.
Slash, krew, ból to jeszcze nie dla was, nie zrozumiecie tego.
Amen.

Anonimowy pisze...

ok, powiem tyle: nie chce mi się czytać waszych wszystkich kłótni na temat GM i analizy, bo po przeczytaniu kilku komentarzy i 1/3 analizy (całości nie strawiłam bo była zbyt nudna i nieśmieszna) muszę coś dorzucić od siebie.
Owszem, może i GM w pierwszych rozdziałach jest dziwna, nudnawa i emowata oraz cokolwiek jeszcze sądzisz, ale o to chodzi autorce. GM cały czas jest taka a nie inna: depresyjna. Tyle tylko mogę powiedzieć, bo to najlepsze określenie.
Jednakże uznanie GM za blogaska a NightHeaven za ałtoreczkę, to już przegięcie. Gwiazda Mroku jest opowiadaniem niekanonicznym, co wcale złą cechą nie jest. To jest w porządku, bo jeśli czyta się wszystko, co kanoniczne, w końcu przychodzi nam ochota na oderwanie od stałego tropu, stałej ścieżki. Pojawia się chęć poznania czegoś nowego.
Gwiazda Mroku to jedno z dwóch pierwszych opowiadań, które przeczytałam. Pierwsza była oczywiście Czarna Prawda, która niestety Gwieździe nie dorównuje.
GM nie jest cukierkowa. Są momenty smutne, jak i te szczęśliwe. To, że Harry ma problemy psychiczne po śmierci Syriusza jest uzasadnione. Jeśli ktoś, tak jak ja, wczytał się dokładnie w treść, z pewnością zauważył, że w opowiadaniu padło wiele wartościowych stwierdzeń. Nie przytoczę żadnego z nich, gdyż analizatorzy powinni sami je odnaleźć, skoro analizują to opowiadanie.
To bardzo smutne, że GM została poddana analizie, bo z pewnością blogaskiem nie jest. Ma swoją wartość, trzeba ją tylko dostrzec.
Tak się zastanawiam, kiedy analizatorzy wezmą się za mojego bloga, skoro dopadli GM? Albo kiedy doczepią się do Wojny Aniołów? Nie żebym porównywała swoje opowiadanie z Wojną Aniołów, skoro jest ona o wiele lepsza niż moje opowiadanie.
Co mogę powiedzieć? Chyba tylko tyle, że przykro mi z powodu takiego potraktowania GM.

Anonimowy pisze...

Za kilka rozdziałów możecie zanalizować www.hp-najprawdziwsza-historia.blog.onet.pl! AŁtorki nie mają nic przeciwko ^^ Wręcz proszą, błagają, tarzają się na podłodze! Czy aŁtorki są nachalne? Być może XD